Nie tacy tęczowi

Mówi się, że Tęcza Julity Wójcik jest już, oprócz Pozdrowień z Alej Jerozolimskich Joanny Rajkowskiej, symbolem Warszawy. Rzeczywiście, palma odbiła warszawiakom – dyskutowaliśmy o niej i – chyba pierwszy raz tak powszechnie – o sztuce […]


Mówi się, że Tęcza Julity Wójcik jest już, oprócz Pozdrowień z Alej Jerozolimskich Joanny Rajkowskiej, symbolem Warszawy. Rzeczywiście, palma odbiła warszawiakom – dyskutowaliśmy o niej i – chyba pierwszy raz tak powszechnie – o sztuce w przestrzeni publicznej. Organizowaliśmy manifestacje, tworzyliśmy teorie spiskowe i komitety obrony, robiliśmy zdjęcia i badania. A jaki los czeka Tęczę?

Skierowana do szerokiej publiczności, została stworzona przez uczestników warsztatów w imię niesienia pozytywnych skojarzeń i radości. Potem płonęła trzy razy, z różnych powodów. Przez głupotę, przez alkohol, przez brak tolerancji, homofobię (Tęcza na Placu Zbawiciela nie spodobała się prawicy), wreszcie: fajerwerki w noc sylwestrową.

Dla mnie tęcza stała się ciekawym polem do przyglądania się jak w soczewce napięciom i reakcjom. Jednak realizacja artystyczna jako front walki o poprawność polityczną i społeczną, wrzucona w tak specyficzne miejsce (bo tętniący życiem punkt w mieście, bo blisko siedziby Instytutu Adama Mickiewicza, na którego zamówienie Tęcza została stworzona) nie przekonuje mnie w kontekście ogólnopolskiej nagrody – Paszportów Polityki.  Nie wiem też, czy stała się symbolem „pojednania, przyjaźni i tolerancji wspólnym wszystkim kulturom, jak ziemia długa i szeroka” (jak czytaliśmy w oświadczeniu IAM po pierwszym spaleniu realizacji). Wolałabym, by Julita Wójcik otrzymała nagrodę za inną realizację niż Tęczę – projekt  szlachetny w zamierzeniach, a równocześnie, z artystycznego punktu widzenia, dość schematyczny i trącący pretensjonalnością – zdobiącą najpiękniejszy chyba plac w centrum miasta.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa