Następny cel – Krym
Dlaczego w interesie Ukrainy jest wykonanie odważnego ruchu militarnego tej wiosny i lata?
Gdy Rosja ma już niewiele opcji militarnych i strategicznych, nadszedł czas, by Ukraina wykonała śmiały ruch i odzyskała Krym.
Od miesięcy większość relacji w mediach skupiała się na zaciętych walkach o Bachmut i kilka innych miast w obwodach donieckim i ługańskim. Rosja koncentrowała się na zdobyciu obu regionów jako głównego celu wojny. Wobec zanikającej już ofensywy, która przyniosła minimalne zyski, siły rosyjskie powinny być znacznie wyczerpane i osłabione.
Nadchodząca ukraińska ofensywa wiosenna była przewidywana z bardzo dużymi (może zbyt dużymi) oczekiwaniami. Kijów jest w zupełnie innej sytuacji niż w pierwszych fazach wojny – wtedy Ukraina walczyła o przetrwanie, a każdy sukces, każde zwycięstwo, wiązało się ze znacznym podniesieniem morale w kraju i zwiększeniem determinacji do pomocy z zagranicy.
Teraz, przy ogromnym wsparciu (wciąż nie tak masowym, jak wielu by sobie życzyło) Zachodu, mizernych wynikach sił rosyjskich i celu wojennym: pełne wyzwolenie wszystkich obywateli na wszystkich okupowanych terytoriach, próg oceny sukcesu lub porażki jest znacznie wyższy niż wcześniej.
Siły międzynarodowe
Ukraina zmaga się z presją czasu. Każdy dzień walki to dzień cierpienia, utraty życia, spowolnienia gospodarczego i rosnącego rachunku za powojenną odbudowę. Również zagraniczna pomoc i wsparcie nie będą płynęły w nieskończoność.
Zbliżające się wybory w Polsce, Turcji i na Słowacji mogą zmącić wody politycznej spójności w kwestii wspierania Ukrainy. Z tej perspektywy najważniejsze są oczywiście przyszłoroczne wybory prezydenckie w USA.
Przedłużająca się wojna z pewnością nie jest na rękę Kijowowi, gdyż potencjalne zwycięstwo Republikanów może skutkować słabszym zaangażowaniem USA. Dlatego też można postawić prosty, ale mocny argument, że Ukraina powinna skupić się na zadaniu decydującego ciosu, a nie na pojedynczych zdobyczach budowanych na stopniowym pokonywaniu sił Rosji.
Jedną z opcji, która powinna znaleźć się na stole przywódców Ukrainy jest odzyskanie Krymu. Jest on miejscem, gdzie wszystko się zaczęło i gdzie może się skończyć. Może to brzmieć kontrowersyjnie i z pewnością być postrzegane jako cel wysokiego ryzyka, ale przyjrzyjmy się bliżej argumentom, które można przedstawić za i przeciw skupieniu się na odzyskaniu Krymu jako głównym celu wiosennej ofensywy.
Symbolika
Rosja głośno i wyraźnie mówi o symbolicznym i politycznym znaczeniu Krymu. Symbolicznie i praktycznie Krym jest miejscem, gdzie zaczęła się ta wojna, prawdziwym momentem przekroczenia Rubikonu zarówno dla Rosji, jak i Ukrainy. Aneksja z 2014 r. była chwalona jako największe osiągnięcie Putina, jego osobisty wkład w odbudowę potęgi i statusu Rosji. Akt naprawdę godny carów. Jest to ważne do zrozumienia w kontekście historycznego, kulturowego i militarnego znaczenia Krymu dla Rosji.
Każda próba odzyskania Krymu byłaby bezpośrednim wyzwaniem dla imperialnej spuścizny Putina. W reżimie, w którym polityka pamięci, militaryzm i iluzja wielkości stały się podstawowymi środkami rządów strongmanów, wyzwanie to przekładałoby się bezpośrednio na kwestie legitymizacji.
W tym miejscu należy dokonać ważnego rozróżnienia. Może być i będzie Rosja bez Putina, nawet jeśli reżimowa machina propagandowa od ponad dekady urabia rosyjskie społeczeństwo, że jest odwrotnie. Może być też Rosja bez Krymu, ale nie może być Putina bez Krymu. Utrata Krymu przedstawiłaby Putina i jego krąg rządzący jako nieudaczników dla rosyjskiego społeczeństwa, torując drogę do odsunięcia go od władzy.
Strategiczne znaczenie
Istnieje również silna logika militarno-strategiczna i ekonomiczna przemawiająca za tym, by w pierwszej kolejności obrać za cel Krym.
Z militarnego punktu widzenia, bez wyeliminowania zagrożeń płynących z krymskich lotnisk, możliwości odpalenia rakiet i platform morskich nad Morzem Czarnym, południowa Ukraina będzie w stałym zasięgu rosyjskiej broni, co trudno uznać za perspektywę trwałego pokoju.
Sewastopol, jedyny ciepły, głębokowodny rosyjski port na Morzu Czarnym, od ponad 200 lat jest kluczową strategiczną twierdzą rosyjskiej marynarki wojennej i siedzibą Floty Czarnomorskiej. Bez niego zdolność Rosji do prowadzenia działań na Morzu Czarnym i w szerszym obszarze Morza Śródziemnego zostałaby znacznie ograniczona. Rosja nie byłaby również w stanie kontynuować blokowania ukraińskiego eksportu drogą morską, co byłoby ważnym impulsem gospodarczym dla Kijowa i zapewniłoby bezpieczeństwo żywnościowe na świecie.
Obawy przed eskalacją i odwetem
Korzyści z jak najszybszego wyzwolenia Krymu są oczywiste i strategicznie ważne. Ukraińskie flagi nad Sewastopolem oznaczałyby potężny polityczny, wojskowy i symboliczny cios prosto w serce rosyjskiego reżimu. Kreml zapewne doskonale zdaje sobie z tego sprawę, co jest powodem nakreślenia wokół Krymu nuklearnej czerwonej linii.
Prawda jest taka, że oprócz użycia broni jądrowej, Rosja nie ma prawie żadnych możliwości eskalacji konfliktu na drodze konwencjonalnej. Kreml celowo obrał za cel ludność cywilną, aby podnieść cierpienie do poziomu nie do zniesienia i popełnił inne niewypowiedziane okrucieństwa i zbrodnie wojenne, mając nadzieję na zastraszenie Ukrainy.
Po porażce i stracie tysięcy żołnierzy w czasie wojny, Rosja nie ma zdolności do konwencjonalnej eskalacji w celu odstraszenia lub ukarania Ukrainy, jeśli Kijów zdecyduje się skoncentrować swoją ofensywę na Krymie. Jednak brak eskalacji sprawiłby, że Zachód uznałby agresywną retorykę Kremla za puste groźby i potencjalnie przeszedłby do dostarczania zdolności takich jak precyzyjne systemy uderzeniowe dalekiego zasięgu, które wcześniej wydawały się zbyt eskalacyjne. To tylko przyspieszyłoby marsz Ukrainy do zwycięstwa.
Niestety, można sobie wyobrazić kilka opcji nuklearnych, od testu nuklearnego jako urządzenia sygnalizacyjnego, podobnego do detonacji ostrzegawczej nad Morzem Czarnym lub w innym miejscu, zastosowania na polu bitwy przeciwko nacierającym oddziałom ukraińskim, skierowania na główne skupiska ludności, w tym być może na sam Kijów, lub szalonego ataku bezpośrednio na Zachód.
Wszystkie wymienione powyżej opcje uczyniłyby z Rosji pariasa, nie dając jednocześnie Moskwie prawie żadnych korzyści. Wszelkie sympatie i wsparcie ze strony Chin, Indii i Globalnego Południa znikną.
Rozsądne wydaje się przypuszczenie, że Ukraina będzie walczyć nawet w takich okolicznościach, jednak uderzenie jądrowe na cele cywilne prawdopodobnie doprowadziłoby do bezprecedensowej reakcji Zachodu. Kilku byłych wysokich rangą oficerów amerykańskich spekulowało o zachodnich karnych uderzeniach wojskowych przeciwko siłom rosyjskim na terytoriach Ukrainy i bezprecedensowym przypływie międzynarodowej solidarności, pomocy i wsparcia.
Ostatnia opcja jest z kategorii nie do pomyślenia, ponieważ mogłaby doprowadzić do pełnowymiarowej wymiany jądrowej z Rosją. Jest zatem najmniej prawdopodobna, gdyż nie pozostawia pola manewru i możliwości zarządzania eskalacją.
Dla Zachodu obawy przed potencjalną eskalacją nuklearną i brak pewności, że może ona zostać podjęta przez konwencjonalne siły ukraińskie, wyciszyły temat powrotu Krymu do Ukrainy. Niektórzy twierdziliby, że rosyjski szantaż nuklearny zadziałał; inni interpretowaliby go jako ostrożne zarządzanie eskalacją.
Dla niektórych dyplomatów status quo ante był często przywoływany jako część potencjalnego pokojowego end-game. Teraz coraz częściej słyszymy, że suwerenną decyzją Ukrainy może być tylko to, kiedy i jak przystąpić do rozmów pokojowych.
Ryzyko i korzyści
Takie deklaracje nie mogą jednak zatrzeć podstawowego faktu, że wsparcie Zachodu jest kluczowym czynnikiem umożliwiającym zwycięstwo, co w naturalny sposób wiąże opcje strategiczne Kijowa. Dlatego ryzyko dla Ukrainy jest dwojakie; z jednej strony jest nim zagrożenie nuklearne ze strony Rosji, a z drugiej utrata przychylności w zachodnich stolicach, jeśli próba zajęcia Krymu byłaby nierozstrzygnięta.
Owszem, ryzyko jest duże, ale to dotyczy także przeciągającej się wojny obliczonej na wyniszczenie, co nie jest korzystne dla Ukrainy. W tym przypadku Kijów musi wykorzystać szansę i ruszyć w kierunku odzyskania Krymu, z jednostronnym wsparciem Zachodu lub bez niego.
_
Matej Kandrík jest stypendystą programu Marcina Króla w roku 2022/2023, współzałożycielem Instytutu Adapt oraz doktorantem nauk politycznych ze specjalnością bezpieczeństwo i studia strategiczne na Uniwersytecie Masaryka w Brnie w Czechach. Uczestnik CEU Democratic Institute Leadership Academy. Jego zainteresowania badawcze obejmują kompleksową obronę, paramilitaryzm w Europie Środkowo-Wschodniej oraz komunikację strategiczną.
Artykuł powstał w ramach programu współpracy głównych tytułów prasowych w Europie Środkowej prowadzonego przez Visegrad Insight przy Fundacji Res Publica. Tekst ukazał się w języku angielskim w Visegrad Insight.
Fot. Dmitry Bogatyrev / Unsplash.