Narodowy zakapior i wielki kwantyfikator
Nie każdy Polak był winny śmierci Żydów, co sugeruje sformułowanie, że „naród ofiar" bywał „narodem sprawców”. Niektórzy. Również niektórzy - nie naród - ich ratowali
Podczas debaty prezydenckiej Andrzej Duda zarzucił Bronisławowi Komorowskiemu, że „niszczy pamięć historyczną” zdaniem, napisanym w liście z okazji 70. rocznicy mordu polskich mieszkańców wsi Jedwabne na Żydach.
Obiekcje Dudy dotyczyły w zasadzie jednego zdania, które pojawiło się w prezydenckim liście: „naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą”.
Jak się można było spodziewać, fala oburzenia na Dudę zalała media.
(Krypto)antysemita?
Szybko pojawił się zarzut najcięższego kalibru – o (krypto)antysemityzm. – Granie na tej strunie, przymilanie się do elektoratu antysemickiego jest czymś niegodnym osoby z otoczenia Lecha Kaczyńskiego – mówił w TOK FM prof. Jan Hartman, przypominając jednocześnie pozytywny wkład nieżyjącego prezydenta w relacje polsko-żydowskie.
Paweł Wroński z „Gazety Wyborczej” wyraził podobną opinię, sugerując, że Duda umizguje się do wyborców o poglądach nacjonalistycznych. „Kandydat na prezydenta – pisał o Dudzie – gotów jest poświęcić historyczną prawdę i wyrzec się swojego patrona Lecha Kaczyńskiego, by zyskać poparcie ze strony narodowców”. Wroński nie zauważył, że – biorąc pod uwagę wyborczy wynik Mariana Kowalskiego z Ruchu Narodowego – jest to elektorat tak mały, że nie warto zawracać sobie nim głowy.
Z kolei Piotr Paziński, redaktor naczelny „Midrasz”, na swoim koncie w serwisie Facebook nazwał Dudę „narodowym zakapiorem” i oskarżył go o to samo, co wyżej cytowani: próbę zabiegania o głosy „elektoratu Bolesława Tejkowskiego, Kazimierza Świtonia i Grzegorza Brauna”.
Ze wszystkich komentatorów najrozsądniej całe zajście skomentował prof. Radosław Markowski, który słusznie wskazał, że słowa Dudy nie mają nic wspólnego z antysemityzmem. – To prezentacja PiS-owskiej wizji historii. Wyraz przekonania, że o naszej przeszłości możemy mówić tylko dobrze – powiedział socjolog.
Czy wszyscy w PiS tak myślą – to trudno ocenić. Na pewno część ludzi związanych z tą formacją kultywuje jeden z mitów prawicy, zgodnie z którym Polacy są ofiarami mechanizmów historycznych, a przez swoje dzieje zachowali czystość moralną, czego nie można powiedzieć nie tylko o zaborcach, ale również o zdradzieckich aliantach, którzy sprzedali Polskę Stalinowi.
I tak dalej, i tak dalej. W tym co mówi Markowski jest wiele racji. W wypowiedzi Dudy jest jednak jeszcze coś – coś, co każe potraktować ją nieco życzliwiej.
Wielki kwantyfikator
Rzućmy raz jeszcze okiem na zdanie, o które Duda ma pretensje do Komorowskiego: „Naród ofiar musiał uznać tę niełatwą prawdę, że bywał także sprawcą”. „W czym problem?”, mógłby zapytać każdy, kto choć trochę orientuje się w historii polsko-żydowskiej. Wszak Jedwabne to nie jedyna z jej ponurych kart.
Odpowiedź jest prosta i banalna: w wielkim kwantyfikatorze. W logice wielki kwantyfikator, zwany też ogólnym, jest stałą logiczną przyporządkowującą wszystkim zmiennym jedną cechę – na przykład bycie Polakiem, ofiarą, lub też sprawcą.
Odnosząc tę definicję do fragmentu listu Komorowskiego, jasne staje się to, co stanowi problem: figura retoryczna „narodu”, która oznacza wszystkich Polaków. Nie każdy Polak przecież był winny krzywdy i śmierci Żydów, co sugeruje to sformułowanie, że „naród ofiar” był „narodem sprawców”. Niektórzy tak – są na to dowody. Ale nie wszyscy. Konsekwentnie należy również napisać, że nie wszyscy Polacy pomagali Żydom. To nie „polski naród” ratował Żydów, ale „niektórzy Polacy”. I to – w gruncie rzeczy – naprawdę niewielu.
Sęk w tym, że Komorowski posłużył się w liście uogólnieniem, które – przez użycie wielkiego kwantyfikatora – całemu narodowi przypisuje udział w zbrodni Holokaustu. To jest grube nadużycie, więc protest kandydata PiS podczas debaty prezydenckiej nie był całkowicie pozbawiony sensu. Na pewno natomiast nie był wypowiedzią antysemicką.