Muzeum krytyczne czy obywatelskie?
Na początku roku warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej opublikowało Raport z pierwszych lat działalności. Tym głosem Joanna Mytkowska i jej zespół nie tylko złożyli sprawozdanie ze swojej dotychczasowej działalności i przedstawili perspektywy na kolejne lata. Włączyli […]
Na początku roku warszawskie Muzeum Sztuki Nowoczesnej opublikowało Raport z pierwszych lat działalności. Tym głosem Joanna Mytkowska i jej zespół nie tylko złożyli sprawozdanie ze swojej dotychczasowej działalności i przedstawili perspektywy na kolejne lata. Włączyli się także – po raz kolejny – do toczącej się ostatnio coraz intensywniej dyskusji na temat funkcji i roli publicznych instytucji kultury. MSN od początku swego istnienia jest jednym głównych animatorów tej dyskusji, tym razem jednak mamy do czynienia z czymś w rodzaju niemalże manifestu. Nieprzypadkowo Mytkowska zaznacza, że raport mógłby nosić tytuł Lata walki.
Gdzie jeszcze, poza MSN toczy się ta dyskusja? Jednym z oczywistych jej uczestników są organizacje pozarządowe. Zmagają się one ze swoimi specyficznymi problemami: ngo-izacją, biuro- i technokratyzacją, grantozą. Ponad rok temu pisała o nich w głośnym tekście Urzędasy, bez serc, bez ducha w „Gazecie Wyborczej” Agnieszka Graff. Przypomnijmy, że pod tymi niekoniecznie oczywistymi terminami kryją się procesy, które prowadzą do uczynienia z trzeciego sektora wykonawcę zleceń państwa i zastępcę w tych zadaniach, w których urzędnicy sobie nie radzą. Przytłoczeni papierami, teczkami i segregatorami, pogrążeni w tabelkach i rejestrach, uganiający się za grantami aktywiści i animatorzy nie tylko tracą czas i energię, ale też chęć. Surowiec, jakim jest idealizm, tak eksploatowany szybko się wypala, a jego miejsce zajmuje rutyna lub rezygnacja, bo przecież za stresem, wysiłkiem i zaangażowaniem nie idą specjalnie wielkie pieniądze ani wizja stabilnej przyszłości. Tak kostnieje i podupada rachityczne społeczeństwo obywatelskie.
Nic dziwnego, że działacze pozarządowi bardzo krytycznie przyglądają się poczynaniom instytucji publicznych, które zwykle mają regularne dopływy funduszy, własne budynki i infrastrukturę, personel oraz ugruntowaną pozycję w lokalnych społecznościach. Tymczasem często okazują się nieprofesjonalne, bierne, zapóźnione kulturowo; nie spełniają podstawowych oczekiwań mieszkańców, funkcjonując tylko siłą inercji. Młodzi animatorzy i edukatorzy piętnują te wady, jednocześnie proponując i promując inne, alternatywne modele. Tak jest chociażby w przypadku badań Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę” Zoom na domy kultury, podobnie rzecz się ma w przypadku badań Stowarzyszenia Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej i koncepcji domów kultury jako lokalnych centrów społecznych. Z kolei Fundacja Centrum Edukacji Obywatelskiej realizuje swoje programy edukacyjne w szkołach, znacząco podnosząc poziom oświaty. Można powiedzieć, że organizacje pozarządowe dobijają się do instytucji kultury, których szefowie często obawiają się współpracy z partnerami społecznymi lub zwyczajnie nie widzą takiej potrzeby.
***Całość tekstu na www.kulturasieliczy.pl