Mój bohater – Twój wróg

Choć kraje V4 przedstawiane są jako bardzo bliskie sobie ze względu na wspólnotę losów, liczne podobieństwa i bliskość kulturową, to równie wiele je dzieli.


Visegrad Insight*: Jakiemu celowi może służyć mówienie o historycznej wrogości w Europie Centralnej, zamiast po prostu o przyjaźni?

* Wywiad pochodzi z anglojęzycznego wydania magazynu zatytułowanego My hero – your enemy / Mój bohater – twój wróg

Petr Vágner, były dyrektor Funduszu Wyszehradzkiego, czeski historyk i dyplomata: Myślę, że wyrażenie Cycerona, Historia est Magistra Vitæ, wyraża powszechnie przyjętą ideę czy sentyment, raczej niż praktyczny podręcznik działania. Jednostki ludzkie uwielbiają powtarzać błędy poprzednich pokoleń, ale istnieje pewna nadzieja, że przykłady wzięte z historii mogą zachować jakąś wartość dla teraźniejszości. Widać to najwyraźniej, gdy mówimy o historycznych wrogach. Fakt, że jesteśmy w stanie organizować konferencje, w których historycy z państw środkowoeuropejskich dyskutują na temat przeróżnych historycznych grzechów popełnionych w ich regionie, i to bez żadnych uprzedzeń, pokazuje, że sytuacja uległa zmianie i jest lepsza niż parę lat temu.

Musimy skorzystać z tego rozpędu i wyjaśniać kontrowersyjne kwestie naszej wspólnej historii. Możemy w ten sposób zapobiec zawłaszczaniu tychże kwestii przez grupy ekstremistów. Jest to szczególnie ważne w odniesieniu do młodszych pokoleń.

Spotkanie premierów Grupy Wyszehradzkiej. Fot. Maciej Śmiarowski / premier.gov.pl.
Spotkanie premierów Grupy Wyszehradzkiej. Fot. Maciej Śmiarowski / premier.gov.pl.

Czy mamy wielu wrogów w Europie Środkowej? Jakie były dotychczasowe efekty takich spotkań?

W moim osobistym odczuciu, młode pokolenia w Europie Centralnej skłaniają się do życia bez wrogów, kiedy tymczasem spora część starszych generacji pozostaje nawiedzana przez demony przeszłości. To wielka szkoda. Pod tym negatywnym względem, dwudziesty wiek był bardzo „owocny“.

Jeśli chcemy posłużyć się niedawnym przykładem, spójrzmy na niedawne wybory prezydenckie w Czechach. Tak zwane dekrety Beneša uważane są za wygasłe, ale rzeczywistość jest inna. Te dekrety są wciąż uznawane przez wielu za symbol zwycięstwa Czechów nad nazistowskimi Niemcami oraz integralną część czeskiego systemu.

Nie cierpiąc na nacjonalizm bądź inne tego typu choroby, historycy są generalnie zdolni do osiągnięcia wspólnego i bezstronnego stanowiska, które respektuje rozmaite różnice narodowe, zarówno w rzeczywistości jak i w pamięci. Ostatnia konferencja zajmująca się takimi kwestiami nazywała się, być może odrobinę prowokacyjnie, „Mój bohater – Twój wróg“ i tą zmianę na lepsze dało się tam zobaczyć bardzo wyraźnie.

W każdym razie, takie przedsięwzięcia wskazują na oczywiste zadanie: w jaki sposób możemy rozpowszechnić takie obiektywne stanowiska i w ten sposób uspokoić historyczne stresory w środkowoeuropejskich społeczeństwach? Sytuacja nie jest dramatyczna, ale mogłaby być o wiele lepsza.

Odnosi się Pan do historii, jako do dziedziny wyrastającej z metody naukowej. Ale w Europie Środkowej, debaty które zwykle prowadzimy na temat historii nie są zwykle oparte na tym samym gruncie. Historia jest często używana, i czasami nadużywana, jako narzędzie walki politycznej oraz dyplomatycznej. Jaka jest Pańska opinia na temat zaprzęgania historii do polityki lub polityki pamięci?

Używanie historii zarówno do dobrych jak i do złych celów odbywało się zawsze i wszędzie, nie tylko w polityce i dyplomacji. Co mogło się zmienić to to, że dzisiaj metody stojące za takimi zniekształceniami są bardziej wyrafinowane. Pod tym względem, Europa Centralna nie stanowi wyjątku.

Rzeczy mają się być może lepiej niż parę dekad temu, kiedy mieliśmy do czynienia z co najmniej trzema równoległymi historiami: jedną dostarczaną przez aparat urzędniczy, drugą opowiadaną w domach, oraz trzecią odkrywaną poprzez zakazane lektury i przez „wywrotowe” audycje Radia Wolna Europa. Również granice z naszymi zachodnimi sąsiadami były zamknięte. To był najważniejszy z warunków wstępnych dla rozwoju „jedynej prawdziwej” historii, która była w rzeczywistości po prostu uparta na uprzedzeniach. Nawet dzisiaj, niektóre z tych uprzedzeń przetrwały i mogą być zauważone w rozmaitych reprezentacjach i interpretacjach historii. Obraz „dobrego Czecha i złego Niemca” może posłużyć jako jeden z wielu takich mitów.

Nie jest możliwe zapobiegnięcie użyciu i nadużyciom historii w polityce. Argumentacja polityków bardzo często opiera się na rozmaitych analogiach i historia stanowi niezawodny arsenał takich analogii. Nie możemy też przeciwstawić się skutecznie polityce pamięci albo pamięci wybiórczej, ponieważ nie możemy zmienić natury ludzkiej. Wybiórcza praca z pamięcią jest z góry dwulicowa: może mieć albo terapeutyczne albo niszczycielskie efekty.

Nie oznacza to wcale, że mamy zarzucić próby poprawy obecnego stanu rzeczy, ale niezbędnym jest zrozumienie że to bardzo wymagający i długi proces, co do którego efektów nie możemy być nigdy pewni.

Jak Pan ocenia potencjał społeczeństwa obywatelskiego do odgrywania roli mediatora w Grupie Wyszehradzkiej? Jako były dyrektor Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego, musiał Pan napotkać na swojej drodze wiele NGO zajmujących się historią i pamięcią. Jak opisałby Pan ich wpływ?

Potencjał społeczeństwa obywatelskiego odnośnie historii, szczególnie jeśli mówimy w kategoriach wysiłku do przezwyciężenia historycznych ciężarów, jest ogromny. Ale myślę, że ten potencjał nie został jeszcze póki co wystarczająco wykorzystany. W tej sferze, określiłbym potencjalną rolę trzeciego sektora jako działającą na co najmniej dwóch poziomach. Pierwszym byłoby wspieranie codziennych kontaktów między mieszkańcami Europy Środkowej. Pod tym względem, ich działanie jest raczej skuteczne. Aby udowodnić ten fakt, moglibyśmy przytoczyć ciągle rosnącą listę projektów skoncentrowanych na współpracy transgranicznej. Ale drugiemu poziomowi pracy, który bardziej bezpośrednio odpowiada Twojemu pytaniu, nie poświęcono póki co wystarczająco wiele starań.

Chciałbym wspomnieć o trzech przedsięwzięciach, wszystkie z różnych sfer, które czynią znaczne postępy. „Pamięć narodów” jest projektem Post bellum, czeskiego NGO, który koncentruje się na kolekcji i mediacji pamięci świadków. Projekt rozpoczął się w Czechach, później skierował się w stronę pozostałych państw wyszehradzkich, a obecnie jest wykorzystywany ponad granicami V4, w miejscach gdzie ich doświadczenie jest szczególnie przydatne

Drugie przedsięwzięcie również działa w obrębie formatu wyszehradzkiego i zostało zapoczątkowane przez czeski NGO Pant. Celem tego projektu jest rozpowszechnienie wiedzy na temat XX wieku oraz rozwój nowych modelów efektywnego nauczania historii.

Trzeci projekt nie jest być może znany tak dobrze jak dwa poprzednie, ale uważam go za równie interesujący oraz godny uwagi. Pracując z podobnymi ośrodkami z V4 oraz innych krajów, Słowacki Klub Historii Militarnej Beskydy prezentuje wyniki badań na temat pierwszej wojny światowej, poszukując i rekonstruując cmentarze wojskowe na polach bitew w Europie Centralnej.

Taki rodzaj aktywności, wśród tak zwanych „szeregowych członków społeczeństwa obywatelskiego”, ukazuje potencjał jaki mają NGO oraz konieczność ich zaangażowania.

W każdym razie, takie przedsięwzięcia wskazują na oczywiste zadanie: w jaki sposób możemy rozpowszechnić takie obiektywne stanowiska i w ten sposób uspokoić historyczne stresory w środkowoeuropejskich społeczeństwach? Sytuacja nie jest dramatyczna, ale mogłaby być o wiele lepsza.

Odnosi się Pan do historii, jako do dziedziny wyrastającej z metody naukowej. Ale w Europie Środkowej, debaty które zwykle prowadzimy  na temat historii nie są zwykle oparte na tym samym gruncie. Historia jest często używana, i czasami nadużywana, jako narzędzie walki politycznej oraz dyplomatycznej. Jaka jest Pańska opinia na temat  zaprzęgania historii do polityki lub polityki pamięci?

Używanie historii zarówno do dobrych jak i do złych celów odbywało się zawsze i wszędzie, nie tylko w polityce i dyplomacji. Co mogło się zmienić to to, że dzisiaj metody stojące za takimi zniekształceniami są bardziej wyrafinowane. Pod tym względem, Europa Centralna nie stanowi wyjątku.

Rzeczy mają się być może lepiej niż parę dekad temu, kiedy mieliśmy do czynienia z co najmniej trzema równoległymi historiami: jedną dostarczaną przez aparat urzędniczy, drugą opowiadaną w domach, oraz trzecią odkrywaną poprzez zakazane lektury i przez „wywrotowe” audycje Radia Wolna Europa. Również granice z naszymi zachodnimi sąsiadami były zamknięte. To był najważniejszy z warunków wstępnych dla rozwoju „jedynej prawdziwej” historii, która była w rzeczywistości po prostu uparta na uprzedzeniach. Nawet dzisiaj, niektóre z tych uprzedzeń przetrwały i mogą być zauważone w rozmaitych reprezentacjach i interpretacjach historii. Obraz „dobrego Czecha i złego Niemca” może posłużyć jako jeden z wielu takich mitów.

Nie jest możliwe zapobiegnięcie użyciu i nadużyciom historii w polityce. Argumentacja polityków bardzo często opiera się na rozmaitych analogiach i historia stanowi niezawodny arsenał takich analogii. Nie możemy też przeciwstawić się skutecznie polityce pamięci albo pamięci wybiórczej, ponieważ nie możemy zmienić natury ludzkiej. Wybiórcza praca z pamięcią jest z góry dwulicowa: może mieć albo terapeutyczne albo niszczycielskie efekty.

Nie oznacza to wcale, że mamy zarzucić próby poprawy obecnego stanu rzeczy, ale niezbędnym jest zrozumienie że to bardzo wymagający i długi proces, co do którego efektów nie możemy być nigdy pewni.

Jak Pan ocenia potencjał społeczeństwa obywatelskiego do odgrywania roli mediatora w Grupie Wyszehradzkiej? Jako były dyrektor Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego, musiał Pan napotkać na swojej drodze wiele NGO zajmujących się historią i pamięcią. Jak opisałby Pan ich wpływ?

Potencjał społeczeństwa obywatelskiego odnośnie historii, szczególnie jeśli mówimy w kategoriach wysiłku do przezwyciężenia historycznych ciężarów, jest ogromny. Ale myślę, że ten potencjał nie został jeszcze póki co wystarczająco wykorzystany. W tej sferze, określiłbym potencjalną rolę trzeciego sektora jako działającą na co najmniej dwóch poziomach. Pierwszym byłoby wspieranie codziennych kontaktów między mieszkańcami Europy Środkowej. Pod tym względem, ich działanie jest raczej skuteczne. Aby udowodnić ten fakt, moglibyśmy przytoczyć ciągle rosnącą listę projektów skoncentrowanych na współpracy transgranicznej. Ale drugiemu poziomowi pracy, który bardziej bezpośrednio odpowiada Twojemu pytaniu, nie poświęcono póki co wystarczająco wiele starań.

Chciałbym wspomnieć o trzech przedsięwzięciach, wszystkie z różnych sfer, które czynią znaczne postępy. „Pamięć narodów” jest projektem Post bellum, czeskiego NGO, który koncentruje się na kolekcji i mediacji pamięci świadków. Projekt rozpoczął się w Czechach, później skierował się w stronę pozostałych państw wyszehradzkich, a obecnie jest wykorzystywany ponad granicami V4, w miejscach gdzie ich doświadczenie jest szczególnie przydatne

Drugie przedsięwzięcie również działa w obrębie formatu wyszehradzkiego i zostało zapoczątkowane przez czeski NGO Pant. Celem tego projektu jest rozpowszechnienie wiedzy na temat XX wieku oraz rozwój nowych modelów efektywnego nauczania historii.

Trzeci projekt nie jest być może znany tak dobrze jak dwa poprzednie, ale uważam go za równie interesujący oraz godny uwagi. Pracując z podobnymi ośrodkami z V4 oraz innych krajów, Słowacki Klub Historii Militarnej Beskydy prezentuje wyniki badań na temat pierwszej wojny światowej, poszukując i rekonstruując cmentarze wojskowe na polach bitew w Europie Centralnej.

Taki rodzaj aktywności, wśród tak zwanych „szeregowych członków społeczeństwa obywatelskiego”, ukazuje potencjał jaki mają NGO oraz konieczność ich zaangażowania.

Możemy również wspomnieć o podobnych działaniach KARTY z Polski, zaangażowanej w dokumentację historii oralnej w Europie Środkowej, jak również o węgierskiej Terra Recognita Foundation, która swoje badania oraz działalność rozszerza daleko poza kraje V4. Jak sądzisz, w jaki sposób takie doświadczenie może być przydatne dla naszych europejskich sąsiadów?

Znaczenie tego rodzaju przedsięwzięć poza granicami Europy Środkowej jest ogromne, szczególnie jeśli omawiamy kwestię tego jak należy uporać się z obciążeniami historycznymi.

Biorąc pod uwagę ogromne znaczenie oddziaływania pamięci na współczesne państwa europejskie, możemy państwa te podzielić z grubsza na trzy grupy. Na pierwszą grupę składałyby się kraje nie posiadające istotnych problemów ze swoją historią, w których historia wywiera zaledwie niewielki wpływ na obecną sytuację. Ogólnie mówiąc, do grupy tej należą starsze europejskie demokracje. Dla specjalistów z tych państw, nasza działalność może być interesująca, o tyle o ile pozwala ona na lepsze zrozumienie naszego regionu oraz bieżących interesów.

My należymy do grupy drugiej. Te państwa, jak na przykład te z Europy Centralnej, w dużej mierze radzą sobie ze swoją historią, ale cień tej historii staje się dla nich niekiedy przytłaczający.

Trzecia grupa jest najbardziej skomplikowana. To są te państwa, które stają przed apodyktycznym wyzwaniem historii. Za przykład może posłużyć tutaj Ukraina. Przygotowuję teraz projekt skoncentrowany na obciążeniach historycznych Ukrainy wespół z moim ukraińskimi kolegami. Ustaliliśmy listę ponad dwudziestu jednostek i wydarzeń historycznych, które zasadniczo dzielą ukraińskie społeczeństwo. W tym przypadku, nasze doświadczenie w radzeniu sobie z historią może okazać się przydatne.

Jeśli nie historia, co jeszcze może nam pomóc w odnalezieniu pojednania i energii do postawienia kroku naprzód?

Odpowiedzialna i bezstronna interpretacja historii może odgrywać rolę instrumentu, nawet jeśli niekompletnego, w pojednaniu społeczeństwa. Ale znowu, historia może równie dobrze odgrywać rolę rozłamową.

A w jaki sposób możemy iść naprzód? Chyba najlepiej by było, gdybyśmy spróbowali nie stać się zbyt cyniczni i rozczarowani oraz pokazali chęć skorzystania z wszystkich dostępnych narzędzi. Tomáš Garrigue Masaryk, pierwszy prezydent Czechosłowacji, rozwinął ideę drobnego, codziennego wysiłku. W tym kontekście, to może być sposób na krok do przodu.

***

Mój Bohater – Twój Wróg: Słuchać aby zrozumieć

Konferencja odbyła się w dniach 1-3 grudnia 2011 roku pod auspicjami Ministrów Spraw Zagranicznych Czech, Polski i Słowacji w Pałacu Czernińskim. Wydarzenie zostało zorganizowane przez Instytut Historii Najnowszej Czeskiej Akademii Nauk we współpracy z Międzynarodowym Funduszem Wyszehradzkim oraz innymi organizacjami partnerskimi z krajów V4.

Dekrety Edvarda Beneša, prezydenta czechosłowackiego rządu na uchodźstwie, były szeregiem ustaw uchwalonych pod nieobecność czechosłowackiego parlamentu, w czasie niemieckiej okupacji Czechosłowacji podczas II wojny światowej.

W trakcie wyborów prezydenckich w 2013 roku, dwóch głównych kandydatów do urzędu sprzeczało się, między innymi, o współczesne znaczenie tych dekretów.

 

Wywiad pierwotnie ukazał się w nr 1(3)/2013 Visegrad Insight. Przełożył Mateusz Kuryła.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa