Modernizacja po polsku, czyli szklane domy na ruchomych piaskach
Przedwyborcze programy polityczne partii obfitują w obietnice i wizje przyszłości. Jednym z ważnych pojawiających się w nich pojęć jest modernizacja. Problem polskiej drogi do sukcesu w postaci dylematów: kopiować wzorce zachodnie, czy szukać własnych; zmieniać […]
Przedwyborcze programy polityczne partii obfitują w obietnice i wizje przyszłości. Jednym z ważnych pojawiających się w nich pojęć jest modernizacja. Problem polskiej drogi do sukcesu w postaci dylematów: kopiować wzorce zachodnie, czy szukać własnych; zmieniać wszystko na wzór krajów wysoko rozwiniętych za cenę utraty tradycji, czy raczej tworzyć własne rozwiązania, stale do nas powraca, również przed wyborami. Warto więc przyjrzeć się i porównać, w jaki sposób trzy największe partie rozumieją modernizację oraz obiecują, co i jak modernizować.
PO: nowoczesność przez prywatyzację
Naszą rekonstrukcję wizji nowoczesnej Polski zaczniemy od programu PO. Z dokumentów (Program PO z roku 2007 i 2011, Raport Polska 2030) można wnioskować, że modernizacja to taka zmiana Polski, która umożliwi uniknięcie dryfu rozwojowego. W tym celu PO przyjmuje model modernizacji nazywany polaryzacyjno-dyfuzyjnym. Najogólniej rzecz biorąc, model ten polegałby na wspieraniu tak zwanych biegunów wzrostu – czyli miejsc atrakcyjnych lub potencjalnie atrakcyjnych ekonomicznie (proces polaryzacji) przy jednoczesnym stworzeniu warunków dla dyfuzji, a więc wyrównywaniu szans edukacyjnych, zwiększeniu dostępności transportowej, zapobieganiu groźbie wykluczenia cyfrowego i budowaniu w ten sposób solidarności międzyregionalnej i międzypokoleniowej[1].
Oczywiście wspieranie biegunów wzrostu ma się dokonywać na zasadzie prywatyzacji. Prywatyzacja jest według PO cudowną receptą na wszystkie bolączki gospodarki i państwa. W myśl programu partii prywatyzowane ma być w zasadzie wszystko: energetyka, przemysł farmaceutyczny, stalowy, stoczniowy. Własność prywatna jako podstawa gospodarki rynkowej oraz wolności obywatelskiej pojawia się w dokumentach wielokrotnie. Jedną z konsekwencji takiego postulatu jest na przykład idea, by mieszkania komunalne można było sprzedawać.[2] Element ochrony socjalnej w programie prawie się nie pojawia, co raczej nie dziwi. Wzmocnienie państwa rozumiane jest jako poszerzenie swobody de regulacyjnej przez rząd, choć zapewne skorzysta na tym głównie klasa średnia i wyższa. Deregulacja jest uznana za część strategii modernizacyjnej. PO postuluje na przykład osłabienie roli związków zawodowych, by zamiast regulacji kodeksu pracy o niektórych sprawach decydowała umowa między stronami[3]. Z drugiej strony pojawiają się obietnice rozwiązań prawnych mające ograniczyć tak zwane „umowy śmieciowe”. Pojawia się pytanie, czy te dwie rzeczy można faktycznie zrobić na raz, czyli liberalizować i jednocześnie wzmacniać prawa pracowników.
PiS: modernizujmy państwo
Przejdźmy teraz do wizji modernizacyjnej PiSu, występującej w jego programie wyborczym oraz w raporcie PiS o stanie Rzeczpospolitej[4]. PiS skupił się przede wszystkim na idei modernizacji administracji państwowej: sądów i służby cywilnej. Nowoczesna Polska to dla PiSu Polska z dobrze funkcjonującym aparatem państwowym. Elementy rozwoju ekonomicznego choć uwzględnione przez tę partię, są w dokumentach traktowane jako drugorzędne. Jest tak dlatego, ponieważ zdaniem PiSu, aby modernizować Polskę, potrzebne jest rozliczenie się z komunistyczną przeszłością. Stąd przede wszystkim idea modernizacji obyczajowej (rozumianej jako zmiana poprzez przywrócenie i zakonserwowanie tradycyjnych wartości chrześcijańskich), niezbędnej dla wzmocnienia wolności i suwerenności Polaków. Dlatego też liberalne zacięcie PO i SLD w kwestiach światopoglądowych, a PO w kwestiach ekonomicznych, mogące osłabić faktyczne lub wyobrażone ideologiczno-religijno-narodowe wartości, są przez PiS negowane[5].
Modernizacja łączy się zatem w oczach PiSu z taką ideą narodu, którego członkowie są wielopokoleniową wspólnotą zjednoczoną tradycją i działającą na rzecz dobra wspólnego. Zaś nieodzownym elementem nowoczesnego państwa powinna być narodowotwórcza polityka historyczna[6]. Indywidualizacja, a tym samym antywspólnotowość promowane przez PO nie są wiec postrzegane jako elementy modernizacyjne, ale destrukcyjne. Różnice między PiS i PO wskazują na inne rozumienie relacji między obywatelstwem, tożsamością i modernizacją. Dla PO kwestie te albo nie są powiązane i uznaje ona, że modernizacja nie wpływa na tożsamość Polaków, albo są powiązane i wtedy liczy ona, że tego typu polityka kulturalna doprowadzi do zmiany rozumienia tożsamości z kulturowo-narodowej na obywatelsko-narodową. W obu przypadkach takie podejście PO wiąże się dla PiSu z niebezpieczeństwem utraty tożsamości narodowej, co zresztą PiS często podkreśla, grając emocjami Polaków po tragedii smoleńskiej w sposób, który ma agregować gniew, niezadowolenie i frustrację jego elektoratu wobec partii rządzącej.