Mit braku efektywności
W dyskusji nad stanem polskiego wymiaru sprawiedliwości często używa się danych fragmentarycznych, które, choć czasem wskazują na istotne jego aspekty, nie oddają w sposób rzetelny naszej rzeczywistości. Raport Banku Światowego Jaskrawym przykładem tego rodzaju danych […]
W dyskusji nad stanem polskiego wymiaru sprawiedliwości często używa się danych fragmentarycznych, które, choć czasem wskazują na istotne jego aspekty, nie oddają w sposób rzetelny naszej rzeczywistości.
Raport Banku Światowego
Jaskrawym przykładem tego rodzaju danych jest raport Doing Business Banku Światowego, który w jednym ze swoim indeksów zajmuje się sądownictwem gospodarczym. Wedle tego indeksu czas na rozstrzygnięcie sporu gospodarczego od chwili jego zainicjowania aż do momentu wyegzekwowania należności wynosi 830 dni. Na pierwszy rzut oka można by, za wieloma dziennikarzami, zgodzić się, że w Polsce postępowanie w sądzie gospodarczym trwa zdecydowanie za długo. Problem jednak w tym, że gdyby przyjrzeć się bliżej temu wskaźnikowi, okaże się, że w istocie dotyczy on zarówno postępowania przed złożeniem pozwu do sądu (90 dni), postępowania sądowego (580 dni), jak również postępowania egzekucyjnego (160 dni).
Zaglądając głębiej, wskaźnik ten nie jest oparty na oficjalnych statystykach, lecz na opiniach jedynie kilku respondentów, w większości przedstawicieli kancelarii prawnych, którzy wypełniają ankietę dla Banku Światowego. Dla przypomnienia, wiarygodność badań opinii publicznej wiąże się ze zbudowaniem odpowiedniej grupy statystycznej, która dzięki temu zapewni reprezentatywność takiego badania. Nie wchodząc w dalsze szczegóły można domyśleć się, co zresztą jest rzetelnie ujawnione, że badania ankietowe koncentrują się wyłącznie na najbardziej zaludnionym mieście danego kraju, co w przypadku Polski odnosi się do Warszawy, a zatem Sądu Rejonowego dla Miasta Stołecznego Warszawy.
Jakie należy wyciągnąć wnioski z tego badania? Z pewnością nie powinno ono służyć jako podstawa do generalnej oceny polskiego sądownictwa gospodarczego. Bez wątpienia badania Banku Światowego nie są też reprezentatywne i nie są powszechne, tzn. nie odnoszą się do całego terytorium Polski. Nie oznacza to jednak, że są bezwartościowe, ponieważ przedstawiają subiektywną ocenę na temat tego, jak działa warszawskie sądownictwo gospodarcze. Nie musimy się z nią zgadzać, ale postawa polegająca na zwalczaniu tego rodzaju badań jest błędna. Należy raczej zastanowić się, co należy zrobić, aby opinia ta uległa zmianie.
Co można zrobić?
Z pewnością powinno się przejrzeć dokładnie metodologię badania, bo być może eksperci Banku Światowego błądzą w innych miejscach, które nie zostały jeszcze przeze mnie wskazane (np. liczba procedur obowiązująca w Polsce). Co jednak ważniejsze, należy zastanowić się, jak zmienić nastawienie osób korzystających z usług warszawskiego sądownictwa gospodarczego. Być może niewielkie zmiany, np. godzin urzędowania, mogą doprowadzić do zmiany nastawienia?
Pragnę podkreślić, że nie twierdzę, że polski wymiar sprawiedliwości ma się dobrze i nie wiedzieć dlaczego jest krytykowany. Wedle bowiem dostępnych mi danych porównawczych wydajemy bardzo dużo na jego utrzymanie (odsetek wydatków budżetowych), mamy też nie tylko zbyt wielu sędziów, ale w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców pokaźną liczbę urzędników sądowych (badania Rady ds. Efektywności Wymiaru Sprawiedliwości działającej przy Radzie Europy dostępne na stronie internetowej www.coe.int/cepej). Czas jednak, abyśmy wypracowali rzetelną strategię naprawy polskiego wymiaru sprawiedliwości, nie zaś posługiwali się kliszami, które sprowadzają się do starego dowcipu, że to nie zegarki rozdają, lecz kradną rowery w jednym z miast na świecie …
***
Polecamy także teksty opublikowane w zeszłotygodniowej polityce poświęcone reformom sądownictwa w Polsce: Krzysztofa Kalety „Sądownictwo między sprawiedliwością a efektywnością”, Anny Adamskiej-Gallant „Jakość zamiast efektywności” oraz Pawła Skuczyńskiego „Niemoc reformatorska w sądownictwie”.