Mentalność lokatora

Dlaczego mieszkańcy Europy Środkowej nie czują się częścią Zachodu?


Badania opinii publicznej w Europie Środkowo-Wschodniej przeprowadzone przez GLOBSEC przynoszą sprzeczne wyniki. Większość mieszkańców regionu odczuwa przywiązanie do demokracji, jednak część wyraża także silne sympatie dla przywództwa autokratycznego. Ceni członkostwo w Unii Europejskiej i NATO, a jednocześnie nie czuje się częścią świata zachodniego, widząc siebie jako usytuowanych pomiędzy Wschodem a Zachodem.

Coś zewnętrznego

Choć mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej czerpią korzyści z członkostwa w UE i NATO, często postrzegają te instytucje jako „coś zewnętrznego”. Wymowne są w związku z tym kampanie, takie jak słowacka „Slovakia is NATO, We Are NATO”.

Ponadto, jak zauważa politolog Ivan Krastev, pomimo bycia integralną częścią zachodnich instytucji, społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej często umieszczają swoje kraje raczej pomiędzy Wschodem a Zachodem, niż na Zachodzie. W badaniu z czerwca 2021 r. średnia wskazań na opcję „pomiędzy” wyniosła w tym regionie 49 proc. – Tę wspólną postawę geopolityczną interpretuje się jako oznakę spójności regionalnej – argumentuje Krastev. Spójność ta jest godna uwagi, biorąc pod uwagę, że region jest często opisywany jako składający się z bardzo różnych krajów, o sprzecznych interesach, a zatem historycznie niezdolnych do realizacji własnego, zjednoczonego projektu geopolitycznego.

Kwalifikatory i kontekst

Pojęcie „Europy Środkowej” ma długi rodowód, a jego znaczenie zmieniało się wielokrotnie na przestrzeni lat. Pierwotnie niemiecka Mitteleuropa miała u podstaw ideę „bycia pomiędzy”. Myśliciele, tacy jak Friedrich Naumann, mówili o narodzie niemieckim wciśniętym pomiędzy mocarstwa zachodnie a imperium rosyjskie na wschodzie.

Zupełnie inaczej wyglądała późniejsza postkomunistyczna interpretacja Europy Środkowej. Promowała ona ideę „powrotu na Zachód” po porwaniu przez „wschodni” totalitaryzm. To ironiczne. W pierwotnej postkomunistycznej Europie Środkowej chodziło o zdystansowanie się od „Wschodu”. Obecnie znaczenie bycia Środkowoeuropejczykiem zmieniło się w coś niemal przeciwnego, to jest w „niebycie Zachodem” lub przynajmniej „niezupełnie bycie Zachodem”.

Warto pamiętać, że pojęcia takie jak „Europa Środkowa” to konstrukty, czyli idee tworzone przez ludzi, a także cały czas reinterpretowane. „Środek”, „Wschód” i „Zachód” to pojęcia, których używamy do opisania siebie i tych, których postrzegamy jako „innych”. Ponad trzydzieści lat po transformacji, wiele osób w postkomunistycznej Europie Środkowo-Wschodniej nadal postrzega Zachód jako „innego” od nich samych. Jest to ściśle związane z inną tendencją, na którą zwracają uwagę analitycy, a mianowicie „innością” liberalizmu „jako idei i systemu wartości”. Wydaje się, że wielu mieszkańców Europy Środkowej traktuje liberalizm z podejrzliwością.

Raport GLOBSEC Trends z czerwca 2021 r. pokazuje, że poparcie dla „demokracji liberalnej” w regionie może być o 10–20 proc. niższe niż dla „demokracji” bez kwalifikatorów. W szczególności kontrastuje to z sytuacją w Austrii, gdzie, sądząc po wynikach tych samych badań, określenia „liberalne” i „demokratyczne” wydają się funkcjonować jako synonimy.

Jednak, jeśli chodzi o wyniki sondaży, być może nie powinniśmy wyciągać zbyt pochopnych wniosków? Francuski socjolog Pierre Bourdieu ostrzegał kiedyś, że „opinia publiczna nie istnieje”. Prawdą jest, że ten, kto zadaje pytanie, może również czasami znacząco kształtować odpowiedzi.  Na przykład, kiedy trzeba było wybrać pomiędzy „Wschodem”, „Zachodem” i „byciem pomiędzy”, 49 proc. mieszkańców regionu wybrało „pomiędzy”, 38 proc. wskazało na „Zachód”, a 4 proc. na „Wschód”. Co by się jednak stało, gdyby wybór dotyczył tylko Wschodu lub Zachodu? Zapewne Zachód wygrałby ze znaczną przewagą.

To, jak ludzie postrzegają siebie i innych, często zależy od kontekstu, od sytuacji i sposobu formułowania pytań. Czasami odpowiedzi mogą wydawać się trudne do pogodzenia. Tak więc, z jednej strony, mieszkańcy Europy Środkowej mogą mieć poczucie, że różnią się od mieszkańców Zachodu, być może pod względem normatywnym lub kulturowym. Z drugiej strony, nie przeszkadza im to w docenianiu tego, co od dawna kojarzy się z Zachodem, jak demokracją i rządami prawa.

W większości przypadków, w Europie Środkowo-Wschodniej odsetek osób, które zgadzają się ze stwierdzeniem, że „demokracja jako system oparty na równości, wolności i prawach człowieka oraz rządach prawa jest dobry dla ich kraju” wynosi ponad 80 proc. Choć to wynik nieco niższy niż na Zachodzie (na przykład w Austrii to 95 proc.), jednak sugeruje on, że nie istnieje masowe pragnienie powrotu do dawnej, „wschodniej” opcji życia w dyktaturze.

Problem polega jednak na tym, że „generałowie czasu pokoju zawsze walczą w poprzedniej wojnie”. Skoncentrowanie się na tym, co się wydarzyło, a nie na tym, co się wydarzy, może spowodować, że opinia publiczna nie będzie świadoma tego, że zagrożenie dla wolności może nadejść z wielu różnych kierunków, a autorytaryzm – przybrać więcej niż jedno historyczne oblicze. Czasami tragiczna przeszłość może zostać też wykorzystana do legitymizowania ograniczania wolności współcześnie. Na Białorusi, która obecnie zbliża się do totalitaryzmu, władze próbują uzasadnić represje polityczne wykorzystując zbiorową pamięć walki z nazizmem podczas drugiej wojny światowej.

Środkowoeuropejscy „nie-liberałowie” stosują bardziej subtelne techniki władzy w porównaniu z postsowieckimi autorytarystami. Jednak pewne podobieństwa są oczywiste. Na Węgrzech Viktor Orbán angażował się w krytykę komunistycznej dyktatury, którą często porównywał do „liberalnej nie-demokracji” w UE. Przeszłość może być wykorzystywana do tworzenia stygmatyzujących obrazów obecnych przeciwników politycznych. W Polsce rządzący konserwatyści również wykazują tendencję do oskarżania liberalnego establishmentu o konszachty z byłymi funkcjonariuszami reżimu komunistycznego. W żargonie Jarosława Kaczyńskiego, ten rzekomy tajny pakt nazywany jest „postkomuną”.

Wypełnić próżnię

Wyniki sondaży sugerują, że ogólnie rzecz biorąc, społeczeństwa Europy Środkowo-Wschodniej cenią demokrację jako system polityczny i doceniają członkostwo swoich krajów w instytucjach euroatlantyckich. Kraje byłego Układu Warszawskiego, jak twierdzą analitycy GLOBSEC, „nadal postrzegają gwarancje bezpieczeństwa zapewniane przez NATO jako nadrzędne dla ich bezpieczeństwa i stabilności”. Tak więc poparcie dla członkostwa w NATO waha się od 54 proc. w Bułgarii do 89 i 84 proc. odpowiednio w Polsce i na Litwie. Różnice te można prawdopodobnie przypisać geografii i historii, ale regionalna średnia dla Europy Środkowo-Wschodniej wynosi 73 proc.

W tym sensie postkomunistyczny „powrót do Europy” wydaje się nieodwracalny. Jednakże równolegle do tego, można zaobserwować inny interesujący trend. W Europie Środkowo-Wschodniej, 42 proc. respondentów wierzy, że posiadanie autokratycznego przywódcy, który „nie musi przejmować się parlamentem ani wyborami” byłoby dobre dla ich kraju.

Warto zauważyć, że niektórzy zagorzali atlantyści Europy Środkowej, jak Litwa (46 proc.), znajdują się nie aż tak daleko za regionalnym „liderem” Bułgarią, gdzie 62 proc. utrzymuje, że zniesienie uciążliwych procedur parlamentarnych może być dobrym pomysłem. Gdy mowa o konkretnych wzorach do naśladowania, w Polsce i na Litwie aprobata dla Władimira Putina (12 i 13 proc.) jest, co było do przewidzenia, dużo niższa niż w Bułgarii (70 proc.) czy na Słowacji (50 proc.). W Polsce jednak odsetek osób, które uznają „pozaparlamentarne” przywództwo za pożądane (34 proc.) jest trzykrotnie wyższy od liczby fanów Putina, a na Litwie prawie czterokrotnie.

Wyniki te sugerują następującą hipotezę roboczą: ponieważ sympatia do rządów dyktatorskich jako takich może być znacznie wyższa niż aprobata dla konkretnych przywódców autorytarnych, nieufność wobec tych ostatnich może wynikać raczej z przyczyn historycznych, kulturowych i geostrategicznych niż z formy rządów, jaką ci autokraci praktykują. W ten sposób wracamy do wcześniejszej uwagi na temat pamięci zbiorowej i współczesnej polityki.

Silna niechęć do konkretnych reżimów dyktatorskich, czy to w przeszłości, czy obecnie, nie oznacza odporności na autorytaryzm.

Analitycy przypisują pandemii i nieudolnemu zarządzaniu kryzysowemu regionalny wzrost sympatii do rządów autorytarnych (co widać gdy porównamy wyniki sondaży z tymi z 2020 r.).

Poza tym obserwujemy tu bardziej ogólny paradoks. Ludzie żyjący w społeczeństwach demokratycznych mogą chwalić postrzegane korzyści z autorytaryzmu, takie jak szybkie podejmowanie decyzji czy charyzmatyczne przywództwo, ale jednocześnie nie muszą ponosić kosztów faktycznego życia w dyktaturze.

W ten sposób powracamy do niejednoznaczności, które często towarzyszą Europie Środkowej jako konstruktowi. Obecnie to poczucie bycia pomiędzy Zachodem a Wschodem. Geopolityczne wyobrażenia są zazwyczaj ściśle związane z normatywnymi preferencjami, wartościami i tożsamościami. Wielu dzisiejszych mieszkańców Europy Środkowej postrzega siebie jako niezupełnie zachodnich, ale niewielu byłoby gotowych całkowicie rozstać się z Zachodem. Pojęcie Europy Środkowej pozostaje więc niejednoznaczne.

Mówi się czasem, że integracja europejska jest „ofiarą własnego sukcesu”. Członkostwo w euroatlantyckim porządku międzynarodowym z pewnością nie uczyniło z Europy Środkowo-Wschodniej raju na ziemi. Przyniosło jednak temu regionowi szereg dóbr, z których brak wojny i tyranii jest podstawowym, jeśli nie najważniejszym. Obecna tendencja Europy Środkowej do przeciwstawiania się Zachodowi, który jest rzekomo zbyt „liberalny” jak na środkowoeuropejskie gusta, a także sympatia do rządów despotycznych są w ostatecznym rozrachunku również (nieco nieoczekiwanymi) produktami ubocznymi tego historycznego osiągnięcia. Dzięki niemu, region stał się względnie bezpieczny i stabilny, co niektórzy uznają za pewnik.

Wszak „mentalność lokatora”, o której mówi Krastev, jest możliwa tylko wtedy, gdy lokator jest pewien, że nie czeka go eksmisja i że przysłowiowy „powrót do Europy” jest nieodwracalny.  Wydaje się, że jest to nowy środkowoeuropejski paradoks, z którym obserwatorzy tego regionu będą musieli żyć w najbliższych latach.

Fot. Sasha Freemind / Unsplash.

Artykuł ukazał się w języku angielskim w Visegrad Insight i jest częścią projektu #DemocraCE.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa