List otwarty do Lecha Wałęsy
Szanowny Panie Prezydencie! Jest Pan dla mnie, jak i dla wielu Polaków, symbolem naszego polskiego sukcesu. Udało nam się zadziwić świat i zapewne samych siebie. Choć można znaleźć niedociągnięcia, to zdołaliśmy osiągnąć to, o czym […]
Szanowny Panie Prezydencie!
Jest Pan dla mnie, jak i dla wielu Polaków, symbolem naszego polskiego sukcesu. Udało nam się zadziwić świat i zapewne samych siebie. Choć można znaleźć niedociągnięcia, to zdołaliśmy osiągnąć to, o czym nasi dziadkowie nie śmieli marzyć. Sukces transformacji i Solidarności, której jest Pan symbolem, czyni z Pana autorytet nawet dla Panu niechętnych.
Z tym większym bólem przyjąłem Pana wypowiedź w radiu TOK FM w rozmowie z Jackiem Żakowskim. Powiedział Pan, że to na kapitalistach spoczywa odpowiedzialność za zapewnienie pracy i jeśli jej nie ma, to powinni zatrudniać ludzi choćby do wznoszenia piramid. Godna praca i płaca musi zostać zapewniona i trzeba ją wywalczyć i wystrajkować.
Nie jestem pewien, kogo miał Pan na myśli. Może myślał Pan o właścicielach dużych firm, którymi, jeśli się dobrze przypatrzeć, jesteśmy my wszyscy. Trudno więc tu mówić o kapitalistach. Może myślał Pan o zarządzających tymi firmami, ale to nie są kapitaliści, tylko pracownicy najemni. I tak na placu boju pozostaje jednak tylko jedna grupa – przedsiębiorcy.
Panie Prezydencie, ja jestem takim polskim kapitalistą. Mój kapitał składa się z czterech, w większości wysłużonych, samochodów oraz kilku laptopów. Razem ze wspólnikiem prowadzimy niewielką firmę informatyczną i zatrudniamy trzy osoby. Czasy bywają ciężkie i każdy dzień wypłaty jest stresem – czy wystarczy środków? Bywają miesiące i kwartały, kiedy nie wystarcza i kwoty na wypłaty uzupełniamy z własnych oszczędności, sami nie pobierając z firmy żadnych pieniędzy. Wszystko zależy od tego, ile usług uda się nam zakontraktować i wykonać.
Moja firma nie jest wyjątkiem. Połowa firm w Polsce należy do takich jak ja kapitalistów, zatrudniamy też połowę ludzi pracujących, wypracowując prawie połowę PKB. Nie mamy przy tym żadnych zabezpieczeń socjalnych, płatnych urlopów, zasiłków. Nasz pracownik ma zagwarantowaną pensję, ale o nasze dzieci i rodziny nie troszczy się nikt. Co więcej, wcale nie domagamy się specjalnego traktowania, nie demonstrujemy, nie wywołujemy zamieszek. W zasadzie chcemy, by państwo zostawiło nas w spokoju i nie utrudniało nam coraz bardziej działalności, ale nawet tak prostego postulatu nie daje się od lat skutecznie wdrożyć. Jednocześnie płacimy nasze podatki w Polsce i utrzymujemy miejsca pracy w naszym sąsiedztwie i nie przenosimy się tam, gdzie praca jest najtańsza. Stanowimy często o istnieniu lokalnych społeczności, zapewniając utrzymanie wielu rodzinom. Nie znaczy to, że wszyscy przedsiębiorcy są święci, ale źli ludzie trafiają się we wszystkich profesjach.
Jest Pan symbolem walki o ludzi pracy i my też jesteśmy ludźmi pracy – bardzo często ludźmi ciężkiej pracy po kilkanaście godzin na dobę. Ciągle niepewni jutra, nieobjęci żadnymi przywilejami kodeksu pracy co do czasu pracy, warunków jej wykonywania czy jakimikolwiek innymi. Kto, jak nie Pan, mógłby stanąć w naszej obronie?
Tymczasem zdecydował się Pan dołączyć do szalejącej nagonki na nas, tworzącej wielce niesprawiedliwy obraz przedsiębiorcy – prywaciarza, oszusta, wyzyskiwacza, od którego trzeba sobie wystrajkować miejsca i warunki pracy. Stawia Pan tezy, że wywołujemy bezrobocie, bo moglibyśmy zatrudniać więcej – choćby do budowy piramid. Skoro tego nie robimy, to zapewne z powodu złej woli. W jaki sposób mamy zrealizować ten postulat, skoro często już przy istniejących załogach przetrwanie nie jest możliwe? Mniej niż jedna czwarta nowych firm dożywa swoich trzecich urodzin. Z czego mamy utrzymać nasze rodziny, skoro za nowe piramidy nikt nam nie zapłaci?
Przygnieceni niechęcią społeczną i wręcz wrogością struktur państwowych, zastaliśmy dodatkowo obciążeni przez Pana odpowiedzialnością za wydarzenia, na które nie mamy wpływu i zadania poza naszymi możliwościami. Dlaczego osoba o tak wielkim wyczuciu społecznym zdecydowała się na wybranie za kozła ofiarnego grupy społecznej, która i tak jest obciążona ponad miarę? Czy jeśli pod nasze okna przyjdzie tłum z pochodniami, żądający ukarania nas za kryzys, umowy śmieciowe i bezrobocie, to będzie Pan stał na jego czele i przyjmie Pan odpowiedzialność za to, co się wydarzy? Jak pokazuje przykład Grecji, gdzie polała się krew, niewiele trzeba, by stało się nieszczęście, zaś podburzyć ludzi przeciwko szablonowemu wrogowi jest łatwo.
Proszę zatem, by postrzegał Pan nas nie poprzez związkowy szablon kapitalistów-wyzyskiwaczy, ale jako ciężko pracujących ludzi obarczonych niechęcią otoczenia i wieloma obowiązkami przy niewielkich zabezpieczeniach społecznych. Proszę pomóc nam przełamać stereotypy nas otaczające zamiast wpychać nas w nie coraz głębiej.
Z wyrazami szacunku,
Tomasz Kasprowicz
Jeden komentarz “List otwarty do Lecha Wałęsy”