LINDER: System otwarty
W ustroju zdecentralizowanym jest więcej punktów wejścia - mówi szwajcarski profesor Wolf Linder w rozmowie z Wojciechem Przybylskim i Piotrem Górskim
Wojciech Przybylski: Jak rozwija się społeczeństwo obywatelskie w państwie zdecentralizowanym, jakim jest Szwajcaria?
Wolf Linder: Szwajcaria to państwo, które rozwinęło się oddolnie, dzięki rolnikom i mieszkańcom miast. Trzysta lat temu nie było wyraźnego podziału między władzą polityczną, społeczeństwem obywatelskim, a nawet gospodarką. Społeczności składały się z takich organizacji jak kościoły czy izba gmin, i to one zarządzały lokalnymi zasobami.
WP: Dobrami wspólnymi.
Jest takie niemieckie słowo Genossenschaften, które oznacza społeczność działającą na rzecz wspólnych zasobów.
Przez ostatnie stulecia Szwajcaria wypracowała ogromne bogactwo, na które składa się właśnie praca organizacji, które nie są związane z władzą państwową, nie są też częścią gospodarki komercyjnej. Działają one na rzecz wspólnot, kościołów czy klubów, a także różnych zrzeszeń, na przykład muzycznych. Niezależnie od swojej formy odgrywają ważną rolę.
WP: Czy ten stan to tylko historyczna zależność, czy w epoce cyfrowej społeczeństwo obywatelskie może przybierać również inne formy i kwitnąć?
Cyfryzacja jest potężnym instrumentem mobilizującym ludzi w krótkim czasie na rzecz konkretnego celu lub rozwiązania konkretnego problemu. W tym sensie zmienia krajobraz społeczeństwa obywatelskiego. Ale do tej pory nie zaobserwowałem tego, żeby prowadziło to do tworzenia organizacji, które są stale aktywne lub stale interweniują, czy mają określony program.
WP: Społeczeństwo obywatelskie epoki cyfrowej w większym stopniu jest napędzane poprzez zaangażowanie do podniesienia konkretnej sprawy?
Jeśli spojrzymy na młode pokolenie, to komunikuje się ono w odmienny sposób. I to, jak wygląda ta komunikacja, jak jest organizowana, jest całkowicie różne od tego, z czym się spotykałem przez większość mojego życia.
Ale jakość komunikacji to tylko jedna rzecz. Myślę, że musimy uważać przy politycznym wykorzystywaniu mediów społecznościowych. Widzimy, jak w ich ramach rozwijają się „plemiona”, które myślą tak samo i próbują odizolować się od innych opinii, w efekcie wzmacniając własne przekonania. To nie jest dobre dla demokracji. Demokracja polega na czymś innym.
W USA przeprowadzono badania, w których wzięło udział 500 demokratów i 500 republikanów. Mieli wymieniać się wiadomościami. Naukowcy myśleli, że pod koniec tego badania uczestnicy będą bardziej skłonni do słuchania się nawzajem, mniej nastawieni ideologicznie i bardziej otwarci. Jednak rezultat był odwrotny — w obu grupach stanowiska się wzmocniły, badani byli mniej tolerancyjni dla opinii przeciwników.
Moim zdaniem to doświadczenie pokazuje, że komunikacja za pomocą mediów społecznościowych obecnie nie sprzyja słuchaniu siebie nawzajem, uczeniu się od siebie, szukaniu wspólnego rozwiązania lub osiąganiu kompromisu, czyli temu, co powinna zapewniać konwencjonalna dyskusja polityczna. Nie jestem optymistą, jeśli chodzi o przydatność mediów społecznościowych dla demokracji, raczej przeciwnie.
WP: Co w takim razie może pomagać dziś w rozwijaniu demokracji? Wiadomo, że do sprawnego funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego potrzebne są odpowiednie zasoby, w tym finansowe. Toczy się wiele dyskusji na temat jego przyszłości.
Pieniądze są ważne również w społeczeństwie obywatelskim, ale najważniejszym zasobem jest wola ludzi do organizowania się i wspólnej pracy oraz zaangażowanie. Jest to rodzaj kapitału społecznego, który nie jest uzależniony od pieniędzy.
Piotr Górski: Czy w Szwajcarii to wystarcza?
Organizacje, które są aktywne politycznie, ale pozostają bezpartyjne, odgrywają w Szwajcarii ważną rolę w wielu dziedzinach, od ekologii po tradycyjne obszary, takie jak praca na rzecz ubogich. Ich wpływ polityczny jest wysoki, ponieważ nasz system federalny sprzyja zaangażowaniu w sprawy na poziomie lokalnym, krajowym, a nawet międzynarodowym.
Na każdym z tych poziomów obywatele mogą interweniować. Można zbierać podpisy na rzecz inicjatyw w sprawach lokalnych dróg czy szpitali, a także na rzecz nowej krajowej polityki energetycznej. Dokonują tego nie tylko partie polityczne, ale w dużym stopniu właśnie organizacje społeczne. System polityczny jest otwarty na wszystkich poziomach – od społeczności lokalnych aż do poziomu krajowego.
PG: Czy młodzi ludzie angażują się w takie działania?
Tak, na przykład w ostatnim czasie uczniowie organizują wiele strajków na rzecz ekologii. Uważają, że starsze pokolenie sprzedało naszą planetę, naszą przyrodę i chcą ją odzyskać. To jest dość duży ruch, w którym w każdy piątek biorą udział tysiące młodych osób.
Jednak nie można go przeceniać. Jeśli widzisz tysiące ludzi na ulicach, może to być tylko 1% wszystkich młodych osób. Co więcej – to jest protest, więc nie może trwać długi czas. Ponadto nie możemy uznawać, że takie działania zmienią wszystko. Dla polityków to jednak sygnał, że dana kwestia jest ważna, dzięki czemu mogą próbować przełożyć ją na długoterminową politykę.
PG: Czy system zdecentralizowany wzmacnia angażowanie się społeczne młodzieży?
W takim systemie jest więcej punktów wejścia. Jeśli miejscowi mają duże kompetencje w swoich sprawach, to wtedy warto jest wyjść na ulice dla lokalnej sprawy.
Wolf Linder – profesor emerytowany, pracował w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu w Bernie. Prowadził badania porównawcze dotyczące polityki Szwajcarii, demokracji bezpośredniej, zachowań wyborczych, federalizmu i demokratyzacji w krajach rozwijających się.
Fot. Andrzej Szeliga (Ma Sound Service)