Kurdowie nie chcą umierać za Mosul

Kurdowie są dumni z tego, że udało im się powstrzymać Państwo Islamskie, ale nie widzą powodu, dla którego mają być główną siłą walczącą z radykałami


W zachodniej prasie pojawiają się spekulacje dotyczące odbicia Mosulu, analizy dotyczące możliwego terminu przeprowadzenia tej operacji, sił, które zostaną użyte oraz tego, na ile zaangażują się Amerykanie.

W podobnym tonie utrzymane są publikacje kurdyjskie. Aktualny numer Kurdish Globe niemal w całości poświęcony jest zagrożeniu ze strony Państwa Islamskiego, rozmowom prowadzonym przez miejscowe władze ze światowymi liderami w celu uzyskania jak największego wsparcia (broń, instruktorzy, fundusze), a przede wszystkim temu, kiedy i jak odbity zostanie Mosul. Można więc odnieść wrażenie, że Kurdowie są (prawie) gotowi do odbicia miasta położonego 90 km od ich stolicy (Erbil).

Wśród samych Kurdów nastawienie do tej operacji nie jest tak jednoznacznie pozytywne. Są wręcz tacy, którzy uważają, że ani jeden Peshmerga nie powinien umierać za Mosul.

Źródłem takiej postawy są m.in. działania samych mieszkańców Mosulu, którzy – w najlepszym wypadku -zachowywali bierność podczas zajmowania miasta przez Państwo Islamskie. Niemal dwumilionowe miasto zostało opanowane i jest kontrolowane przez 3-5 tys. radykalnych islamistów. Nie byłoby to możliwe bez wsparcia miejscowej ludności.

Mieszkańcy Mosulu, jak powiedział nam jeden z rozmówców w Erbilu, przyjęli w ubiegłym roku założenie, że „przeciwko irackiemu rządowi są gotowi sprzymierzyć się z każdym, nawet z samym diabłem”.

Niechęć do rządu w Bagdadzie jest na północy Iraku powszechna. Oskarża się go o drenowanie tego obszaru, wyciąganie z niego pieniędzy i pozbawienie jakiegokolwiek wsparcia. Kurdów utwierdza to w dążeniu do niepodległości. Uważają, że skoro rząd iracki nie traktuje ich jako partnerów, to nie ma powodu, dla którego mieliby razem stanowić jedno państwo. Mieszkańcy Mosulu, również mający szereg zarzutów względem Bagdadu, przyjęli, jak widać, bardziej radykalną postawę. Nasz rozmówca dodał, że żal mu ich, ponieważ sami teraz widzą czym jest „sam diabeł” z którym byli gotowi się sprzymierzyć. Podkreślił, że kwestia Mosulu to problem mieszkańców tego miasta oraz rządu w Bagdadzie – i nie powinno się w to angażować Kurdów.

unnamed

Wśród mieszkańców Erbilu słychać też inne, mniej radykalne słowa dotyczące ewentualnego odbicia Mosulu. Część naszych rozmówców podkreślała konieczność podjęcia walki o to miasto, ale pod warunkiem znacznie większego zaangażowanie wojska irackiego i społeczności międzynarodowej. Kurdowie uważają bowiem, że IS stanowi zagrożenie powszechne, zatem nieliczne i słabo  wyposażone oddziały kurdyjskie nie mogą brać na siebie – tak, jak do tej pory – ciężaru walki z radykalnymi islamistami.

Rozmowy z mieszkańcami kurdyjskiej stolicy przynoszą zupełnie inny obraz od tego, który wyłania się z prasy. Nie ma „nastroju wyczekiwania” na atak, nie odczuwa się jakiejkolwiek „gotowości do natychmiastowego podjęcia szturmu” na Mosul.

Kurdowie są dumni z tego, że udało im się powstrzymać zwycięski pochód IS, ale nie widzą powodu, dla którego mieliby być teraz główną siłą walczącą z radykalnymi islamistami.  Uważają, ze swoje już zrobili i nadszedł czas, by walczyć zaczęła iracka armia wspierana przez społeczność międzynarodową.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa