Kultura w niebezpieczeństwie
Wystąpienie Claude’a Bartolone’a. Sobota, 19 grudnia 2009, MC 93 Bobigny Panie i Panowie, Świadomie i z powagą chciałem się spotkać dziś z wami, głównymi aktorami życia kulturalnego naszego departamentu. I nie ma znaczenia, czy jesteście […]
Wystąpienie Claude’a Bartolone’a. Sobota, 19 grudnia 2009, MC 93 Bobigny
Świadomie i z powagą chciałem się spotkać dziś z wami, głównymi aktorami życia kulturalnego naszego departamentu. I nie ma znaczenia, czy jesteście wybranymi członkami społeczności lokalnej, artystami, czy decydentami placówek kulturalnych. A wszystko to, Panie i Panowie, dlatego, że chwila, w której doszło do tego spotkania, jest ważna i uroczysta. To chwila, która nakazuje, aby zapomnieć na moment o wszelkich podziałach.
Zapomnijmy więc dziś rano o wszelkich departamentalnych granicach. Oczywiście, kultura w Departamencie Seine-Saint-Denis jest zagrożona w sposób szczególny. Ale gdy wzniesiemy się ponad regionalizmy, zauważymy, iż wyjątkowość francuskiej kultury [l’exception culturelle française – przyp. tłum.] w ogóle stanie się problemem, jeżeli, tragicznym zrządzeniem losu, pozostaniemy jedynie milczącymi świadkami pewnych faktów. W tej dziedzinie Departament Seine-Saint-Denis nie może pozostać ostatnim bastionem, ale winien stanowić punkt zwrotny batalii na rzecz kultury.
Wydaje mi się, że jesteśmy, wszyscy tutaj zgromadzeni, wizerunkiem kultury XXI wieku, i że wielkie dzieło na rzecz obrony właśnie tej kultury powinno rozpocząć się dziś, właśnie tu. I że to dzieło powinno objąć cały kraj. W tym także pojawi się bowiem bez wątpienia prawdziwa troska o naszą narodową tożsamość [nawiązanie do szeroko komentowanej debaty o tożsamości narodowej – identité nationale, którą rozpoczął minister imigracji Eric Besson – przyp. tłum.]
Dzisiejszego ranka nie powinno być między nami politycznych granic. Bo reprezentujemy tutaj wszyscy siły postępu. Oczywiście, wybory regionalne, które odbędą się za kilka tygodni, będą stanowić próbę zaznaczenia różnic w duchu partii, które będą ze sobą konkurować… Ale wobec stawki, która jest dziś naszym celem (to jest po prostu – wobec konieczności utrzymania życia kulturulanego naszego kraju), zapewniam was: nie ma miejsca na obronę małych, egoistycznych interesików. Duchem, który powinien nas dziś zjednoczyć, jest duch świętej jedności.
Panie i Panowie, zacznijmy więc dziś w Seine-Saint-Denis. Ci, którzy znają ten departament, wiedzą, że posiada on dwie twarze: tę, którą tuczą się media, pisząc o miejskich i społecznych problemach [to nawiązanie do ataków młodocianych przestępców na autobusy kursujące do Seine-Saint-Denis – przyp. tłum.], które znamy wszyscy, i tę drugą, której nikt nie może zanegować, gdyż jest naszą siłą. Bo to departament bogaty w wydarzenia kulturalne, promieniujące na cały kraj festiwale i narodowe teatry we wspaniałej obsadzie.
Prasa zachwyca się, systematycznie opisuje wydarzenia kulturalne w Seine-Saint-Denis: w ubiegłym tygodniu, cała szpalta „Libération” została poświęcona festiwalowi H2O w Aulnay-Sous-Bois. Nie wolno pominąć także niezliczonych wręcz materiałów prasowych poświęconych wielkiej retrospektywie Lev Dodine, zorganizowanej przez MC 93, czy spektaklom cyrku w Bagnolet. Wszystkie te inicjatywy odbyły się przy aktywnym wsparciu departamentu. To krajowe i międzynarodowe uznanie stanowi powód naszej dumy i nadziei, że publiczna akcja na rzecz kultury stanowi niezaprzeczalną wartość. Zresztą, publiczność nigdy się nie myli. Stąd jej masowy udział w tych wydarzeniach.
W chwili, gdy Francja za pośrednictwem Rady do Spraw Twórczości Artystycznej chlubi się swoimi „Nocami Muzeów” i za wszelką cenę chce skoncentrować swoją aktywność kulturalną tylko w zachodniej części Paryża, to tego rodzaju działalność, jaką wykazuje w dziedzinie kultury Seine-Saint-Denis, stanowi dla mnie wielki atut. Działalność ta utwierdza mnie w przekonaniu, że Seine-Saint-Denis nie potrzebuje „tymczasowych form kultury” [formes culturelles précaires – przyp. tłum.] – by użyć tutaj terminów użytych w raporcie Marin Karmisz – proponując swoim mieszkańcom, a także mieszkańcom całego regionu Ile-de France, wyśmienity program kulturalny.
W momencie, gdy muzealnictwo narodowe dotknięte jest poważnymi strajkami z powodu RGPP [Révision générale des politiques publiques – rozpoczęty w 2007 r. program restrukturyzacji administracji publicznej – przyp. tłum.], który przewiduje poważną redukcję zasobów ludzkich w muzeach i trwale zagraża akcjonariatowi publicznemu państwa w tym obszarze, nasz departament z dumą może podkreślić, jak wielką ilość środków rozdysponowuje na rzecz kultury. Była to suma 20,5 milionów euro w 2009 roku.
W okresie, gdy rząd organizuje podejrzane procedury, aby następnie przeprowadzić dziwne nominacje w organizacji krajowych placówek kulturalnych, my możemy być dumni z wyborów, których dokonaliśmy w tym roku.
Z naszymi trzema spośród sześciu działających w Regionie Ile-de-France Narodowych Centrów Dramatycznych, z MC 93 w Bobigny, z dwoma koncesjonowanymi scenami w Tremblay i w Blanc-Mesnil, z dwoma teatrami miejskimi, z dwudziestoma kinami oraz piętnastoma innymi miejscami dla prezentacji artystycznych, Seine-Saint-Denis wydaje się miejscem godnym dla tworzenia i rozprzestrzeniania aktywności kulturalnej na rzecz publiczności. Z dwoma krajowymi szkołami cyrkowymi: ENACR i Akademią Fratellini’ego, z Krajową Szkołą Kina Louis’a Lumière w Noisy-leGrand, każde niemal powołanie artystyczne znajdzie na tej ziemi swoje spełnienie.
Liczne są także festiwale, których renoma przekracza departamentalne granice: Banlieue Bleue [Niebieskie Przedmieście – przyp. tłum.], Międzynarodowe Spotkania Choreograficzne, Africolor, Festiwal Saint-Denis, Côté Court – Seine-Saint-Denis jest prawdziwym laboratorium, w którym każdego dnia wykluwa się nowa jakość kultury.
Jest mi tym łatwiej mówić o tym jedynym w swoim rodzaju pejzażu kulturalnym, że nie jest on wyłącznie moją zasługą. To fantastyczne dziedzictwo zawdzięczamy ludziom wizjonerom, takim jak Georges Valbon, czy Jack Ralite. Bez nich nie byłoby Zingaro w Aubervilliers ani Salonu Książki i Prasy Młodych w Montreuil. Bez nich i bez ich następców – tu ukłon w stronę Hervé Bramy’ego – nie byłoby Biennale Art Grandeur Nature (Biennale Sztuki Naturalnych Rozmiarów), ani tego wszystkiego, co stanowi o tym prawdziwym bogactwie kulturalnym dzięki pobytowi w naszym departamencie różnych obcych artystów, teatrów miejskich, kin.
Ziemia ta stanowi odpowiednie podłoże, by prowadzić i kontynuować ambitną politykę kulturalną przeznaczoną dla ogółu mieszkańców regionu. Od półtora roku departament angażuje się w konsolidację, utrwalenie tego wszystkiego, co istnieje, i co stanowi o jakości działań w dziedzinie kultury na terenie Seine-Saint-Denis; przyczynia się także do tego, aby objąć tą akcją wszystkich obywateli.
W naszym przekonaniu bowiem kultura jest impulsem do rozkwitu i emancypacji mieszkańców tego departamentu. Dlatego poświęcamy jej każdego roku należną część naszego budżetu.
Przyjmować artystów jako rezydentów w mieście, w gimnazjach, wspierać stowarzyszenia oraz wszelkie inne struktury, aby faworyzować twórczość artystyczną, wspierać, a czasem także inicjować wielkie przedsięwzięcia kulturalne – oto kierunki naszej politycznej akcji w dziedzinie kultury. Departament od dziesięcioleci dotknięty kryzysem socjalnym potrzebuje kultury, aby żyć.
Departament, który ma ambicje stać się azylem dla różnorodności, winien uczynić przejrzystymi dla niej wszelkie artystyczne środki wyrazu. Nasze przedsięwzięcia kulturalne są takie, jak nasze terytorium. Staramy się uczynić je atrakcyjnym, staramy się zachęcić do tego, aby je odwiedzać, słowem: staramy się zakwestionować stygmatyzujące myślenie o przedmieściach. Kultura nie jest, być może, tą dziedziną, w której konkurencyjność jest czymś automatycznym i obowiązkowym. Jednakże jest ona zapisana w kodzie genetycznym naszego departamentu. Ona jest immanentnie powiązana z tym, czym jesteśmy. Ona jest źródłem naszej wspólnej tożsamości.
Od 2008 roku chcieliśmy pójść dalej i skończyć z tym stereotypem, który, choć nigdy nie został wyrażony wprost, to jednak rzucał cień na dyskusje. Mówiło się, że departament finansuje przedsięwzięcia kulturalne w miejscowościach i tak już nasyconych wszelkiego rodzaju dotacjami i stowarzyszeniami.
Aby zatrzeć to mylne przekonanie, nie do końca uprawnione, wyraziłem życzenie, aby Rada Departamentu poprzez stosowne, indywidualne umowy, tworzyła związki partnerskie z każdym miastem departamentu. Pozwoli to miejscowym radnym rozwijać te lokalne projekty, które ocenią jako istotne dla swojego miasta i jego mieszkańców. Te umowy o współpracy, z których wiele jest właśnie w trakcie podpisywania, pozwolą nam lepiej zrozumieć specyfikę każdej gminy, aby móc lepiej im pomagać.
„Kultura i sztuka w gimnazjum” to nasz nowy program. Wyraża on ambicję upowszechniania edukacji artystycznej w środowisku gimnazjalistów – 90 artystów w 115 na 120 gimnazjów. Oto projekt, którego założeniem jest wymagająca mobilizacja, bezprecedensowo angażująca takie środki materialne i ludzkie.
Konfrontacja uczniów z artystami i ich dziełem to pewnego rodzaju wyzwanie dotyczące przyszłości, ale również sposobność pozyskania nowej publiczności – publiczności jutra.
Mamy jeszcze mnóstwo innych projektów, które należałoby wcielić w życie… Ale aby wyzwalać nowe ambicje i wzmacniać istniejące – a to będzie drugim punktem mojego wystąpienia – należy określić pewną przyszłościową perspektywę.
Departament zobowiązał się zorganizować Agendę 21. W ramach tego przedsięwzięcia zaprezentowanych zostanie szereg realizacji artystycznych i kulturalnych. Gdy mówi się o Agendzie 21, należy rozumieć pod tym pojęciem trwały rozwój; kto mówi „trwały rozwój” myśli oczywiście: „przyszłość”. Tymczasem mnie dziś trudno rozmawiać z wami o dniu jutrzejszym.
Choć w naszym departamencie w 2009 roku utrzymaliśmy, a nawet zwiększyliśmy budżet przeznaczony na kulturę, to dziś nie jestem w stanie gwarantować niczego na 2010 rok. Mogę wręcz powiedzieć, że budżet wykonany w 2009 roku nie może być gwarantowany w 2010. Już od wielu lat bowiem departament boryka się z finansową zapaścią.
Państwowemu transferowi kompetencji nigdy nie towarzyszyły stosowne kompensaty finansowe. Działo się tak wbrew zapewnieniom rządu premiera Raffarin z 2004 roku. Utrzymanie dróg, zapomogi dla najgorzej zarabiających, zapewnienie funkcjonowania gimnazjom i pensje dla części personelu tych szkół, to tylko niektóre z tych najbardziej kosztownych przedsięwzięć, które musimy dziś zrealizować. I nie możemy się ich pozbyć, gdyż leżą one w naszych kompetencjach.
Do dnia dzisiejszego państwo winne jest Departamentowi Seine-Saint-Denis kwotę 485,9 milionów euro! To są właśnie te podstępne źródła kryzysu, a kultura jest pierwszą dziedziną, która płaci koszta tej zapaści. Gdy państwo nie podwyższa – albo prawie nie podwyższa – budżetu przeznaczonego na kulturę, a szczególnie w dziedzinie widowisk, to kto jest proszony o pomoc, aby kultura mogła jeszcze mimo to egzystować w terenie? Odpowiedź jest jedna: wspólnoty lokalne. A cóż my możemy zrobić, jeśli nie odpowiedzieć „tak”, gdy tylko to jest możliwe, skoro zdajemy sobie sprawę, jakie straszliwe konsekwencje dla równowagi wspólnoty lokalnej miałaby odpowiedź „nie”?
Prezydent, który przywdział na tę okazję chłopską sukmanę, czyni zarzut wspólnotom lokalnym, że ich budżety są zbyt wysokie, że podwyżki podatków są przesadzone, podczas gdy koniecznością jest właśnie łagodzenie skutków odchodzenia państwa od dofinansowywania inicjatyw lokalnych.
Tymczasem rachunek jest prosty: budżet 2010 jest przygotowywany w warunkach tak trudnych, że we wszystkich dziedzinach, również w dziedzinie kultury, należy sie liczyć z bardzo poważnymi ograniczeniami. Ale również inne niebezpieczeństwo dotyczące przyszłości departamentu, równie istotne jak finansowa pętla, zawisło nad reformą wspólnot lokalnych, przewidzianą przez rząd.
Poczynając od stycznia 2010, podatek zawodowy [taxe professionnelle: podatek opłacany przez lokalne przedsiębiorstwa – przyp. tłum.] ulega likwidacji – po prostu. Tymczasem stanowi ona połowę wpływów fiskalnych departamentu. Bez tego źródła trudno wyobrazić sobie lokalne inicjatywy wspierania działań w sferze kultury. Możliwości rady departamentalnej będą więc zerowe. Żeby nie pójść dalej i nie powiedzieć, że wobec innych priorytetów staną się one zakazane.
Reforma ta jest prawdziwą próbą sił skierowaną przeciwko wspólnotom lokalnym, a departamentom w szczególności. Pięćdziesiąt lat decentralizacji w sferze kultury jest bezpośrednio zagrożone przez tę nową ustawę. To niemal cały system społeczny, który przez tę ustawę popada w ruinę. W tym stanie rzeczy, dyskusja na temat reguły właściwości traci sens. To, czy będziemy mieli prawo interweniować w tej czy innej dziedzinie, w gruncie rzeczy nie będzie miało żadnego znaczenia: bez środków finansowych daleko nie zajedziemy.
W tempie, które narzuca nam rząd, przy uwzględnieniu naruszenia naszej autonomii politycznej i finansowej, naprawdę nie widzę sposobu, w jaki moglibyśmy wypełniać naszą rolę w utrzymywaniu naszego wsparcia w dziedzinie kultury.
Zrozumieliście więc zapewne, że najwyższy czas, by nastąpiła pełna mobilizacja na rzecz departamentu i społeczności lokalnej, a także – a może przede wszystkim – na rzecz kultury, która wzbogaca tę wspólnotę i tę ziemię i która składa się na wyjątkowość naszego kraju. I właśnie z tej lokalnej historii, z tego departamentalnego bogactwa należy uczynić narodowy cel.
Cały ów model publicznej polityki na rzecz kultury należy więc poddać analizie. Bo nie tylko RGPP, ale także reformy wspólnot lokalnych i zlikwidowanie podatku zawodowego – wszystko to sprowadza się do hasła:
„Uwaga! Kultura w niebezpieczeństwie.”
W 2006 roku, gdy ówczesny rząd przeprowadzał swoje pierwsze budżetowe cięcia w dziedzinie kultury, aby złagodzić nieco ten gwałtowny i trwały spadek nakładów, wy wszyscy dziś tutaj obecni zmobilizowaliście się pod hasłem: „Działać razem na rzecz kultury Seine-Saint-Denis”.
Życzyłbym sobie dziś, aby departament Seine-Saint-Denis, którego promieniowanie kulturalne nie wymaga już żadnego uzasadnienia, stanął na czele ruchu społecznego. Jego celem byłaby obrona dobra publicznego, jakim jest kultura, jej lokalnego ukorzenienie, jej międzynarodowe promieniowanie. Moglibyśmy żądać od władz:
- zaprzestania reformy mającej na celu zmiany w kompetencjach społeczności lokalnych w jej aktualnym kształcie;
- spłatę długów powstałych w budżetach społeczności lokalnych w związku ze zmianą zakresu kompetencji tych społeczności po reformie w 2004 roku;
- odejścia od pomysłu zlikwidowania podatku zawodowego.
Ogłaszam dziś narodowe hasło: „Kultura w niebezpieczeństwie”. Proszę was tu obecnych, abyście podpisali ten apel i rozpropagowali go możliwie jak najszerzej. Spodziewam się, że inne inicjatywy w tym względzie ukażą się po ogłoszeniu komunikatu Syndeac [Syndicat National des Entreprises Artistiques: Krajowy Związek Przedsiębiorstw Artystycznych – przyp. tłum.] Organizacje zawodowe i społeczności lokalne powinny się zjednoczyć i zmobilizować we wspólnym celu ochrony kultury przed groźbą, która nad nią bezpośrednio zawisła.
W tym roku raz jeszcze departament uczyni wszystko, aby ograniczyć straszliwe skutki tej sytuacji i spróbować raz jeszcze uchronić kulturę przed groźbą, która nad nią zawisła. Ale bez poważnej mobilizacji nas wszystkich na rzecz wycofania przez rząd zgubnych ustaw, będzie to chyba ostatni raz, kiedy uda nam się ochronić kulturę.
Zrozumieliście chyba wszyscy, jak wielkie zawisło nad nami niebezpieczeństwo. Grozi nam bowiem zachwianie zrównoważonego rozwoju całego kraju. Oznacza to niebezpieczeństwo powrotu nierówności terytorialnej i kulturalnej.
Dziękuję za uwagę.
Przełożył: Marcin Darmas