Krańce Internetu: Kampania samorządowa
2014 lat po narodzeniu Chrystusa kicz kampanii samorządowej zajął całą Polskę. Całą? Nie! Maleńka osada w masywie Internetu, otoczona szańcami i obozami kiczu, wciąż jeszcze stawia opór najeźdźcy. Mieszkańców Internetu wzmacnia dający nadludzką siłę śmiech. […]
2014 lat po narodzeniu Chrystusa kicz kampanii samorządowej zajął całą Polskę. Całą? Nie! Maleńka osada w masywie Internetu, otoczona szańcami i obozami kiczu, wciąż jeszcze stawia opór najeźdźcy. Mieszkańców Internetu wzmacnia dający nadludzką siłę śmiech.
Kandydaci do sejmików, rad powiatów i gmin już ścigają się o uwagę wyborców. Niestety, zamiast walczyć na programy i propozycje dla lokalnych społeczności, przyszli przedstawiciele społeczeństwa postawili na „przyciągające uwagę” badziewie i „kontrowersyjną” bylejakość. Na efekty nie trzeba było długo czekać – na Facebooku powstała już strona „Samorządowe hity kampanii”, na której zbierane są perły wyborczej reklamy z całej Polski.
Wybory samorządowe od lat charakteryzują się najniższą frekwencją, mimo że dotyczą nas w największym stopniu. Tylko jak sytuacja miałaby wyglądać inaczej, jeżeli mamy do czynienia z antyreklamą nie tylko kandydatów, ale również z ośmieszaniem całej koncepcji władzy samorządowej i demokracji lokalnej.
Kto pójdzie na wybory, wiedząc, że kandydat ma „jedną żonę od 40 lat”? Kogo przyciągnie hasło „do tańca i do różańca”? Kto przy zdrowych zmysłach porównuje się do Kennedy’ego? Nie wspominając już o warstwie wizualnej, która wygląda, jakby w Polsce trwały wyścigi na kiczowatą bylejakość.