Redakcja „Kronosa” przygotowała numer monograficzny poświęcony myśli Theodora Wiesengrunda Adorno. To ważne wydarzenie dla wszystkich zainteresowanych dorobkiem Szkoły Frankfurckiej, który po polsku ukazuje się stopniowo – bywa, że i z ponad półwiecznym opóźnieniem – oraz w pewnym rozproszeniu.
W ostatniej dekadzie luka sukcesywnie się zmniejszała. W 2005 roku wydano wybór szkiców Adorna „O literaturze” w tłumaczeniu Anny Wołkowicz. Z kolei przekład „Osobowości autorytarnej” autorstwa Marcina Pańkowa ukazał się w sześćdziesiątą rocznicę amerykańskiego wydania, w roku 2010. Wtedy też nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej wznowiono „Dialektykę oświecenia”. Chociaż wciąż nie doczekaliśmy się tłumaczeń ważnych zagranicznych monografii Adorna autorstwa Martina Jaya czy Michaela Hausera, warto odnotować publikację „Teorii krytycznej szkoły frankfurckiej” Andrzeja Szachaja (2008) oraz „Filozofii aktualności” Michała Herera (2012).
Ostatnio dla „Kronosa” Adorna tłumaczył Adam Lipszyc („Rozum i objawienie”, Kronos nr 1 (1), Warszawa 2007). Teraz w dziale „Prezentacje” otrzymujemy po polsku aż siedem tekstów: cztery wykłady ze studium o metafizyce w przekładzie redaktora magazynu Piotra Graczyka oraz trzy mniejsze szkice estetyczne. Wcześniej niepublikowane tłumaczenia są bez wątpienia wielkim atutem tego wydania.
W przypadku klasycznych prac filozoficznych, jakimi są dziś bez wątpienia teksty Frankfurtczyków, trudno mówić o dezaktualizacji. Można raczej zastanawiać się nad funkcjonowaniem klasyków we współczesnym filozoficznym obiegu, bo jak tu o ich szerszym oddziaływaniu? Dobrze czytać Adorna ze świadomością temperatury dyskusji, które są wokół niego prowadzone. Dlatego w dziale „Eseje” cieszy rekapitulacja burzliwego sporu o teorię krytyczną, który wybuchł między spadkobiercami Adorna: Peterem Sloterdijkiem i Jürgenem Habermasem. Warty odnotowania jest też soczysty komentarz Szymona Wróbla odnośnie tego sporu.
Nie da się ukryć, że szkice mają charakter akademicki, przypominają wietrzenie sal wydziałów filozoficznych. Do tego są wymagające, gęste, a nawet mało czytelne dla tych, którzy nie ukończyli solidnego kursu filozofii nowożytnej i współczesnej. Niekiedy już same tytuły mogą onieśmielić. Przykładem niech będzie artykuł Andrzeja Wawrzynowicza: „Filozofia Theodora W. Adorno jako próba ontologicznej kolonizacji na antypodach Fichteańskiej wykładni absolutnego Ja”.
(AW)
Nowy Obywatel
Ostatni numer „Nowego Obywatela” już od samego początku przedstawia się prowokująco. Nie tylko ze względu na okładkę, na której szumnie przedstawiona jest zapowiedź nowej wizji demokracji opartej w większym stopniu na udziale obywateli we władzy wykorzystujących do tego nowe technologie, głównie internet. Nawiązuje ona do tekstu Filipa Białka My, obyw@tele , w którym przedstawione są przykłady państw wykorzystujących sieć do zaangażowania większej liczby osób w proces decyzyjny. Jednak rola internetu w budowaniu demokracji nie jest dostatecznie rozpoznana, a na pewno nie jednoznaczna. Prawdopodobnie niebawem czeka nas zasyp publikacji na ten temat, dziś jednak można powiedzieć o jednym zagrożeniu, które zostało przemilczane przez autorów, a które można wyczytać z okładki, a więc – o radykalnym indywidualizmie.
Równie odważnie brzmią słowa redaktora naczelnego, Remigiusza Okraski, odnośnie dawki tekstów, które mają wykraczać poza dotychczasowa linię pisma i poglądy redaktorów, i są wyzwaniem dla nich samych. Zamiast tego otrzymujemy kolejny atak na istniejący neoliberalizm, a więc tę pragmatyczną hybrydę, którą neoliberałowie określiliby z kolei mianem socjalizmu.
Właśnie z perspektywy krytyki neoliberalizmu Srećko Horvat i Igor Štiks przedstawiają koncepcję „permanentnej transformacji” (fraza nieużyta w tekście), jako użytecznej formy sprawowania władzy na Bałkanach przez różne zewnętrzne siły. Za motyw przewodni tekstu mógłby posłużyć cytat z Emila Ciorana: „Duma kogoś, kto urodził się w jednej z kultur pomniejszych, zawsze jest raniona”. Chcąc w jak największym stopniu zapobiec temu zjawisku, jeśli to możliwe, Łukasz Maślanka przedstawia perspektywę dla Białorusi, w której z urzekającą szczerością przyznaje, że „podstawowym dobrem, jakie możemy przekazać Białorusinom, jest rzetelna ocena naszej transformacji ustrojowej, przeprowadzona z punktu widzenia niezależnej i patriotycznej lewicy”. Biorąc pod uwagę niechęć redaktorów do eksportu idei – to i tak dużo, choć nie wiem, czy narzucanie oceny transformacji jest tym, czego nasi sąsiedzi najbardziej pożądają i potrzebują.
Najciekawiej prezentują się jednak teksty, które odnoszą się do kondycji naszej cywilizacji. Krzysztof Mroczkowski próbuje przywrócić wiarę w postęp, głosząc ekonomię optymizmu opartą na humanizmie. Jednak – odkąd w XIX wieku, a na większą skalę na przełomie XIX i XX stulecia, została podważona idea postępu – trudno przebić się tak pełnej optymizmu narracji. Dlatego należy uznać Mroczkowskiego za Poetę, o którym pisze Paul Kingsnorth w swoim artykule. Szkoda więc, że angielski publicysta, rozróżniając Analityków i Poetów, tak wiele miejsca poświęca ich obecności jedynie w środowisku ekologów.
(PG)
Rzeczy Wspólne
Z okładki 10. już (kiedy to minęło?!) numeru „Rzeczy Wspólnych” spogląda na nas kościotrup ubrany w togę rektora, zza którego pleców wyziera napis KONIEC UNIWERSYTETU opatrzony nieśmiałym znakiem zapytania. Zanim uchylimy okładki i poczujemy chłód krypty, warto zatrzymać się przy tej pierwszej konfuzji – czy koniec uniwersytetu się tu stwierdza, czy przeciwnie – podaje w wątpliwość? Wstępniak – nie pozbawiony właściwego „RzW” apokaliptycznego zacięcia – potwierdza, że koniec uniwersytetu jest faktem, wobec którego należy powziąć zdecydowane kroki, przekłada się on bowiem na uszczuplenie szeregów elit naszego społeczeństwa „zdolnych do mierzenia się z coraz poważniejszymi problemami skali cywilizacyjnej”, wśród których znajdziemy między innymi „zbliżenie Waszyngtonu i Moskwy oraz Rosji i Niemiec”. Nie ma wątpliwości – lawina już nadciąga i zmiecie nas, nim się obejrzymy – tymczasem planu działania wśród straceńców brak. Przyjemność lektury tego numeru jest porównywalna do przyjemności przebywania na stypie, na której żałobnicy zamiast skoncentrować się bądź na laudacji zmarłego, bądź konfrontacji z nieuchronnym pytaniem „co dalej?”, z uporem maniaka dociekają przyczyny jego śmierci. Z uwagi na naprawdę ciekawe profilowanie tych dociekań i – nie da się ukryć – sprawność argumentacji, numer można potraktować jako godną uwagi glosę do dyskusji toczących się w rozmaitych mniej lub bardziej mainstreamowych mediach. Jednak jeśli przycisnąć „Rzeczy Wspólne” do ściany i zapytać o plan działania, padnie odpowiedź nieco rozczarowująca. Artes liberales? Srsly? Bez żadnego zająknienia? Najpozytywniejszy wydźwięk wśród tekstów w temacie numeru ma rozmowa z profesorem Piotrem Wilczkiem, m.in. kierownikiem CLAS – prawdopodobnie z tego względu, że jest najmocniej osadzona w konkretach zaczerpniętych z jego wieloletniego doświadczenia w zarządzaniu niemasowymi „kierunkami” studiów. Ale jak nigdzie indziej tu właśnie przydałoby się właściwe całemu numerowi jęknięcie żałobnika. Jakimi sposobami znów połączyć kropki prowadzące od wszechstronnie wykształconego studenta do zaangażowanego społecznie obywatela pełniącego wysokie funkcje państwowe?
(MMal)