Koniec czarnej serii
Gdybym był zwolennikiem spiskowej teorii dziejów miałbym po dniu dzisiejszym pewność istnienia spisku Donalda Tuska i Rzeczpospolitej przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jako, że w spiski nie wierzę to ogłaszam koniec czarnej serii pechowych wydarzeń dla szefa […]
Gdybym był zwolennikiem spiskowej teorii dziejów miałbym po dniu dzisiejszym pewność istnienia spisku Donalda Tuska i Rzeczpospolitej przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jako, że w spiski nie wierzę to ogłaszam koniec czarnej serii pechowych wydarzeń dla szefa rządu.
Trudno bowiem wyobrazić sobie splot wydarzeń bardziej korzystny dla partii rządzącej szarpanej ostatnio przez ocierającą się o merytorykę opozycję. Niemalże dowód na zamach przedstawiony przez Rzeczpospolitą okazał się popisem niekompetencji. Z faktu, że detektor nie wykluczył obecności na wraku materiałów wybuchowych wysnuto wniosek, że one się tam znajdowały. Typowa w naszych mediach pomyłka idącego na skróty i niezbyt dobrze merytorycznie przygotowanego dziennikarza. Zresztą na tą przypadłość cierpią wszelkie redakcje – nie tylko te zajmujące się lotnictwem. Tymczasem ekspertyzy powstaną za pół roku i nikt o nie nie zapyta.
Natychmiastowa reakcja Prezesa Kaczyńskiego przypominała szarżę na czerwoną płachtę. Wyraźnie było widać, że tygodnie przybierania maski merytoryki i przemilczania Smoleńska dały się we znaki. Prezes przegonił nawet dyżurnego wyznawcę wersji zamachu Antoniego Macierewicza. Wyraźnie stwierdził, że zamach miał miejsce, rząd przynajmniej mataczył, a współudziału wykluczyć się nie da. Zatem Trybunał Stanu i więzienie dla wszystkich zaangażowanych z Premierem na czele.
W ten prosty sposób serie debat, starających się sprawiać wrażenie merytorycznych, straciły wszelką wiarygodność. Znowu widać, że jedynym celem Prezesa jest zemsta za Smoleńsk i to zemsta personalna wobec ściśle określonych osób. Cała merytoryka odeszła w niepamięć wraz z profesorem Glińskim, który zapewne poświeci się teraz badaniom naukowym. Wraz z nim odejdzie zaś umiarkowana część elektoratu, z którą flirtował PiS.
Na szczęście do wyborów jeszcze trzy lata więc zmianę oblicza partii uda się jeszcze kilka razy przeprowadzić. Duża część wyborców bardzo by chciała alternatywy dla PO, ale glosować na pieniaczy wstyd. Można więc spodziewać się powrotu PO na zwycięzcę sondaży. Tak jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.