Kapitaliści, Oburzeni i Wałęsa
Jacek Żakowski i Lech Wałęsa na antenie radia Tok FM przeprowadzili ciekawą rozmowę między innymi dotyczącą sytuacji społeczno-gospodarczej. Pomimo świetnych wyników Polski jest źle – bezrobocie jest wysokie, ilość umów śmieciowych najwyższa w Europie, zarobki […]
Jacek Żakowski i Lech Wałęsa na antenie radia Tok FM przeprowadzili ciekawą rozmowę między innymi dotyczącą sytuacji społeczno-gospodarczej. Pomimo świetnych wyników Polski jest źle – bezrobocie jest wysokie, ilość umów śmieciowych najwyższa w Europie, zarobki niskie, a ludzie uciekają z kraju. Wszystko to prawda – zastanawiająca jest jednak recepta na to zło, ogłoszona przez byłego prezydenta – kapitaliści powinni wszystkim zapewnić pracę, choćby przy budowie piramid. W innym przypadku wybuchnie rewolucja- niech zatem zatroszczą się o pracę dla wszystkich albo oddadzą bogactwo.
Kapitaliści, ale którzy?
Jest jednak niejasne, kim jest kapitalista, który miałby być odpowiedzialny za pełne zatrudnienie. Czy jest nim drobny przedsiębiorca zatrudniający kilka osób? W większości takie firmy nie mogą pozwolić sobie na większe zatrudnienie, bo po prostu zbankrutują. I tak połowa z nich upada niedoczekawszy drugich urodzin. Często trudno już odróżnić przedsiębiorcę od osoby na „śmieciowym” samozatrudnieniu. Są to ludzie pracujący najciężej, w największej niepewności i stresie, bez płatnych urlopów, zwolnień lekarskich, norm czasu pracy czy BHP. Mają szanse na zostanie bogaczami, ale równie dobrze mogą popaść w ruinę przy najmniejszych przeciwnościach losu. Jednocześnie budują oni prawie połowę naszego PKB, płacąc podatki w Polsce i nie transferując miejsc pracy do Chin. Nie o tych kapitalistów chyba chodziło byłemu prezydentowi – trudno wskazać dziś grupę społeczną bardziej przyczyniającą się do zwiększenia dobrobytu nas wszystkich.
Zapewne były prezydent miał na myśli fabrykantów, właścicieli wielkich firm – tak przynajmniej zdają się rozumieć pojęcie „kapitalisty” działacze lewicowi. Tyle, że ludzie tacy w ogólnym rozrachunku mało się już liczą, gdyż majątek w rękach wielkich kapitalistów jest niewielki w porównaniu do całej gospodarki. Suma majątku 100 najbogatszych Polaków to niespełna 93 miliardy złotych, a wartość samej tylko giełdy to przeszło 800 mld złotych. Największe firmy są albo w ręku skarbu państwa, albo instytucjonalnych inwestorów, takich, jak fundusze emerytalne czy inwestycyjne, a nie poszczególnych osób. Co za tym idzie pośrednio wielkimi kapitalistami jesteśmy my wszyscy. Czyli sami mamy zapewnić sobie pełne zatrudnienie, albo oddać nasze bogactwo? Zapewne też nie o to chodziło Prezydentowi.
Być może chodziło mu o tych, którzy tymi wielkimi firmami zarządzają – szefów wielkich spółek. Tyle, że trudno ich zazwyczaj nazwać kapitalistami, ponieważ są pracownikami najemnymi, jak większość z nas. Jeśli zatrudnią ludzi do budowania piramid, to bardzo szybko pożegnają się ze swoimi stanowiskami. My jako akcjonariusze nie tolerujemy marnowania pieniędzy – i słusznie.
Kto jest odpowiedzialny za kryzys?
Co zatem miał na myśli Prezydent? Pewnie należałoby zapytać jego samego bo możliwości logicznej analizy treści wypowiedzi kończą się. Wygląda na to, że popadł on w pomieszanie pojęć, na które cierpi większość lewicowych działaczy i myślicieli z ruchem oburzonych na czele. Tradycyjny marksistowski podział na wyzyskiwanych ludzi pracujących i krwiopijczych kapitalistów stracił aktualność: okazuje się, że najwyraźniej wyzyskiwany lud spija krew z samego siebie. Stąd tez rachityczne hasła oburzonych przeciw „bankierom” i „kapitalistom” trafiają w próżnię, gdyż są wewnętrznie sprzeczne.
Niewielu jednak zwraca uwagę, że znaczną część problemu stanowi fakt, że prawdziwych kapitalistów poza planktonem przedsiębiorczości jest tak niewielu. W sytuacji, kiedy akcjonariat firm jest bardzo rozproszony, managerowie są w stanie przejąć pełną kontrolę nad firmami właściwie bez nadzoru właścicielskiego. Stąd właśnie firmowe limuzyny, odrzutowce i milionowe premie. Pełna możliwość korzystania z zysków i zerowa odpowiedzialność powodują podejmowanie nadmiernego ryzyka, którego kapitalista narażający własny majątek nigdy by nie podjął. Z tego też często wynika brak wizji i kierunku rozwoju firm oraz często ich nieetyczne zachowanie. Tylko kapitalista bezpośrednio zarządzający swoim majątkiem mógł podejmować nieracjonalne z punktu widzenia ekonomii decyzje ze względu na własne przekonania. Wynajęty manager skupia się wyłącznie na zysku bo po to właśnie jest zatrudniany i wyłącznie z tego rozliczany.
Głównymi sprawcami kryzysów są właśnie takie grupy, którym powierzono olbrzymią władzę, a jednocześnie są trudne do rozliczenia. Jedną z tych grup są wspomniani wyżej managerowie najwyższego szczebla, drugą politycy. Ci ostatni poprzez korumpowanie wyborców obietnicami i nadawaniem przywilejów wpędziły kraje w kryzys zadłużenia. Zarządy wielkich korporacji, w szczególności banków, znowu przy współudziale polityków, doprowadziły do wielkiej nierównowagi na rynku finansowym. Za oba kryzysy płacimy oczywiście my wszyscy, a najbardziej ci znajdujący się pośrodku społecznej skali, gdyż najbiedniejszym niewiele można już zabrać, a najbogatsi mają wystarczająco dużo pomysłów i środków by swój majątek ochronić.
Prawdziwe wyzwania
Stojące przed nami wyzwanie nie jest zatem kolejnym ćwiczeniem z walki klas, ale wielkim zadaniem z zakresu rządności. Musimy szybko wypracować metody kontroli zarządzających wielkimi strukturami – międzynarodowymi, państwowymi czy gospodarczymi, tak by ich działania służyły nam, a nie im samym. Jest to zadanie trudne, bo zagadnienia, które wymagają kontroli, są zazwyczaj niezwykle skomplikowane, a więc także trudne do jednoznacznej oceny. Eksperci mogą być niewiarygodni, bo opiniując zagadnienia dotyczące interesów możnych tego świata staną się celem korupcyjnych zabiegów. Szeroka ocena społeczna jest zaś wątpliwa ze względu na brak kompetencji co przejawia się chociażby w wybieraniu tych polityków, którzy obiecają najwięcej wyborczej kiełbasy.
Gotowych rozwiązań brak, a do ich wypracowania potrzeba mężów stanu na miarę Lecha Wałęsy właśnie, ale wymaga to też nowego spojrzenia na dynamikę społeczną. Okopanie się w marksistowskim opisie świata, gdzie kapitał walczy z pracą, jest szkodliwe, bo zaciemnia prawdziwy zakres odpowiedzialności poszczególnych grup. Kapitaliści powinni wziąć odpowiedzialność za kapitał, a nie za budowanie miejsc pracy. Społeczeństwo zaś powinno zająć się rozliczaniem rządzących i opozycji. Jak jednak ich do tego zmusić nie wiadomo. Na pewno rozwiązaniem nie jest wskazywanie szablonowego wroga, na którego można zrzucić odpowiedzialność. Jest to podejście politycznie nośne, ale nie rozwiązujące żadnego problemu bo odpowiedzialnymi jesteśmy my wszyscy, a nasza winą jest bierność.