Kaczyński zrobi nawet przysługę Moskwie byleby wykluczyć z gry Tuska
W Turcji Erdoğan wygrał faulując głównego rywala. Teraz PiS chce zrobić to samo, stosując iście kremlowskie metody i tzw. whatabutism. Prezydent Duda podpisał „Lex Tusk".
Prawo i Sprawiedliwość uchyla się od odpowiedzi na pytania kierowane do rządu o kopiowanie rosyjskich narracji i zarządzanie majątkiem państwa w sposób, na którym ostatecznie zyskuje Rosja. Tak należy interpretować haniebną ustawę „Lex Tusk”, uchwaloną w ubiegły piątek i podpisaną przez Prezydenta RP.
Pomimo sprawowania władzy przez ostatnie osiem lat, poparcie dla rządu oscyluje w różnych sondażach w okolicach 30–35 proc. i nie widać pomysłu partii na przyciągnięcie niezdecydowanych wyborców. Choć główna partia opozycyjna pozostaje w tyle o mniej więcej 10 punktów procentowych, Donald Tusk nie dał się póki co wyprowadzić w pole i odzyskuje inicjatywę.
Więcej niż regres
26 maja kontrolowany przez Prawo i Sprawiedliwość Sejm przyjął ustawę o Państwowej Komisji do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022. Komisja będzie mogła wykluczyć z ubiegania się o funkcje publiczne osoby oskarżone przez nią o „służenie interesom Moskwy”.
Wbrew słowom prezydenta Dudy, który w poniedziałek uznał, że podpisze ustawę, osoby będące celem działań komisji można pozbawić prawa do pełnienia funkcji publicznych bez należytego procesu sądowego. W przypadku hipotetycznej sytuacji, jeśli Donald Tusk stanie na czele nowej większości, a komisja zawiesi część jego praw obywatelskich, prezydent nie będzie mógł powołać go na urząd premiera.
Mówi o tym artykuł 37. nowej ustawy, który będzie obowiązywał bez ścieżki odwoławczej. To w gruncie rzeczy administracyjna decyzja, którą może w Rzeczpospolitej Polskiej wydać tylko sąd. Dlatego nowa komisja będzie działała w celu wyeliminowania z rywalizacji osób, które sama pomówi o konszachty z Rosją. Wiemy, że PiS takie oszczerstwa kieruje przede wszystkim, choć nie tylko, w stronę Donalda Tuska – lidera opozycji.
Paradoks polega na tym, że podejrzenia o sprzyjanie rosyjskim interesom padały ostatnio na rząd PiS i jego agentów. Teraz wątpliwości takie przyćmi skandaliczna ustawa. Jarosław Kaczyński chce wykorzystać tę sztuczkę, aby odwrócić uwagę od niewygodnych faktów, wskazujących na to, że działania PiS były zgodne, jeśli nie inspirowane, przez Kreml.
Sama komisja to typowy „whataboutism”, czyli kalka z sowieckich metod: odpowiadanie na oskarżenia argumentem wobec przeciwnika (np. kierowanie wobec Zachodu hasła „A u was biją Afroamerykanów”!).
Bałagan w reformach sądów spowodował, że Polska traci miliardy euro na inwestycje lokalne. Mogliśmy mówić o zaniedbaniach i nieudolnym działaniu partii. Tym razem PiS zdobył się na „innowację polityczną”, która ma na celu podważenie woli wyborców.
Media, energia i bezpieczeństwo demokratyczne
Prorosyjscy politycy od dawna wykorzystywali inicjatywy polityczne realizowane w kilku małych krokach legislacyjnych tak, by te pozornie niepowiązane ze sobą zmiany ostatecznie prowadziły do poważnych zwrotów politycznych. To tak zwana „taktyka salami” opracowana w systemie komunistycznych Węgier przez Mátyása Rákosiego – odwołująca się do stalinowskich metod praktyka eliminacji opozycji krok po kroku – „plasterek po plasterku”. Współcześnie na Węgrzech, niewielkie kroki legislacyjne wymierzone w prasę wyeliminowały niezależne media, a następnie opozycję.
W Polsce z kolei państwowy koncern naftowy PKN Orlen wykupił 20 z 24 gazet regionalnych realizując strategię polityczną PiS – wykluczenia przeciwników z gry. Ten sam koncern przekazał magazyny paliw (infrastrukturę krytyczną) właścicielom z Arabii Saudyjskiej, bez zapewnienia, że aktywa te nie zostaną przekazane Rosji lub innym wrogim Polsce państwom.
Dlatego ważne jest, że w tym samym czasie dowiadujemy się, że rząd przygotowuje nową ustawę, która może znieść w polskim prawie użytkowanie wieczyste pozwalając dzierżawcom na przejęcie zajmowanych obiektów na własność łącznie z infrastrukturą krytyczną. Dotyczy to wspomnianych magazynów, ale też może objąć jeden z polskich portów dzierżawionych przez firmę z Chin – najważniejszego sojusznika Rosji.
Mark Brzeziński, ambasador USA w Polsce, wysłał do rządu list podkreślający pułapki takiego posunięcia. Ujawniła go „Gazeta Wyborcza” w dniu uchwalenia „Lex Tusk”.
Nie jest tajemnicą, że kontrola nad aktywami energetycznymi i śledztwo w sprawie rosyjskich ingerencji mają kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa demokratycznego we wszystkich krajach NATO i UE. A w Polsce pomysł śledzenia rosyjskich ingerencji wyszedł od samego Donalda Tuska. Jesienią 2022 r. to właśnie Tusk zaproponował, by specjalny zespół parlamentarny zbadał wpływ Moskwy na polski rynek paliw kopalnych. „Wpływ rosyjskich służb na politykę energetyczną PiS-u może wyjaśnić tylko komisja śledcza” – powiedział.
Zaledwie miesiąc wcześniej Kaczyński insynuował, że oficjalne kontakty dyplomatyczne to spisek przeciwko Polsce: „Od początków rządów PO kłaniało się Rosji”… Głównym przesłaniem było to, że „Donald Tusk chciał się porozumieć z Rosją »taką jaka ona jest«”. Dla wyborców PiS insynuacje te miały brzmieć jak zdrada.
Tymczasem, w grudniu 2021 r. pomimo ostrzeżeń amerykańskiego wywiadu o zbliżającej się rosyjskiej inwazji na Ukrainę, premier Morawiecki podpisał pakt na szczycie w Warszawie z otwarcie prorosyjskimi partiami, takimi jak Austriacka Partia Wolności, Narodowy Rajd Marine Le Pen i Fidesz Orbána. Tuż po wybuchu wojny trzeba się było dopominać od rządu PiS wprowadzenia sankcji na rosyjski kapitał, podczas gdy państwa na zachodzie Europy robiły to z własnej inicjatywy.
Niszczenie demokratycznych rządów
Choćby w tym kontekście jasne jest, że PiS jedynie wykorzystuje silne antyrosyjskie nastroje do zmanipulowania nadchodzących wyborów. To stosunkowo łatwe w kraju tak udręczonym „długim cieniem Rosji”, że samo podejrzenie o rozmowę z kremlowskimi urzędnikami podważa publiczną wiarygodność. W efekcie polska sejmowa komisja ds. przeciwdziałania rosyjskim wpływom uzasadnia własne istnienie… wywrotową narracją Kremla. Pamiętajmy o głównym haśle telewizji RT (Russia Today): „Kwestionuj więcej”.
Efekt? Komisja ma dać PiS-owi narzędzia do odsunięcia Tuska od potencjalnie zdobytej władzy kosztem demokratycznego bezpieczeństwa państwa. W efekcie głosy oddane na lidera (liderów) opozycji mają być zmarnowane. Taka metoda nie jest jedynie polskim problemem, ale celową praktyką zagrażającą demokracjom na całym świecie.
Na początku ubiegłego roku Recep Tayyip Erdoğan zdał sobie sprawę, że jego reelekcja jest zagrożona, więc jego aparat państwowy doprowadził do oskarżenia i skazania głównego rywala, który ma szansę na oczyszczenie z zarzutów w apelacji – ale to może nastąpić dopiero po wyborach. Najważniejsze zaś jest to, że rywalizacji wyborczej lider opozycji został wykluczony.
Choć Erdoğan i Kaczyński używają nieco innych narzędzi prawnych, dążą do tego samego celu – manipulują demokratyczną wolą ogółu. Dwa niezwykle ważne kraje NATO tworzą niezdrową praktykę, która powinna martwić wszystkich sojuszników w kontekście rosyjskiej wojny na Ukrainie. Wojna słusznie wyniosła Polskę na pozycję filaru zachodniego wsparcia dla Kijowa. Teraz rząd PiS wierzy, że może ukryć swoje wcześniejsze przyjęcie autokratycznej polityki i antyzachodnich narracji, które odzwierciedlają kremlowską propagandę.
Jesienią w Polsce odbędą się wybory parlamentarne, ale rząd PiS-u wykazuje wyraźne oznaki słabości.
Kiedy przywódcy dwóch kluczowych krajów NATO obiecują wyborcom bezpieczeństwo, to nie mają już na myśli demokracji. Ostatecznie bez demokracji nie będzie także bezpieczeństwa – pierwszym celem sojuszu jest obrona demokratycznych praw i wolności obywateli. Widać więc wyraźnie, że autokraci w Ankarze i Warszawie celowo demontują proces demokratyczny. Mają zapewne nadzieję, że napędzany wojną popyt na bezpieczeństwo w Europie Środkowo-Wschodniej będzie wystarczającą wymówką.
W efekcie Polska przestaje być filarem NATO i może się stać kolejnym problematycznym członkiem – niedemokratycznym, ale zbrojącym się na potęgę.
—
Wojciech Przybylski – redaktor naczelny „Visegrad Insight”. Analityk kierujący prognozami politycznymi w sprawach europejskich. Zajmuje się sprawami polityki zagranicznej i kultury politycznej. Prezes Fundacji Res Publica. Stypendysta Europe’s Future w IWM – Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu i Fundacji Erste. Współautor książki Understanding Central Europe (2017).
Niniejszy artykuł powstał w ramach programu współpracy między głównymi tytułami prasowymi w Europie Środkowej, prowadzonego przez Visegrad Insight w Fundacji Res Publica.
Tekst ukazał się w języku angielskim w Visegrad Insight.
Dotychczasowe publikacje także w:
POLSKA https://wyborcza.pl/7,