Kabaret wraca w wielkim stylu
Recenzja spektaklu "Fabularny przewodnik po rzeczywistości wolnorynkowej. Zniknięcie baristki w ekspresie". Magdalena Chrzczonowicz Ktoś mi powiedział, że słowo „kabaret” jest tak straszne, że tylko zaszkodzi recenzji. Zgoda - kabarety w wolnej Polsce, z nielicznymi wyjątkami, […]
Recenzja spektaklu „Fabularny przewodnik po rzeczywistości wolnorynkowej. Zniknięcie baristki w ekspresie”.
Magdalena Chrzczonowicz
Ktoś mi powiedział, że słowo „kabaret” jest tak straszne, że tylko zaszkodzi recenzji. Zgoda – kabarety w wolnej Polsce, z nielicznymi wyjątkami, są tak złe, że od jakiegoś czasu słowo „kabaret” wymawia się cicho, półgębkiem, wstydliwie. Jakby chodziło o przedwojenny teatrzyk rewiowy albo koszalińskie wieczory kabaretowe z konferansjerką Piotra Bałtroczyka.
Ale nie bójmy się słowa „kabaret”. Kabaret wraca, i to w wielkim stylu. Twórcy „Fabularnego przewodnika po…” odkurzyli to zdewaluowane słowo, z jednej strony sięgając do najlepszej tradycji polskiego kabaretu literacko-satyrycznego, a z drugiej – nadając mu nowe znaczenie i aktualną treść.
Podobnie jak Kabaret Starszych Panów, „Fabularny przewodnik po…” zbudowany jest wokół galerii „typów” – wyrazistych postaci luźno wplecionych w fabułę. Postaci z Klubu Komediowego są na wskroś współczesne, a ich historie tworzą komentarz do dzisiejszego stylu życia. Powracającym motywem są wielkomiejscy bywalcy kawiarni – na przykład Szafiarka, czyli aspołeczna blogerka modowa, czy autor tekstów, który nic nie przeżywa.
Typy to trochę zabawne, a trochę dziwne, choć tylko na pierwszy rzut oka. Po chwili okazuje się, że te dziwolągi jakoś wyrażają nasze (alter) ego. Ta świadomość cieszy, bo przestaje dręczyć własna dziwność. Oto jesteśmy, w domu, u siebie, delikatnie wykpieni i subtelnie obśmiani – dzięki czemu możemy z dystansu spojrzeć na otaczającą nas rzeczywistość i siebie samych. Po to jest właśnie kabaret. Nic przyjemniejszego, niż zostać inteligentnie wyśmianym, a tak właśnie jest w „Fabularnym Przewodniku po rzeczywistości wolnorynkowej”.
Na scenie w piwnicy przy Placu Zbawiciela czas płynie niespiesznie i melancholijnie. W tle słychać świetną muzykę Jerzego Rogiewicza, wykonywaną na żywo przez samego autora. Muzyka nie jest tylko tłem: przez piosenkę, słownie i muzycznie, każda postać opowiada najważniejszą część swojej historii.
Teksty, niech autorzy mi wybaczą ciągłe porównania, bardzo wyraźnie nawiązują do twórczości Jeremiego Przybory (np. piosenka o „Annie w wannie”). Trudno nie zauważyć wyraźnych podobieństw: charakterystycznych figur stylistycznych, gier słów i znaczeń. W żadnym razie nie jest to jednak plagiat lub nędzna podróba. To bardzo zręczne i wdzięczne nawiązanie. Są nowe typy, archetypy i stereotypy, jest nowa aranżacja. Dziełem sztuki jest postać Muzy, której po kochanku-artyście pozostał jedynie jego tekst – w dziecięcym wózku…
„Fabularny przewodnik po…” jest wyjątkowy z jeszcze jednego powodu. Formy około-teatralne zostały w ostatnich latach niemal zmonopolizowane przez różne odmiany teatru improwizowanego. Grup „impro” powstało w ostatnim czasie mnóstwo, a ich założycielami są utalentowani entuzjaści – amatorzy. Teatr improwizowany wymaga jednak zaangażowania nie tylko od występujących, ale również od widzów, którzy bardziej niż w jakiejkolwiek innej formie są twórcami i uczestnikami spektaklu.
„Fabularny przewodnik po…” sprzeciwia się tym tendencjom. Po pierwsze, na scenie występują profesjonaliści, zawodowi aktorzy. Czuć to w każdej minucie „Zniknięcia baristki w ekspresie”. Po drugie, spektakl nie jest improwizowany, dzięki czemu widz nie musi się wysilać – siedzi sobie i w mile niezaangażowany, pozbawiony odpowiedzialności sposób ogląda, jak profesjonalista w swoim fachu bezbłędnie wykonuje swoją pracę. Może to niesłuszne i niezgodne z nowatorskim trendem, ale chyba dlatego wspaniałe.
Klub Komediowy, ul. Nowowiejska 1, Warszawa
Polecamy!
Marcin Czardybon | O kobietach, korporacjach i Bogu
Nicole Cavanagh | Wasza definicja normalności jest inna
Marcin Stachowicz | Oswajanie dżihadu