Hiszpania „od kuchni”
Flamenco, walki byków, plaża, palmy, słońce, piłka nożna… Co jeszcze kojarzy nam się z Hiszpanią? Zagorzali turyści znają Barcelonę i inne atrakcyjne miasta, imprezowe wyspy: Majorkę, i Ibizę, plaże i ogromne fale sprzyjające uprawianiu sportów […]
Flamenco, walki byków, plaża, palmy, słońce, piłka nożna… Co jeszcze kojarzy nam się z Hiszpanią? Zagorzali turyści znają Barcelonę i inne atrakcyjne miasta, imprezowe wyspy: Majorkę, i Ibizę, plaże i ogromne fale sprzyjające uprawianiu sportów wodnych. Amatorzy kultury przypomną sobie filmy Pedro Almodóvara, Luisa Buñuela czy Carlosa Saury wszystkie skrzące się zmysłowością, kolorami i specyficzną hiszpańską egzotyką. A jaka jest codzienna Hiszpania? Co się kryje za tą fasadą zabytków, stereotypów i pierwszych skojarzeń?
Na co dzień
Hiszpanie już tacy są, że pod byle pretekstem wychodzą z domu. Podczas gdy w Warszawie można policzyć na palcach jednej ręki ulice kawiarniane – Nowy Świat, Foksal, kawałek Chmielnej – tutaj na każdej, nawet mniejszej ulicy, znajduje się po kilka knajp. Zazwyczaj są to małe kawiarenki i puby w jednym, prowadzone przez stałego właściciela, a nie wielkie międzynarodowe koncerny. Sprzyja to sąsiedzkim znajomościom, zmniejsza anonimowość i charakterystyczne miastu wyobcowanie. Ważne są też parki, liczne skwery, ławki do siedzenia, z których Hiszpanie chętnie korzystają. Tutejsza przestrzeń publiczna jest dostosowana do spędzania w niej wolnego czasu i jednocześnie jest przyjazna ludziom – w większości pozbawiona blichtru i sztucznego splendoru.
Z przeszłości
Hiszpańskie miasta pozostają pod silnym wpływem minionych epok. Na tych terenach rozwijała się cywilizacja rzymska, następnie przez setki lat trwała hegemonia Maurów, aż wreszcie po rekonkwiście region ten zdominowali katolicy. Oczywiście, miało to znaczny wpływ na wygląd współczesnych miast w Hiszpanii. Możemy odnaleźć w nich zarówno rzymskie pozostałości: w Terragonie i Sagunto znajdują się amfiteatr, forum, cyrk i akwedukt, jak i zabytki arabskie: w Granadzie i Saragossie można podziwiać dobrze zachowane pałace, a w Kordobie meczet, który sprawi, że zapytamy sami siebie, czy naprawdę znajdujemy się ciągle w Europie zachodniej. Wreszcie w każdym większym mieście znajduje się katedra Kościoła katolickiego. Zbudowane są w stylu gotyckim, renesansowym bądź barokowym. Wszystko to tworzy oryginalną mozaikę kulturową i nie pozostaje bez znaczenia dla charakteru hiszpańskich miast.
Czego nie widać?
O niektórych rzeczach nie dowiemy się z broszur biur podróży ani z turystycznych przewodników chociażby tego, że w Hiszpanii brak hiszpańskich sklepów nocnych. Jest to nisza, którą wykorzystali chińscy emigranci. Prowadzą oni sklepy otwarte non stop, w których można nabyć niezbędne artykuły spożywcze, alkohol, ale też „prawdziwie chińskie” zupki.
Emigranci nie mają lekkiego życia w Hiszpanii, zamieszkują wykluczone ze zwykłego miejskiego gwaru dzielnice i, co widać po właścicielach sklepów spożywczych, słabo się asymilują. Po hiszpańsku mówią zazwyczaj tylko ich dzieci, a sami sprzedawcy posługują się jedynie nazwami produktów ze sklepu i oczywiście cyframi, dzięki którym informują nabywców o cenie (jest drogo!).
Inną ciekawostką są sklepy z domowym winem. Znajdują się w każdym większym mieście w Hiszpanii, ale trudno je znaleźć, gdy się o nich nie wie. Prawdopodobnie ze względu na wysokość czynszów na bardziej uczęszczanych ulicach sklepy te kryją się w miejskich zakamarkach, często we wspomnianych dzielnicach dla emigrantów. Taki sklep pełen jest ogromnych beczek z winami – młodymi, starymi, białymi, różowymi, czerwonymi. Zazwyczaj sędziwy pan nalewa zachwyconemu nabywcy wybrane wino do plastikowej butelki, w której pierwotnie sprzedano wodę. Wina te są bardzo tanie, dobre i dość mocne.
Na ludowo
O czym mało kto wie, Hiszpanie mają wiele tradycji, z których najstarsze ukształtowały się w późnym średniowieczu i są kultywowane do dziś. W wielu miastach odbywają się coroczne festiwale, które łączą elementy religii, kultury ludowej i rozrywkowej. Są one wspierane przez lokalne organizacje pozarządowe, artystów i samych mieszkańców, stanowią rodzaj wielkiego miejskiego święta, które może być obchodzone na przykład dla uczczenia patrona danego miasta. I tak w Walencji w marcu organizowane jest Las Fallas, czyli festiwal ognia, w sierpniu La tomatyna, czyli bitwa na pomidory, we wrześniu w Saragossie odbywa się festiwal patronki miasta Matki Boskiej Pilar, a w Maladze świętuje się odbicie miasta z rąk arabskich i przyłączenie do Korony Kastylii. Festiwali tych jest więcej i w większości opierają się na prostych rozrywkach takich jak podziwianie sztucznych ogni, pokazów petard, koncertów, udziale w paradach. Z szafy wyciąga się regionalne stroje, popularne stają się pokazy flamenco czy walki byków. Miasta ożywają, przyciągają turystów, a Hiszpanie bawią się lub, co za pewne też się zdarza, uciekają z miasta przed całym tym zgiełkiem i gwarem. Ci, którzy zostają, to jednak nie tylko młode osoby, ale też rodziny z dziećmi, dorośli i emeryci. Podkreśla to dodatkowo wspólnotowość tych festiwali i ich zakorzenienie w mentalności kilku pokoleń Hiszpanów.
Nie taki diabeł straszny…
Niektórzy mówią, że Hiszpania jest przereklamowana – to fakt, że marketingowy wizerunek tego kraju spłaszcza i wypacza jego prawdziwe oblicze. Tandetne reklamy, gadżety (takie jak otwieracze do piwa w kształcie byka, czy zapalniczki z salamandrą z parku Gaudiego) powodują niesmak i odpychają od tego kraju. Tymczasem wyjątkowy klimat, z którego Hiszpania jest znana, jest autentyczny. Wystarczy porzucić przewodnik turystyczny i wejść głębiej w miasto, żeby zobaczyć bardziej ludzką twarz tego kraju, tutejszy styl życia, a podczas festiwali ciekawe zwyczaje.