Historia Rosji XX wieku
Pierwsza historia społeczeństwa rosyjskiego w XX wieku Andriej Borysowicz Zubow prosił o zamieszczenie pełnego tekstu swego wywiadu o Katyniu opublikowanego niedawno na łamach „Ruskowo Żurnała” pod tytułem „Kwestia moralności społecznej”. Niestety, wywiad opublikowano bez autoryzacji, […]
Pierwsza historia społeczeństwa rosyjskiego w XX wieku
Od redakcji: Historyczne relacje między Rosją a Polską nigdy nie były proste. Liczne wojny, udział Rosji w rozbiorze Polski w XVIII wieku, a następnie zdławienie przez nią szeregu polskich powstań narodowych odcisnęło piętno na wzajemnych stosunkach obu państw. Obecnie jednak żaden temat dotyczący stosunków rosyjsko-polskich nie wywołuje tylu sporów i kontrowersji, co sprawa rozstrzelania w Katyniu polskich oficerów którzy dostali się do sowieckiej niewoli po przyłączeniu do ZSRR Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi w 1939 r. O tym, czemu sprawa Katynia jest ważna dla Polaków i dlaczego była ukrywana przez władze sowieckie „Ruskij Żurnał” rozmawiał ze znanym historykiem, redaktorem naczelnym i kierownikiem projektu „Historia Rosji. XX wiek” (wyd. ACT, 2009) prof. Andriejem Zubowem.
Ruskij Żurnał: W roku 1993 pierwszy prezydent Rosji, Borys Jelcyn, oficjalnie przeprosił Polaków za zło wyrządzone przez reżim sowiecki. Jednak do dziś oskarża się Rosję o Katyń. Jak pan sądzi, z czym to jest związane?
Andriej Zubow: Polacy oskarżają o to, co stało się w Katyniu, nie Rosję i nie Rosjan, ale komunistyczny reżim. Jelcyn przeprosił w imieniu Rosji, jednak reżim komunistyczny popełnił niewątpliwie straszną zbrodnię, której polskie społeczeństwo nie może nigdy wybaczyć. Katyń to wielka zbrodnia przeciwko moralności i prawu międzynarodowemu. Mimo mniejszej skali, ze względu na swą bezprzykładną straszliwość, katyńska egzekucja jest podobna do Holokaustu. Dlatego właśnie tak ważna jest pełna współpraca współczesnej Rosji i Polski w wyzwalaniu się od tego koszmaru, współpraca podobna na przykład do współpracy współczesnych Niemiec z licznymi organizacjami żydowskimi.
Oczywiście, życia ofiarom przywrócić nie można, jednak współpraca oznacza zarówno współpracę z ośrodkami badawczymi, jak i materialne zadośćuczynienie i, co najważniejsze, zapewnienie pełnego dostępu do dokumentów tej epoki. Niemcy otworzyli całkowicie swe archiwa, u nas zaś do dziś ukrywa się dużą część dokumentów pod różnymi pozorami. Dzieje się tak, mimo że w tym zakresie nie może być żadnych tajemnic, wszystko powinno być otwarte i jasne. Poza tym należy zauważyć, że w Rosji są nie tylko pojedyncze osoby, ale całe wydawnictwa publikujące książki w których dowodzi się że Katyń to zbrodnia popełniona w 1942 roku przez Niemców, a nie w 1940 przez NKWD. Tak więc u nas kłamstwo na temat Katynia do dziś nie jest choćby moralnie naganne, nie mówiąc już o odpowiedzialności karnej. Polacy nie ukrywają swego niezadowolenia naszym zaangażowaniem w proces dochodzenia do prawdy. Sama Rosja mogłaby zająć dwojakie stanowisko. Albo uznać ciągłość Związku Radzieckiego i wówczas wziąć na siebie pełną odpowiedzialność za przestępstwa przeszłości. O ciągłości z ZSRR mówił wielokrotnie prezydent kraju, Władimir Putin. Po tragedii w Biesłanie oświadczył, że rozpad ZSRR był największą katastrofą geopolityczną XX wieku, jednak udało się zachować zasadnicza część Związku Radzieckiego nadając mu nową nazwę Federacji Rosyjskiej. Jeśli jednak Federacja Rosyjska jest kontynuacją ZSRR, powinna ponosić pełną odpowiedzialność za to, co stało się w Katyniu, aż do wypłaty niemałego zadośćuczynienia potomkom ofiar. Przecież zabójstwo nie może pozostać bez kary, powinno zostać jakoś zrekompensowanie.
Albo: zrywamy ciągłość z komunistycznym państwem i ogłaszamy się spadkobiercami Imperium Rosyjskiego, tej Rosji, która walczyła z komunistami. Jest to stanowisko w pełni dopuszczalne. Stanęły na nim kraje bałtyckie. W tym wypadku nie będziemy musieli płacić odszkodowań, będziemy musieli za to otworzyć wszystkie archiwa i pomóc Polakom w poznaniu całej prawdy o Katyniu. Przy tym prawda ta jest potrzebna nam samym.
Jak Pan sądzi, co sprawiło, że prawda o Katyniu była tak długo ukrywana przez Związek Radziecki? Wydaje się, że potępienie „kultu jednostki” po XX Zjeździe KPZR było okazją do odcięcia się od przestępczego reżimu stalinowskiego, w tym od przestępstwa popełnionego w Katyniu?
Związek Radziecki mógł ujawnić całą prawdę o Katyniu. Jednak ujawnienie jej pociągało za sobą przyznanie się przez ZSRR do okupacji wschodniej Polski, do czego doszło 17 września 1939. W konsekwencji można było oczekiwać rewizji całej historii II wojny światowej, którą my nazywamy Wielką Wojną Ojczyźnianą.
Wszyscy dowiedzieliby się, że początkowo Związek Radziecki był sojusznikiem Niemiec i podzielił z nim Wschodnia Europę. Jednak w pewnym momencie sojusznicy powaśnili się i jeden napadł na drugiego. Takie podejście narzuca zupełnie inną wizję wojny, a przecież Wielka Wojna Ojczyźniana była „święta krową” ideologii państwa sowieckiego i pozostaje nią do dziś. Dlatego właśnie bardzo nie lubili i obawiali się wspominania o Katyniu.
Poza tym, do tej pory uważa się, że przestępstwa przeciwko własnemu narodowi są wewnętrzną sprawa państwa, na obszarze którego naród ten zamieszkuje. Cudzoziemcy to zupełnie inna sprawa. I fakt, że Związek Radziecki po prostu rozstrzelał kilka tysięcy niewinnych ludzi, bez żadnego wyroku sądowego, to wprost wołające o pomstę do nieba przestępstwo w pełni analogiczne do Holokaustu, gdy Żydów zabijano tylko za to, że byli Żydami. To jest druga przyczyna dla której ZSRR ukrywał prawdę o Katyniu. Władze zupełnie słusznie uważały, że była to jedna z najbardziej haniebnych stronic w historii sowieckiego reżimu.
Na koniec, sprawa osobistej odpowiedzialności wszystkich tych, którzy popełnili tę straszliwą zbrodnię. Nie tylko wyższych dowódców, generałów NKWD, Iwana Basztakowa, Baczo Kopułowa i Wsiewołoda Mierkułowa – ich nazwiska dobrze znamy, ale i oficerów i szeregowych NKWD, którzy wykonywali rozkazy, aż po bezpośrednich zabójców. Wszystkie nazwiska są znane i wszystkie są do dziś utajnione. Jest więc zrozumiałe, że 19 grudnia 1943 w Charkowie, po wyzwoleniu go przez Armię Czerwoną, publicznie, na oczach czterdziestu tysięcy ludzi, powieszono trzech niemieckich oficerów i jednego rosyjskiego kolaboranta. Sowiecki sąd wojenny oskarżył ich o uczestniczenie w egzekucjach i masowych mordach w komorach gazowych (był to rzeczywiście pierwszy przypadek odkrycia, że Niemcy eksterminują ludzi w komorach gazowych) obywateli sowieckich. Oficerowie niemieccy usprawiedliwiali swe działania tym, że wypełniali jedynie rozkazy dowództwa. Sąd najwyższy ZSRR wydał specjalną opinię, w której stwierdził, że każdy Niemiec winien przestępstwa wojennego lub taki, który wydał rozkaz jego popełnienia, będzie podlegał stosownej karze niezależnie od tego, czy działał z własnej inicjatywy, czy wykonywał rozkaz zwierzchników. Jest sprawa jasną, że to postanowienie, potwierdzone następnie przez Trybunał Norymberski, może zostać w pełni zastosowane także wobec sprawców zabójstwa polskich obywateli w kwietniu 1940 roku. Teraz zapewne nie żyje już żaden z okrutnych wykonawców egzekucji w Katyniu czy Miednoje, żyją jednak ich dzieci i wnuki i powinny odczuć wstyd za swych ojców i dziadów. Tego wymaga sprawiedliwość.
Pokazowi filmu Andrzeja Wajdy „Katyń” na kanale „Kultura” towarzyszyła dyskusja, w której uczestniczył znany rosyjski reżyser – Nikita Michałkow. Stwierdził on, że brak logicznego uzasadnienia zbrodni katyńskiej może pośrednio świadczyć o tym, że przestępstwa tego nie popełnił Związek Sowiecki. Co powiedziałby Pan na ten temat?
Nikita Michałkow stawia bardzo dziwną tezę. Jeśli nie widzi logiki w działaniach sowieckiego reżimu, powinien zapewne zwrócić się do profesjonalistów, historyków, którzy wyjaśniają mu dlaczego do tego doszło i kto był wykonawcą zbrodni. Wszystkie dokumenty dotyczące Katynia zachowały się, niektóre z nich zostały opublikowane. Jest to zarówno korespondencja na temat Katynia, jak i na temat losu polskich obywateli, między członkami najwyższych władz ZSRR, Mołotowem, Stalinem i Berią.
Na podstawie tej korespondencji można dojść do wniosku, że polskich oficerów i osoby cywilne (urzędników, naukowców, dyplomatów, nauczycieli) początkowo miano zamiar postawić przed sowieckimi sądami, oskarżając o zwalczanie pokojowego proletariatu (art. 58.13 k.k. ZSRR) i skazać ich na długoletnie pozbawienie wolności (w praktyce prawie nikt nie wyszedłby z łagrów). Następnie postanowiono ich po prostu zlikwidować. Decyzja ta była logiczna, choć była to logika zbójecka. Rzecz w tym, że w roku 1940 stawało się jasne, że sojusz Niemiec i Związku Sowieckiego jest zjawisko przejściowe, że interesy Niemiec i ZSRR zaczynają się coraz bardziej różnić. Stało się to zupełnie jasne jesienią 1940 r., podczas wizyty Mołotowa w Berlinie i jego rozmów z Hitlerem. Tak więc potencjalnymi sojusznikami ZSRR stawała się Anglia i Francja, które wówczas walczyły z Niemcami. Jednak w Anglii przebywał polski rząd na uchodźstwie, który nieustannie interesował się losem obywateli polskich na terenach zajętych przez Związek Sowiecki. Jeśli więc Związek Sowiecki miał w przyszłości stać się sojusznikiem Wielkiej Brytanii, musiałby automatycznie stać się również sojusznikiem Polski. W konsekwencji powróciłaby kwestia losów części armii polskiej wziętej do niewoli przez Armię Czerwoną. Gdyby ci ludzie, będący przedstawicielami najlepiej wykształconej, przywódczej części społeczeństwa, powrócili do Polski, na pewno bardzo utrudniliby jej sowietyzację i aneksję wschodnich województw. Znaleziono więc proste rozwiązanie, aby uniknąć wydania tych ludzi Sikorskiemu, nie pozwolić im na powrót do powojennej Polski: należało ich zlikwidować i to zlikwidować w tajemnicy. Zrobić tak, jakby tych ludzi w ogóle nie było. Dla tego właśnie oficerowie NKGB tak bardzo dbali oto, aby rozstrzeliwujący szeregowcy nie zabierali z grobów, swoim zwyczajem, rzeczy osobistych ofiar: pasów, butów, płaszczy. Doprowadziło to do tego, że gdy Niemcy odkryli mogiły i przystąpili do ekshumacji, bez trudu zidentyfikowali prawie wszystkich zabitych, bowiem zachowały się nawet ich dokumenty. Stalin nie mógł w żadnym wypadku przewidzieć, że Niemcy dojdą do Smoleńska i Charkowa. Jednak dotarli aż tam i ku przerażeniu kremlowskich władców odkryli doły z ciałami zabitych polskich obywateli. Już po napaści Niemiec na ZSRR Mołotow kłamał premierowi Sikorskiemu, że nic nie wie o losie polskich obywateli, którym interesował się polski rząd londyński, a przecież już od roku na dokumentach skazujących tych ludzi na zagładę widniał jego podpis, obok podpisów Stalina, Mikojana, Woroszyłowa, Kaganowicza i Kalinina.
Jak pan sądzi: po upływie tylu lat od katyńskich egzekucji Katyń to sprawa historii czy kwestia polityczna?
Sądzę, że przede wszystkim to sprawa społecznej i politycznej moralności, tak jak Holokaust. Holokaust nie jest problemem historycznym. Dla żadnego Żyda Holokaust nie jest problem, ale straszliwym faktem. Podobnie sprawa ma się z Katyniem. Katyń to nie narzędzie do podgrzewania atmosfery czy też pogorszenia stosunków między Rosja a Polską. Podobnie jak Holokaust nie jest narzędziem pogarszania stosunków między Izraelem a Niemcami. Katyń to jedna z wołających o pomstę do nieba zbrodni XX wieku, które wymagają wyjątkowej otwartości nie tylko w odniesieniu do związanych z nimi faktów, ale i wydania osądu moralnego ze strony wszystkich kręgów rosyjskiego społeczeństwa. Katyń to sprawdzian naszego sumienia. Jeśli nawet Nikita Michałkow, który pretenduje do roli jednego z autorytetów moralnych współczesnego rosyjskiego społeczeństwa, do tej pory nie jest gotów do uznania odpowiedzialności komunistycznego reżimu za wydarzenia katyńskie, to czy można tego wymagać od prostszych i mniej znanych ludzi? Dlatego tak długo, jak długo cała prawda o Katyniu nie pojawi się na stronicach książek, tak długo jak długo nie zostanie wydany osąd moralny tego straszliwego przestępstwa XX wieku i ludzi którzy je zaplanowali i wykonali, jak długo nawet podawania w wątpliwość prawdy o Katyniu nie stanie się uzasadnieniem przynajmniej do nie podania ręki głosicielom takich poglądów, tak długo Katyń pozostanie wciąż aktualnym społecznym, politycznym i moralnym tematem w stosunkach między Rosją a Polską.
Rozmowę prowadził Konstantin ArszinPrzełożyła Barbara RóżyckaArtykuł ukazuje się w ramach programu Partnerstwo Wolnego Słowa