Historia minaretu, który nie powstał
„Ludziom z jednego brzegu mieszkańcy z drugiej strony rzeki wydają się groźnymi barbarzyńcami pełnymi przesądów. Ale jeśli zaczną chodzić w tę i z powrotem po moście, mieszając się z innymi, i krążyć od jednego brzegu […]
„Ludziom z jednego brzegu mieszkańcy z drugiej strony rzeki wydają się groźnymi barbarzyńcami pełnymi przesądów. Ale jeśli zaczną chodzić w tę i z powrotem po moście, mieszając się z innymi, i krążyć od jednego brzegu do drugiego, tak, że nie będą już w końcu wiedzieć, po której stronie mieszkają, odnajdą życzliwość dla siebie samych i dla świata”. Claudio Magris: Podróż bez końca.
Czy pozostaniemy nadal twierdzą?
Prawie trzy lata liczy historia Minaretu – projektu Joanny Rajkowskiej, który… nie powstał w Poznaniu. W 2008 roku artystka przyjechała do Poznania z inicjatywy Jakuba Dąbrowskiego i Agaty Rogoś. Rezydowała tutaj od września do listopada na zaproszenie władz miasta. Podczas spacerów urzekło ją niepozorne miejsce, swoją architekturą przypominające nieład charakterystyczny dla niektórych zakątków Palestyny. Zainteresowała się nieczynnym kominem, znajdującym się między ulicami Estkowskiego i Garbary, należącym do starej, przedwojennej papierni i posadowionym na osi widokowej synagoga, katedra. Pomysł Joanny Rajkowskiej polegał na przekształceniu komina w wieżę minaretu. Artystka, uzasadniając swój wybór, napisała: „Chaotyczny rozkład budynków przypomina nieco zabudowę na Bliskim Wschodzie… Jeśli minaret stanie, zmieni charakter całego otoczenia w surrealny sposób. Znajome stanie się obce… Trzeba będzie podjąć wysiłek, żeby miejsce na nowo poznać, zrozumieć, przyswoić. Minaret ma nadać okolicy egzotycznego charakteru, ma uczynić z niej miejsce. Owo miejsce powstanie z napięcia między swojskim i obcym, znajomym i wymagającym rozpoznania”. Prace nad projektem zakończyły się podczas tegorocznego maltafestival – idiom: WYKLUCZENI – w Starej Rzeźni w Poznaniu spotkaniem „To jest historia minaretu, który nie powstał”. Po raz pierwszy projekt Minaret otrzymał dofinansowanie z Urzędu Miasta, z Wydziału Kultury i Sztuki. Dofinansowanie na pożegnanie.
W momencie, w którym Angela Merkel i David Cameron ogłosili fiasko polityki wielokulturowości, Nicolas Sarkozy deportuje Romów z Francji, w Bułgarii, na Węgrzech oraz w Czechach przeciw Romom wybuchają protesty, a Poznań jest miastem, w którym odmawia się również Romom wstępu do niektórych restauracji, należy zdać sobie sprawę, jak bardzo zaniedbaliśmy coś, co można by nazwać „skracaniem kulturowych dystansów”. Coraz większy jest strach przed obcym, obcym kulturowo i religijnie. A przecież minaret w Poznaniu miał być wyłącznie artystycznym, architektonicznym znakiem niemającym nic wspólnego z religijnością. Pomysł wynikał z chęci zadania pytania o to, gdzie jesteśmy – my Polacy, Poznaniacy – dokąd zmierzamy w kontekście otwierania się na innych i potencjalnie obcych, choć jak się okazuje, mieszkających obok, na sąsiedniej ulicy. W Poznaniu społeczność muzułmańska to około 500 osób, które znalazły się w naszym mieście przede wszystkim z racji studiów w latach 70-tych. W sytuacji, kiedy są coraz większe możliwości podróżowania i przemieszczania się ludzi i społeczeństw, skąd bierze się nasz lęk? Lęk przed obcym, którym może być muzułmanin. Czy muzułmanin musi w naszym pojęciu oznaczać terrorystę?
Dla Joanny Rajkowskiej pomysł Minaretu wynikał również z fascynacji Europejczyków Wschodem, Orientem. Dlaczego zatem wszystkie te argumenty nie przekonały władz miasta Poznania do akceptacji projektu? Dlaczego z taką determinacją torpedowały one pomysł, który mógł spowodować otwarcie Poznaniaków na inność, oswojenie z inną kulturą. Kolejne etapy projektu, który po przekształceniu z „minaretu wieży” został projektem „minaret edukacyjny”, upadały. Jakieś fatum zawisło nad potencjalnie wielokulturowym Poznaniem. Początkowo „minaret edukacyjny” miał poparcie wiceprezydenta Poznania ds. kultury, oświaty i sportu. Okazało się ono jednak pozorne. Na zamknięcie projektu podczas festiwalu Malta 7 lipca tego roku Joanna Rajkowska mówiła: „Projekt miał być interwencją w miasto, interwencją, która będzie widzialna i dotykalna, do której będzie się można ustawić ciałem. Projekt polegał na tym, aby pokazać tożsamość miasta i przyszłość tożsamości miasta, zadając pytanie: czy za lat 50, 70, 100 zostaniemy nadal twierdzą czy otworzymy się na innych?”
Uczestnicy projektu
Zacznijmy od wymienienia osób, które były związane z pracami nad projektem: autorka Joanna Rajkowska, kuratorka Dorota Grobelna, redaktorka strony www projektu oraz zajmująca się dokumentacją Wiktoria Szczupacka, autorka interwencji artystycznej „Marsz tyłem” Hanna Gill-Piątek, architekt projektu Stefan Bajer, kierownik Zespołu Eksperckiego Programu Edukacyjnego Edukacja Wielokulturowa Wiedzieć-Rozumieć-Rozmawiać prof. Wojciech Burszta. To zespół ludzi, których niezwykła determinacja doprowadziła wspólnie do ostatniego spotkania, na pożegnanie projektu. Odbyło się ono przy symbolicznym ognisku z ledowych lampek – tych samych, które wcześniej, podczas drugiej fazy projektu, miały wyznaczyć delikatną linię zarysowującą kontur minaretu na tle wieczornego Poznania. Była przy tym również Hanna Gill-Piątek, autorka Marszu Tyłem, który był jednym z projektów maltafestival w 2010 roku. Uczestnicy marszu przeszli trasę od realnej katedry przez nieistniejący jeszcze minaret komin do synagogi-pływalni. Pokonywali linie wyznaczone przez poszczególne miejsca z niezwykłym wyczuciem. Marsz stał się mocnym przeżyciem wewnętrznym dla jego uczestników.