Hatifnaty i porno. Gdzie mieszkają dzikie stwory
Ukraiński dziennikarz rewolucjonista, Anatolij Uljanow rozpoczął nowy projekt. „Promień” jest kontynuacją zamkniętego przez cenzorów czasopisma o sztuce i pornografii „Proza”. Uljanow wraz ze swą towarzyszką broni fotografką Natalią Maszarową od 14 miesięcy podróżuje po Europie. […]
Ukraiński dziennikarz rewolucjonista, Anatolij Uljanow rozpoczął nowy projekt. „Promień” jest kontynuacją zamkniętego przez cenzorów czasopisma o sztuce i pornografii „Proza”. Uljanow wraz ze swą towarzyszką broni fotografką Natalią Maszarową od 14 miesięcy podróżuje po Europie. Koczowniczy tryb życia nie przeszkodził im w realizowaniu projektu. Porozmawialiśmy z dziennikarzem o nowym pomyśle, Białorusi, tchórzliwym gównie i kształtowaniu przyszłości.
<134>
Anton Kaszlikow: Czym się różni „Promień” od „Prozy”?
Anatolij Uljanow: „Promień” zaczyna się w miejscu, w którym „Proza” została zamknięta przez cenzurę. W wielu aspektach jest do niej symetryczny. To ewolucyjne przepoczwarzenie „Prozy”. Informacyjny sprzeciw wobec regresu jest kontynuowany, ale na innym, bardziej progresywnym technicznie i estetycznie poziomie. „Promień” kładzie nacisk na najważniejszy aspekt naszych czasów – Technologię. Nie w znaczeniu tych czy innych produktów konsumpcji – urządzeń i gadżetów – lecz w sensie czynnika określającego dynamikę egzystencji człowieka. Informacja i technologia wpływają na dzisiejszy dzień bardziej niż liczba ofiar w Iraku czy socjalna rewolucja w Grecji. Informacja i technologia decydują, jak funkcjonuje i będzie funkcjonowała nasza świadomość. Dlatego „Promień” zwraca szczególną uwagę na utopijne przepoczwarzenie, nowe technologie, transhumanizm i w ogóle na przyszłość.
<234>
W komentarzach na twoim blogu ktoś napisał, że logotyp „Promienia” przypomina „radzieckie gazety z prowincji”. Tymczasem przypomina też logo mińskiej fabryki zegarów. Po co to retro w futurystycznym czasopiśmie?
Nie będę dyskutował o cudzych gustach, interpretacjach i lokalnych skojarzeniach. Jestem zadowolony zarówno z logotypu jako czystej formy, jak i z _designu _całego czasopisma. Wszystko to pochodzi z mojej głowy, to nowy futuryzm. Tak właśnie powinny wyglądać współczesne media – bez słupeczków, rameczek, formeczek i barokowych płaskorzeźb, bez wyrostków robaczkowych i rozlanego ego – ostro i wyraźnie, jedynie dobrze złamana przestrzeń, gdzie nic nie odwraca uwagi od treści, która jest istotą.
Gdzie się teraz znajdujesz i co tam porabiasz? Kiedy ostatni raz byłeś na Ukrainie?
Nie byłem na Ukrainie od kwietnia 2009 roku. Wyjechałem w podróż po Europie. Teraz jestem na Bałkanach, wcześniej jeździłem po Skandynawii. Na Bałkanach czas zatrzymał się w głębokich latach 90. – gęsta mgła, w centrum miasta słychać świerszcze, sklep z bronią w samym środku dworca, kobiety z silikonowymi wargami i biustem, a po ulicach ciągną się furmanki z Cyganami. Podróżujemy z Maszarową niczym Hatifnaty, ze wzrokiem wbitym w wymarzoną płotkę, szukamy. I byłoby całkiem romantycznie, gdyby nie smutny fakt, że z punktu widzenia międzynarodowego reżimu wizowego człowiek z ukraińskim paszportem to gadający pies, zapłodniony karaluchami.
<334>
Jaki jest sens drogi?
Droga to surowe i jednocześnie wspaniałe spotkanie ze sobą, możliwość rozszerzenia świadomości, przełamania swojej indywidualności przez pryzmat różnych kontekstów. Droga to intensywne doświadczenie wewnętrznej przemiany. Lata przeżyte w jednym miejscu można zmieścić w tygodniu podróżowania. Inne miasta, inni ludzie – jest to cenne, ponieważ inne. I poczucie całkowitości, oddania się bez reszty. Droga – to jak upicie się duszy.
Jaka wiadomość z Ukrainy ostatnio wywarła na tobie wrażenie?
Anatolij Uljanow: Żadna. O wszystkim, co się teraz dzieje, pisałem już kilka lat temu w tekstach typu Chujowi zwyciężą, i dlatego putynizacja chutoru wcale mnie nie dziwi. Noc spotyka mrok.
<434>
Przez miesiąc kręciłeś się po Mińsku incognito, można więc uznać cię za zakonspirowanego eksperta od wrażeń na temat Białorusi. Co będzie z Białorusią za 16 lat?
Białoruś to Korea Północna Europy Środkowej; to absolutnie nie jest kraj, który można stopniowo zmieniać. To więcej niż regres, to głęboki czerwony rak – trzecie stadium. To nie jest życie, a porżnięty przez cenzurę film porno o KGB. „Za to ulice czyste”.
<534>
Napisałeś, że „szkoła rodzi mieszczucha, uniwersytet przemienia go w siłę roboczą”. Co z rodzicami, którzy to rozumieją i chcą dla swoich dzieci lepszej przyszłości? Jak powinien wyglądać system edukacyjny w świecie idealnym?
Uważam, że dziecku należy zapewnić „nie program edukacyjny, ale edukacyjny kontekst, opierający się na zainteresowaniu wiedzą, a nie na przymusie. Do tego niezbędne są parki rozwoju. System oceniania powinien być skasowany razem z nerwicami i panicznymi lękami, które za sobą niesie. Nauka powinna odbywać się zawsze przy pomocy socjalnych i indywidualnych gier. Otwarte pracownie, wykłady nad jeziorem, wszędzie jelenie i pedagogiczne roboty. Na łączce – kapsuły z dostępem do cyberprzestrzeni i obserwatoria. Czytelnia pod wierzbą płaczącą, a niedaleko niej – otwarte pokoje dla wyobraźni; sale kinowe, biblioteki i laboratoria – w otoczeniu topoli i klombów. Nic tak dobrze nie wpływa na proces poznawczy, jak czyste powietrze i nowe technologie”.Więcej w nadchodzącym numerze RPN. Przełożyła Katarzyna Kwiatkowska. Tekst pochodzi z 34 multimedia magazine
Artykuł ukazuje się w ramach programu Partnerstwo Wolnego Słowa. Projekt jest finansowany w ramach programu Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności w Regionie” – RITA, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji.