Goran Vojnović: Czefurzy raus!

Słoweńskie słowo „Čefurji” to pogardliwe określenie imigrantów z republik byłej Jugosławii. Bośniacy, Chorwaci i Serbowie stanowią pięć procent ludności Słowenii. Część z nich znalazła się tam ze względów zarobkowych, część uciekła z powodu wojny. W […]


Słoweńskie słowo „Čefurji” to pogardliwe określenie imigrantów z republik byłej Jugosławii. Bośniacy, Chorwaci i Serbowie stanowią pięć procent ludności Słowenii. Część z nich znalazła się tam ze względów zarobkowych, część uciekła z powodu wojny. W swojej nowej ojczyźnie pełnią rolę obywateli drugiej kategorii – często nie znają języka, zamykają się w swoich środowiskach, nie są skłonni do asymilacji. Są pożyteczni przede wszystkim jako źródło taniej siły roboczej. Traktuje się ich – podobnie jak w Polsce „Rumunów” – z chłodnym dystansem spowodowanym strachem, brakiem zainteresowania i chęci zrozumienia.

Goran Vojnović, autor książki Czefurzy raus!, zabiera czytelników do samego środka czefurskiej społeczności – na lublańskie Fužiny, cieszące się złą sławą jedno z największych blokowisk byłej Jugosławii. Przewodnikiem jest Marko Dordić, syn imigrantów z Bośni, dobrze zapowiadający się koszykarz i beznadziejny uczeń. Opis jego osoby mógłby pasować do ogromnej większości nastolatków – nie tylko tych mieszkających w blokowiskach i mających imigranckie korzenie. Marko jest ciekawy przede wszystkim ze względu na swoją umiejętność opisywania świata, doskonale portretuje zarówno rzeczywistość swoich rówieśników, jak i życie dorosłych. Spoiwem, które łączy te dwa światy, są aspiracje – chęć zrobienia czegoś, co byłoby podziwiane przez innych, co byłoby rodzajem paszportu do innego, normalnego świata. Ten zastany okazuje się bowiem nieznośną, monotonną codziennością. Koledzy Marka wypełniają swój wolny czas bezowocnymi dyskusjami toczonym na ławce przed blokiem. Brakuje im pomysłu na siebie i nie znajdują inspiracji u dorosłych. Nie tylko dlatego, że widzą beznadziejność sytuacji swoich rodziców. Istotnym problemem jest brak jakiegokolwiek zrozumienia. „Czefurzy” z powieści Vojnovicia nie rozmawiają ze sobą – oni reagują.

Podobnie jest z Markiem. Jego opowieść wypełniona jest błyskotliwymi komentarzami, analizami i oceną istotnych wydarzeń. Dodatkowo autor książki każdy z rozdziałów zaczyna od pytania „Dlaczego?” („Dlaczego komunizm jeszcze nie wymarł?”, „Dlaczego Słowenia mnie wkurwia”, „Dlaczego czefurzy puszczają muzę w samochodzie?”), tworząc tym samym rodzaj miniencyklopedii, dającej odpowiedzi na pytania, które w czefurskim świecie zwykle pozostają bez komentarza. Wyłania się z tego pewna logika zachowań, którą trudno uchwycić w prostym, racjonalnym pojmowaniu świata. Co ważniejsze, ta specyficzna logika stanowi nieodłączny element imigranckiej tożsamości. Marko wie, że chciałby robić inaczej, denerwują go zachowania rówieśników i dorosłych. Zauważa błędy i stać go na autoironię. Dostrzega charakterystyczne cechy imigranckiej tożsamości, ale nie umie zrobić nic, aby je zmienić. Poza jedną, ekstremalną sytuacją nie umie się przeciwstawić swojej tożsamości. Nie jest w stanie przełamać stereotypów, chociaż doskonale je identyfikuje. Tak jakby „czefurstwo” było silniejsze od czegokolwiek innego. A przecież, co warto zauważyć, Marko jest potomkiem imigrantów – urodził się w Słowenii.

Tożsamość i okoliczności, w jakich znaleźli się fužinscy czefurzy, wydają się błędnym kołem, z rzadka komu udaje się z niego wydostać. Jako „gorsi obywatele”, imigranci i ich potomkowie, mają małe szanse na odniesienie sukcesu. Trudno się im odnaleźć w innej rzeczywistości i myśleć w inny sposób niż ten, do którego są przyzwyczajeni. Szczytem ich możliwości jest skromne mieszkanie w bloku i kupno używanego samochodu. Nigdy nie osłabłe ogromne aspiracje i ambicja „bycia najlepszymi” nie mogą być w takim świecie zrealizowane. Codzienną monotonię są w stanie przerwać tylko takie wydarzenia, jak podpalenie osiedlowych śmieci czy wolna jazda samochodem z opuszczonymi szybami i ustawioną na maksymalny poziom głośności muzyką. To są łączniki z normalnym światem. To momenty, w których można poczuć się „najlepszym”.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na język i kreację głównego bohatera. Wydawać by się mogło, że Czefurzy raus! będą kolejnym przykładem powieści dresiarskiej. Z tego też względu miałem ochotę na porównanie jej z Wojną polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną Doroty Masłowskiej. To jednak zły trop. To dwie różne opowieści, które łączy tylko fakt, że główne postaci mieszkają w wielkim blokowisku. Myślałem, że książka Vojnovicia zaskoczy mnie językiem w taki sam sposób, w jaki zrobiła to Masłowska. Tu natomiast dresiarski język pojawia się tylko w czasie rozmów Marko z kolegami. Gdy jednak do głosu dochodzi sam Marko, opowieść jest konstruowana zupełnie inaczej. Obok wulgaryzmów pojawiają się zdania wielokrotnie złożone, oryginalne metafory i porównania. Marko jest dowcipny i błyskotliwy. W żaden sposób nie można by powiedzieć, że to typowy blokers, który spędza większość swojego czasu na osiedlowej ławce. Co istotne, sposób w jaki Marko opisuje swój świat, nie pozbawia go autentyczności. I za to należą się również uznania dla Vojnovicia.

***Goran Vojnović, Czefurzy raus!, przeł. Tomasz Łukaszewicz, Wydawnictwo Międzymorze, Gdańsk 2010 (Fragmenty powieści)

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa