Filozof na rynku

Według popularnej opinii studia filozoficzne to niepraktyczna zabawa, kuźnia kadr dla supermarketów i fastfoodów. Tymczasem z centrum światowego technokapitalizmu płyną głosy doceniające krytyczne myślenie, zdolności komunikacyjne oraz zrozumienie „współczynnika humanistycznego”, charakteryzujące absolwentów tego kierunku. Czy […]


Według popularnej opinii studia filozoficzne to niepraktyczna zabawa, kuźnia kadr dla supermarketów i fastfoodów. Tymczasem z centrum światowego technokapitalizmu płyną głosy doceniające krytyczne myślenie, zdolności komunikacyjne oraz zrozumienie „współczynnika humanistycznego”, charakteryzujące absolwentów tego kierunku. Czy rynek nie zmieni jednak samych filozofów?

Nowe technologie wymagają nowych sposobów myślenia. Opowiadając o swojej intelektualnej ścieżce od programisty do filozofa, Damon Horowitz przyznaje: „Jeżeli chciałem dokonać przełomu w zakresie sztucznej inteligencji, najlepsze do tego celu nie byłoby kolejne laboratorium informatyczne”. Ten zatrudniony obecnie w Google specjalista wyraża się  o swoich doktoranckich studiach filozoficznych w samych superlatywach. Czy rzeczywiście, jak twierdzi Carolyn Gregoire z The Huffington Post, to do filozofów należy przyszłość Doliny Krzemowej?

"Filozofia" Rafaela. Czy filozofia jest siłą modernizacyjną czy balastem dla uczelni? Fot. Robert Wash / Flickr
„Filozofia” Rafaela. Czy filozofia jest siłą modernizacyjną, czy balastem dla uczelni? Fot. Robert Wash / Flickr

Właściwe studiowanie filozofii nie polega na mechanicznym przyswajaniu abstrakcyjnych tekstów zmarłych przed wiekami białych mężczyzn. Entuzjaści takiej edukacji podkreślają rolę, którą odgrywa w niej aktywna konfrontacja z zastanymi przekonaniami, umiejętność porównywania sprzecznych poglądów, otwartość na nowe sposoby myślenia. Wydziały filozofii bywają uznawane za ostoję wnikliwej lektury i precyzyjnego wyrażania myśli w świecie opanowanym przez krzykliwe skandale medialne. Oczywiście, programy studiów filozoficznych są bardzo zróżnicowane: udział absolwentów tego kierunku wśród amerykańskich elit technologicznej innowacji wynika z pewnością także z nacisku w krajach anglosaskich na „ścisłą” filozofię analityczną, logikę, kognitywistykę. I w Polsce nie brakuje adeptów tego podejścia, uzupełniających wykształcenie na wydziałach matematyki, informatyki czy psychologii; często znajdują oni pracę w zawodzie programisty. Damon Horowitz docenia jednak również „miękką” filozofię kontynentalną i oferowaną przez nią analizę kulturowego uwarunkowania praktyk społecznych – z samą nauką i technologią na czele. Wprost mówi o humanistyce jako źródle zrozumienia i innowacji, leżących u podstaw technologicznego czy biznesowego przełomu. Zachęca do stawiania pytań także o etyczne aspekty działalności gospodarczej.

Czy doświadczenie i spostrzeżenia Horowitza są adekwatne do polskich warunków? Należy pamiętać, że filozof z Google przed rozpoczęciem studiów doktoranckich osiągał sukcesy jako programista i przedsiębiorca, i w dużej mierze potem kontynuował właśnie tę karierę. Filozofia może być więc pożądanym poszerzeniem horyzontów dla specjalistów z innych dziedzin. Ten wariant wybiera wielu polskich studentów, rozpoczynając wpierw informatykę, socjologię, prawo, ekonomię, medycynę czy inne, „konkretne” kierunki. Niektórych zrazić mogą co prawda odpłatności za drugi kierunek studiów, co stanowi zagrożenie dla przetrwania instytutów filozofii, szczególnie w mniejszych ośrodkach – i z punktu widzenia tez Horowitza jest luksusem, na który cierpiąca na niedomiar innowacji Polska nie może sobie pozwolić. Z drugiej strony, uzależnienie finansów wydziałów od liczby studentów zachęca do przyjmowania wszystkich chętnych kandydatów i dowożenia ich do dyplomu przy choćby minimalnym wysiłku, szczególnie wobec malejącej popularności humanistyki i negatywnych tendencji demograficznych. Przekłada się to niestety na status dyplomu: filozof nie posiada zwykle bezpośrednio fachowej wiedzy i umiejętności, jego wartość w oczach choćby i najbardziej otwartego pracodawcy polega więc właśnie na atutach intelektualnych (krytyczne myślenie, szybkie uczenie się), których świadectwem jest ukończenie elitarnych i trudnych studiów. Jak wynika z badań, studia humanistyczne w Uniwersytecie Warszawskim kończy znacznie większa część przyjętych niż w przypadku kierunków matematyczno-przyrodniczych, absolwenci mają też wyższe średnie. Niechęć pracodawców wobec absolwentów filozofii może więc wynikać nie tylko z uprzedzeń i niedoceniania „miękkich” umiejętności: ukończenie masowych, łatwych studiów humanistycznych, szczególnie w mniejszych ośrodkach uniwersyteckich, po prostu nie gwarantuje ich przyswojenia. To zupełnie inne doświadczenie niż to będące udziałem Horowitza, absolwenta elitarnych MIT i Uniwersytetu Stanforda.

Nawet jeżeli nie wszyscy absolwenci filozofii wykażą się na froncie technicznej innowacji, warto zastanowić się nad konsekwencjami ich rynkowego wykorzystania. Choć sam Horowitz podkreśla wagę etycznego namysłu nad działaniami biznesowymi, poczynania jego pracodawcy – Google – zdają się niejednokrotnie podważać optymistyczną wiarę w aksjologiczny renesans w świecie nowych technologii. Co więcej, zatrudnianie „własnego” filozofa jest oznaką czasów, w których społeczeństwo i państwo straciło kontrolę nad poczynaniami technologicznych monopoli. Pomimo ogromnego wpływu nowych korporacji na nasze życie, to wyłącznie sumienia właścicieli Google czy Facebooka, ewentualnie poruszane przez „nadwornych” filozofów, decydują o kwestiach takich jak prywatność w sieci, cenzura i wolność słowa, płacenie uczciwych podatków. Słowa entuzjastycznych insiderów powinniśmy skonfrontować z krytyką Evgenego Morozova, opisującego ciemną stronę wolnorynkowej technokracji z Doliny Krzemowej i jej solucjonistycznej ideologii, zgodnie z którą receptą na wszelkie bolączki świata są błyskotliwe zastosowania techniki i swoboda na rynkach finansów i idei.

Jeżeli filozofia rzeczywiście oferuje potężne narzędzie do zrozumienia ludzkiej natury i innowacyjnego myślenia, to zaprzęgnięcie tych czynników w służbie prywatnej działalności biznesowej powinno budzić wątpliwości. Czy filozof i kulturoznawca nie staną się po prostu następcami socjologów i ergonomów, optymalizujących warunki pracy w fordowskich fabrykach, bez zadawania niewygodnych pytań o podział wynikających z tej optymalizacji zysków (kilka miesięcy temu media ujawniły nieetyczną zmowę Google, Apple i innych przedsiębiorstw, mające na celu utrzymanie pensji w branży na jak najniższym poziomie)? A może kolejnymi twórcami nowych potrzeb, które mogłyby zaspokoić technologiczne korporacje? Czy, przywołując słowa Clary Jeffery, rzeczywiście chcemy, żeby najprężniejsze (teraz także i filozoficzne) umysły naszego pokolenia przeznaczyły swoje najlepsze lata na opracowywanie aplikacji do fotografowania obiadów czy innowacyjnych rozwiązań w reklamie internetowej – bo przecież takie start-upy osiągają największe sukcesy? Oczywiście, tak naprawdę filozofia nie jest żadną magiczną siłą i jej możliwości, na dobre i na złe, pozostają ograniczone. Krytyczny potencjał filozofii pozostaje jednak cennym osiągnięciem europejskiej cywilizacji – jej ewentualne przejście na stronę globalnych technokratycznych elit kapitalizmu trudno obserwować bez obaw.

 

Podstawa: Carolyn Gregoire, The Unexpected Way Philosophy Majors Are Changing The World Of Business, The Huffington Post.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa