Elba to nie noclegownia
Elba to najstarszy działający squat w Warszawie i jeden z najbardziej znanych w Polsce. Jego mieszkańcy kilka lat temu zajęli opuszczone budynki fabryczne na ul. Elbląskiej i zorganizowali tam prężnie działające centrum kultury alternatywnej. Być […]
Elba to najstarszy działający squat w Warszawie i jeden z najbardziej znanych w Polsce. Jego mieszkańcy kilka lat temu zajęli opuszczone budynki fabryczne na ul. Elbląskiej i zorganizowali tam prężnie działające centrum kultury alternatywnej. Być może to już jego ostatnie dni, gdyż po paru latach o działkę niespodziewanie upomniał się jej prawny właściciel, międzynarodowa firma Stora Enso. Zobaczmy, jaka była reakcja władz miasta i samych squattersów.
Próba eksmisji i obrona
W piątek 16 marca w polskich mediach stało się głośno o najbardziej znanym squacie w Warszawie, czyli żoliborskiej Elbie. Budynek został rano napadnięty przez ochroniarzy, którzy nie okazując żadnego nakazu zaczęli demolować wnętrze i wyrzucać jego mieszkańców. Wezwana na pomoc policja bez głębszej refleksji stanęła u boku firmy ochroniarskiej, pozwalając jej na dalszą dewastację. Wszystko zapewne skończyłoby kilkoma nowymi aresztantami i bezdomnymi, ale sprawy potoczyły się zupełnie inaczej.
W ciągu kilku godzin na miejsce przybyło kilkaset osób, które murem stanęły naprzeciw bram Elby. W odpowiedzi, stróże prawa rozpoczęli manifestację siły: zaangażowano kilkanaście radiowozów, oddziały do tłumienia zamieszek, ściągnięto pogotowie, dwa wozy straży pożarnej (która zdecydowanie odmówiła współpracy z kolegami w niebieskich mundurach), wypuszczono gaz łzawiący, brutalnie atakowano pokojowy sitting. Postronni obserwatorzy otwierali oczy ze zdumienia. Mimo wszystko, akcja zakończyła się kompletnym fiaskiem. Późnym wieczorem ochroniarze i policja wycofali się, a obrońcy ponownie przejęli squat. Całą noc trwało sprzątanie i debaty nad dalszymi działaniami.
Po zamieszaniu prawnicy jednogłośnie orzekli, że próba eksmisji była nielegalna. O ile właścicielowi przysługuje prawo do działki, lokatorów, nawet dzikich, obowiązuje okres ochronny. Ponadto powinni zostać wcześniej otrzymać nakaz opuszczenia miejsca zamieszkania z konkretnym terminem. Oczywiście wątpliwości budzi etyczna strona całej sytuacji – mieszkańcy z własnych funduszy wyremontowali, oczyścili i przez lata utrzymywali zabudowania, które wcześniej były ruiną. Stora Enso odwdzięcza się, wyrzucając ich na bruk bez jakiegokolwiek uprzedzenia.
Ostatecznie prawo nie zdołało obronić Elby, ale zrobili to spontanicznie zorganizowani sympatycy i sympatyczki. Co skłoniło tylu ludzi do natychmiastowego przybycia na ulicę Elbląską i zdeterminowanego działania? Dlaczego w pomoc zaangażowała się grupa posłów, radnych, znanych działaczy i muzyków, m.in. Wanda Nowicka, Krystian Legierski, Piotr Ikonowicz i Milo Kurtis? Nikt, kto chociaż raz odwiedził to miejsce, nie powinien mieć wątpliwości. W ciągu kilku lat działania zrujnowany kiedyś budynek stał się jednym z najprężniej działających centrów kulturalnych stolicy. Odbyło się tam setki koncertów, dyskusji i pokazów filmowych. Na miejscu działa między innymi skatepark, ścianka wspinaczkowa, serwis rowerowy, przestrzeń dla grafficiarzy… długo jeszcze można by wymieniać. Zainteresowaniem cieszy się też „darmowy sklep”, gdzie każdy może coś przynieść lub wziąć bez jakiejkolwiek opłaty.
Zresztą idea non profit przyświeca całemu ruchowi squattingu. Młodzi ludzie zajmują bezużyteczne pustostany i zmieniają je w swój nowy dom, który nieraz promieniuje działalnością na całe dzielnice lub miasta, jak w przypadku warszawskiego lokalu. A jakie są osobiste motywacje squatersów? Zapewne bardzo różne – jedni szukają dachu nad głową, inni świadomie rezygnują z dotychczasowych wygód i chcą robić coś więcej niż płacić podatki i nieustannie drżeć o pracę. Obie postawy są raczej obce władzom Warszawy, gdzie masowo eksmituje się lokatorów, zamyka wieloletnie kawiarnie, teatry i lokalne bazary, a jeden z burmistrzów przechwala się brakiem wrażliwości społecznej.
Co mieszkańcy otrzymują w zamian, każdy sam widzi: teatrzyk pod tytułem Euro 2012, podwyżki biletów, restauracje o zaporowych cenach i monitoring miejski na każdym kroku. Ten ostatni co prawda nie koreluje w żaden istotny sposób z ilością przestępstw, ale pieniądze w coś lokować trzeba, w końcu cele socjalne to socjalistyczny przeżytek. Do agresywnej wizji zgentryfikowanego miasta, którą reprezentują obecne, technokratyczne władze, Elba rzeczywiście nie pasuje. To w końcu miejsce, gdzie każdy za darmo może partycypować w kulturze i samemu ją tworzyć. To tu bawią się ludzie, których nie stać na puby z piwem po 10 zł. Tu mogą przenocować przyjezdni z kraju i zagranicy, których nie stać na hotel. Tu mogą ćwiczyć sportowcy, którym miasto nie zapewnia żadnej infrastruktury poza szklanymi biurowcami, w których mogą co najwyżej się przeglądać.