Drugie życie Tyrmanda
Tyrmand amerykański, choć przeistoczony, pozostaje wciąż w starej skórze, i to nie tylko dlatego, że konsekwentnie zajada bigos i uwodzi kobiety. Choć nosi się teraz w tweedach, to nie przestaje zaskakiwać, na przykład udając hipisa […]
Tyrmand amerykański, choć przeistoczony, pozostaje wciąż w starej skórze, i to nie tylko dlatego, że konsekwentnie zajada bigos i uwodzi kobiety. Choć nosi się teraz w tweedach, to nie przestaje zaskakiwać, na przykład udając hipisa i ubierając koszulkę z trupią czaszką.
Wykazując się prawdopodobnym brakiem literackiego obycia, przyznaję, że Leopold Tyrmand to dla mnie Dziennik 1954 i Zły. Gdzieś po drodze czytałem jeszcze Zapiski dyletanta, których zresztą, o ile dobrze pamiętam, nie dokończyłem. Poza tym Tyrmand oznaczał dla mnie oczywiście Warszawę, komunę, bogate życie towarzyskie i uczuciowe. I nic poza tym.
I choć niby wiedziałem, że Tyrmand ostatecznie emigrował do USA, i że nie umarł w sześćdziesiątym ósmym, to jakoś ten epizod jego życia niespecjalnie mnie interesował. Z tym większym zaciekawieniem wziąłem do ręki pięknie wydaną przez słowo/obraz terytoria książkę zatytułowaną po prostu Tyrmand i Ameryka. Jak przystało na wścibskiego historyka, zacząłem od kartkowania ilustracji, szczególną uwagę poświęcając zdjęciom z prywatnych archiwów przedstawiających prywatne życie „Lolka” wraz ze zdjęciami pięknych kobiet, w dalszej kolejności zaś prywatnym notatkom opublikowanym tutaj częstokroć po raz pierwszy. Reszta przeczytała się sama.
American Dream
Epizod życia Tyrmanda? – no właśnie! Ignorancja moja została przykładnie ukarana. Przecież Tyrmand wyjeżdża z Polski w 1965 roku, a umiera dwadzieścia lat później – młodo wprawdzie, bo nie mając skończonych sześćdziesięciu pięciu lat – lecz mimo wszystko, jak by nie patrzeć, epizod ten to co najmniej jedna trzecia jego świadomego życia. Czy Tyrmandowi udało się podbić Amerykę i spełnić swój sen o wolności? Czy pozostał sobą, czy może stworzył zupełnie nową kreację?
Autorzy książki stronią od łatwych ocen, tropiąc amerykańskie losy autora Dziennika z podziwu godnym wyważeniem i dbałością o szczegóły, nie unikając wszakże, bo i po co, fascynacji osobą głównego bohatera, bez której praca ta by zapewne nie powstała. Jest to niewątpliwie obraz życia rozdartego na pół, pomimo trwających kontaktów z przyjaciółmi z Polski i emigracją w Europie, współpracy z paryską „Kulturą” i londyńskimi „Wiadomościami”. Jednocześnie – to już moja subiektywna ocena – jest to obraz lepszej połowy tego życia. Poza ustatkowaniem w życiu prywatnym, Tyrmand robi karierę, jakiej wielu mogło mu pozazdrościć, nawet jeśli jego gwiazda, z biegiem czasu, zaczyna gasnąć. Inaczej niż setki i tysiące emigrujących do Stanów polskich intelektualistów, po przyjeździe nie chowa swojego wykształcenia do kieszeni i nie otwiera własnej działalności naprawczo-instalatorskiej, lecz idzie na całość – wysyłając swój pierwszy, napisany po dotarciu na obcy kontynent tekst, a mianowicie Dziennik amerykański, do „New Yorkera”.
Czek na pięć tysięcy dolarów i propozycja dalszej współpracy z jednym z najważniejszych amerykańskich magazynów przychodzą kilka dni później, rzucając Tyrmanda w sam środek nowojorskiego intelektualnego piekiełka. Sen nie będzie trwał wiecznie, w dużym stopniu za sprawą dziecinnego wręcz momentami nonkonformizmu samego bohatera, lecz co było dalej, dowiecie się sięgając do książki.
Fani twórczości Tyrmanda połkną ją zapewne za pierwszym podejściem. Tym bardziej, że nie jest długa, a jej lektura nie nuży, może poza ostatnią częścią wypełnioną twórczością samego bohatera. Teksty te, pisane po angielsku, za oceanem, są, przyznać trzeba, w dużym stopniu już zdezaktualizowane, nawet jeśli przebija przez nie wciąż błysk Tyrmandowej inteligencji. Druga część książki to z kolei krótkie wypowiedzi przyjaciół i znajomych na temat samego Tyrmanda – jego ubioru, poczucia humoru, upodobań kulinarnych i trudnego charakteru. Są bardzo autentyczne i czyta się je świetnie. Poza tym w książce znajdziemy wiele informacji na temat życia prywatnego, choć bez pikantnych szczegółów, gdyż Tyrmand od czasu małżeństwa z Mary Ellen Fox się najwyraźniej uspokaja. Znajdziemy też interesujące zapewne dla fanów szczegóły związane z zapleczem twórczości literackiej głównego bohatera, w tym także i Dziennika 1954, opublikowanego przecież dopiero w 1980 roku w Londynie.