Droga z politycznej jaskini
Więc powinieneś zejść teraz na dół jeden z drugim i mieszkać razem z innymi, i przyzwyczaić się do patrzenia w mroki (…). W ten sposób będziemy razem z wami państwem rządzili na jawie, a nie […]
Więc powinieneś zejść teraz na dół jeden z drugim i mieszkać razem z innymi, i przyzwyczaić się do patrzenia w mroki (…). W ten sposób będziemy razem z wami państwem rządzili na jawie, a nie przez sen, jak to dziś w niejednym państwie rządzą ci, co walki staczają ze sobą o cienie i o władzę, jakby władza była jakimś wielkim dobrem.
(Platon, „Państwo”, Księga VII)
Od 1 lipca wiadomo, że parlament zajmie się projektem ustawy całkowicie zakazującej aborcji, która byłaby najbardziej restrykcyjnym tego typu prawem w Europie. O niebezpieczeństwie, barbarzyństwie i całej skandaliczności projektu ustawy antyaborcyjnej sporo już napisano. Tutaj zamierzam skupić się na jednym, nie dość, jak mi się zdaje, uwydatnionym aspekcie całej sprawy. Obywatelski projekt został przekazany do pracy w komisjach nie tylko przez posłów PiS, PSL i PJN, lecz także dzięki głosom 68 posłów Platformy Obywatelskiej. „I co, zdziwieni?” – można by zapytać z nieco przewrotną, nieadekwatną do powagi sytuacji, dziecinną satysfakcją.
Z pewnością nie wszyscy są zdziwieni. Na pewno nie ci, którzy od początku nie wiązali z PO szczególnych nadziei. Ale wyborcy, którzy uznawali rządy tej partii za mniejsze zło, obronę przed „ciemnogrodem” PiS-u i czającego się za nim środowiska Radia Maryja, potencjalnego reformatora, czy też przedmurze liberalizmu – być może już tak. Zdziwił się nieco na przykład Marek Beylin, który w weekendowym wydaniu „Wyborczej”, w felietonie „Jedną nogą pośród stęchłych uprzedzeń” uznaje Platformę za „partię zmyłkową” – okazuje się, że zamiast być „porządnym ugrupowaniem centrowym”, PO „zajmuje raczej centrum politycznej jaskini, a nie zwykłego świata”.
Jeszcze pod koniec ubiegłego roku w tej samej „Gazecie Wyborczej” politolog Radosław Markowski wieścił, czy też może raczej ustanawiał podział na dwie Polski – tę światłą, liberalną i otwartą, oraz całą resztę, czyli katolicki, konserwatywny, zamknięty ciemnogród, czy też polityczną jaskinię. Pierwsza opcja to środowisko popierających Platformę Obywatelską, tych wielkomiejskich i wykształconych, druga – wyborcy PiS-u i wszystkiego, co od niego na prawo, plasujący się raczej na prowincji. Separacja Polski narodowo-katolickiej od tej świeckiej i wyedukowanej miała wręcz zostać zinstytucjonalizowana – oddzielne podatki, szkoły, służby zdrowia. Ten radykalny pomysł oficjalnego uznania już istniejącego wykluczenia w istocie odpowiadał marzeniom tych, którzy na widok grupki starszych obrońców krzyża pod Pałacem Prezydenckim odczuwają raczej estetyczny dyskomfort niż cokolwiek innego, a na co dzień chronią się przed hordami z politycznej jaskini na zamkniętych osiedlach, w prywatnych szkołach i klimatyzowanych biurach.
Głosowanie nad ustawą antyaborcyjną sygnalizuje, że dzisiaj ten podział już nie obowiązuje, jeśli w ogóle kiedykolwiek obowiązywał. Polityczna jaskinia rozciąga się jednak na zbyt dużych połaciach naszego kraju (czy też pod nimi), żeby partia rządząca mogła ją lekceważyć. Bastiony ciemnogrodu wyrastają w samym sercu liberalnego zamkniętego osiedla, mimo zasieków, portiera i firmy ochroniarskiej. Osiedle już nie jest bezpieczne, jego mieszkańcy nie mogą oddychać spokojnie w Polsce wolnej od religijnego fanatyzmu i ograniczeń obywatelskich wolności.
Pozostaje mieć nadzieję, że rozczarowanie „partią zmyłkową” wywoła efekt otrząśnięcia się ze złudzeń i z uporczywego przywiązania do koncepcji „mniejszego zła”. Może skłoni też do zainteresowania i większego krytycyzmu wobec innych niż obyczajowe aspektów polityki Platformy. Obrona przed PiS-em i całym jego narodowo-katolickim sztafażem nie jest jedyną funkcją rządzącej partii, co wydawałoby się oczywiste, dla wielu jednak było jedynym powodem głosowania na rządzącą obecnie formację. Być może przedstawiciele elit, a także wpływowi dziennikarze podejmą świadomą refleksję nad tym, że fanatyzm i nietolerancja związane są z marginalizacją i z wykorzystywanym przez polityków i kaznodziei poczuciem krzywdy i społecznej degradacji, a nie z esencjonalistycznie rozumianym prymitywizmem. Ciemniactwo bierze się z siedzenia w jaskini, także tej politycznej, jednak ci, którzy tam przebywają, rzadko znaleźli się w niej z własnej woli. Jeśli jaskinia ta przy okazji jest jaskinią platońską, ktoś musi zwrócić się do ludu, by poprowadzić go ku światłu. Aby dokonała się zmiana w mentalności, także ci wykształceni i oświeceni muszą wyjść ze swojej jaskini – jaskini nietolerancji i „stęchłych uprzedzeń” wobec ludzi o niższym statusie społeczno-ekonomicznym. Gdy prawdziwe problemy większości mieszkańców tego kraju staną się przedmiotem politycznej debaty, być może trudniej będzie o to, by fundamentalistyczne poglądy, będące wyrazem frustracji i lęku, zagrażały podstawowym prawom kobiet w Polsce.
Jeden komentarz “Droga z politycznej jaskini”