Czernecki: Dlaczego angielscy konserwatyści nie lubią Europy?
Są takie wartości społeczne, których rynek nie jest w stanie wycenić – Igor Czernecki recenzuje książkę Rogera Scrutona “Jak być konserwatystą”
Konserwatyści zazwyczaj wnioskują, że pewne zastane w społeczeństwie normy warte są zachowania. W Polsce, kraju, w którym w trakcie XX wieku dokonały się fundamentalne zmiany społeczne, znajdują się oni w ambiwalentnej sytuacji. W realiach porewolucyjnych konserwatysta ma do dyspozycji jedną z dwóch możliwości: może zaakceptować nową rzeczywistość, aby podjąć próbę pielęgnacji tego, co się zachowało albo próbować przywrócić stan sprzed rewolucji. Jak celnie zauważył Jerzy Szacki, pierwsze rozwiązanie oznacza zdradę ideałów przez kompromis z wrogiem, natomiast drugie stawia konserwatystę w paradoksalnej pozycji rewolucjonisty, który za hrabią d’Antraigues woła: będę Maratem kontrrewolucji, strącę sto tysięcy głów i swoją najpierwszą![1].
W Anglii sprawy mają się zgoła inaczej. Kraj ten cieszy się stosunkową stabilnością ustrojową od 400 lat, oferując ciągłą i bogatą tradycje dla myśli konserwatywnej. Ten sam nurt, który wydał Benjamina Disraeli czy Winstona Churchilla inspiruje dziś ludzi nie tylko kwestionujących obecności Anglii w Unii, ale wartość samego przedsięwzięcia zjednoczonej Europy. Znacząca część rządzącej Partii Torysów opowiada się za Brexitem, wbrew stanowisku swojego rządu i przewodniczącego. Wspiera ją opiniotwórcza prasa i około połowa obywateli. W tym kontekście nowa książka Rogera Scrutona, Jak być konserwatystą, udostępniona została polskim czytelnikom w ciekawym momencie. Gdy Scruton pisze o „filozofii przywiązania,” chodzi mu o przywiązanie do tradycji, która skutecznie oparła się różnym europejskim anty-wolnościowym projektom ostatniego stulecia i która z tego tytułu stanowi bieżący polityczny punkt odniesienia. Książkę należy bowiem czytać w kontekście specyficznie anglosaskim, z jego tradycją „common law” i poszanowania wolności jednostki sięgającej XII-wiecznej zasady habeas corpus. Ten samozwańczy konserwatysta, profesor estetyki i filozofii obecnie gościnie wykładający na Oksfordzie, oferuje nam rozwinięty światopogląd, dla którego błędne są filozoficzne założenia u podstaw brukselskich aspiracji.
Czy pod podszewką każdej demokracji ukrywa się przemoc? O tym nowy numer Res Publiki. Kup już teraz w naszej internetowej księgarni.
Orzecznictwo na podstawie precedensu a nie ustawy zasadniczej opiera się na stałym kontakcie wymiaru sprawiedliwości z przeszłością. Istotne są tego skutki – prawo kształtuje się w sądzie, nie w parlamencie. Scruton, który sam studiował prawo, kładzie nacisk na fakt, że pozaparlamentarne źródło prawodawstwa jest bliższe ludziom, stanowi bowiem sprawiedliwość budowaną oddolnie[2]:
„Legislacja nie tworzy porządku prawnego, lecz zakłada jego istnienie. […] W naszym przypadku – czyli w krajach anglojęzycznych – porządek prawny stworzyła niewidzialna ręka z materii sprawiedliwych rozstrzygnięć konfliktów między jednostkami”[3].
Dla autora, podobnie jak dla każdego anglosaskiego konserwatysty, kluczowa jest myśl Edmunda Burke’a. Irlandczyk ten – członek XVIII-wiecznej brytyjskiej Izby Gmin – twierdził, że społeczeństwa stanowią twór zbyt skomplikowany by móc je zrozumieć, a tym bardziej zaplanować[4]. Pozornie nieracjonalne zjawiska, takie jak przesądy, rytuały, a szerzej mądrość ludowa, stanowią formę wiedzy, która spaja społeczeństwo i której eliminacja doprowadzić musi do nieszczęścia. Angielskie common law, czerpiące z historycznych rozstrzygnięć w rozwiązywaniu spraw bieżących, jest wrażliwe na tę formę wiedzy.
Ciało ustawodawcze Unii oraz Trybunał w Strasburgu są, w oczach Scrutona, filozoficznym zaprzeczeniem tych oddolnych mechanizmów. Trudno się tu z autorem nie zgodzić. Projekt zjednoczonej Europy powstał w wyniku przeświadczenia, że demokracja i totalitaryzm to dwie gałęzie tego samego drzewa. Zachodnią Europę jednoczono nie w imię suwerenności ludu tylko w celu ograniczenia tej suwerenności, widząc w niej totalitarną groźbę. Alcide De Gasperi, Konrad Adenauer i Robert Schuman biegle mówili po niemiecku a narodowość dla żadnego z nich nie była kluczowa. To chrześcijański humanizm stanowił platformę integracji, co dobitnie wyraził krytykowany przez Scrutona pomysłodawca Unii, Jean Monnet – „nie jednoczymy państw. Jednoczymy ludzi”[5]. Jeśli więc dla Scrutona istotę systemu politycznego stanowi pogląd Aleksandra Hamiltona, iż „wolność jest źródłem władzy, a nie władza źródłem wolności”[6], można zaryzykować stwierdzenie, że w przypadku projektu Unii Europejskiej jest odwrotnie.
W Jak być konserwatystą problem wolności wysuwa się na pierwszy plan. Oświecenie, rozumiane jako triumf liberalnego indywidualizmu, umożliwia „konserwatyzm jako filozofię polityczną”[7]. Autor wiąże konserwatyzm z klasyczną myślą liberalną dopóty, dopóki celem „odwołania się przez liberalizm do przyrodzonych uprawnień była ochrona jednostki przed arbitralną władzą”[8]. Problem zaczyna się dla Scrutona gdy tę negatywną wolność (od ucisku państwa) myśl liberalna uzupełniać zaczyna o prawa pozytywne, czyli do różnych rzeczy. „Retoryka uprawnień przesunęła się od swobód do roszczeń i od równego traktowania do równych efektów”[9]. Autor widzi w Unii Europejskiej, ONZ-cie czy Europejskim Trybunale Praw Człowieka instytucje koniecznie propagujące prawa pozytywne. Dla przykładu podaje orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka o „prawie do tradycyjnego stylu życia,” które wymusza powstanie parku przyczep parkingowych dla napływowej mniejszości w urokliwej dotychczas angielskiej mieścinie[10]. Szkody wyrządzone lokalnej społeczności to jedno; jednak szerzej, autor stara się pokazać, że tego rodzaju filozofia generuje rosnącą listę roszczeń do różnych praw, którą rozpatrzeć może jedynie coraz silniejsza władza centralna. I choć Scruton nie sugeruje, śladem Isaiaha Berlina, że w prawie pozytywnym znajdziemy zalążek totalitaryzmu, to jednak twierdzi, że prawa człowieka stały się wypowiedzeniem wojny większości[11].
Mimo tych solennych deklaracji autor ma ambicje by Jak być konserwatystą nie zostało zaszufladkowane jako sztampowy podręcznik tradycjonalisty:
„Wielkie wrażenie zrobiła na mnie deklaracja Schoenberga, że jego eksperymenty atonalne nie miały na celu zastąpienia wielkiej tradycji niemieckiej muzyki, lecz jej przedłużenie… Koncepcja ta, a mianowicie że musimy być nowocześni w obronie przeszłości i kreatywni w obronie tradycji, wywarła na mnie głębokie wpływ i z czasem ukształtowała moje inklinacje polityczne”[12].
Ekologia czy ograniczony entuzjazm dla wolnego rynku kojarzą się dziś z lewicą lub, w przypadku USA, z liberałami. Poświęcenie tym tematom osobnych rozdziałów w książce mogłoby się wydawać przykładem nowoczesnego lub kreatywnego właśnie konserwatyzmu w wydaniu autora. Tematy te są jednak charakterystyczne dla tradycyjnego konserwatyzmu, do którego obrony Scruton poczuwa się od czasów neoliberalnego zwrotu za rządów Margaret Thacher i Ronalda Regana[13].
Przyjmując Burkowskie stanowisko, iż społeczeństwo to stowarzyszenie zmarłych, żywych i nienarodzonych, autor wyodrębnia jako ważny wątek odpowiedzialności za przyszłe pokolenia[14]. Dziwi go więc fakt, że partie konserwatywne chętniej nie biorą ekologii na swoje sztandary. Jednym z powodów jest tu zbyt bliski kontakt z dużym biznesem, który często stanowi źródło zanieczyszczeń. Kolejnym – ekologowie mają tendencje do zwracania uwagi na wielkie globalne procesy, którym zaradzić można jedynie dzięki globalnym inicjatywom. Oznacza to potrzebę oddawania przez państwa elementów suwerenności, co spotyka się z oporem konserwatystów. Autor proponuje, by globalne inicjatywy zastąpić zwiększeniem kompetencji samorządów i zrzeszeń lokalnych oraz promocją poczucia przynależności narodowej, w celu promowania odpowiedzialności za środowisko oddolnie[15].
Wrażliwość na wartości społeczne, których rynek nie jest w stanie wycenić, to cecha o starym konserwatywnym rodowodzie. Wprawdzie autor sięga po marksistowską analizę „fetyszyzmu towarowego” by argumentować, że wolny rynek uprzedmiotawia relacje ludzkie i podważa człowieczeństwo[16], jednak zaraz teorię tę oswaja, jej źródeł dopatrując się w „starotestamentowych diatrybach przeciwko bałwochwalstwu”. Wychodząc naprzeciw postulatom socjalistycznym mówi, że „mają zatem rację ci, którzy uważają, że porządek społeczny powinien nakładać ograniczenia na rynek. Ale w prawdziwie spontanicznym porządku te ograniczenia są już obecne, w formie zwyczajów, prawd i zasad moralnych”[17]. Tu też kluczowa jest odpowiedzialność. Autor domaga się jej od biznesu wobec tendencji do eksternalizacji kosztów, oraz od społeczności, która ma chronić lokalny przemysł czy krajobraz[18].
Odpowiedzialność stanowi więc, obok wolności, kluczową wartość dla autora. Zdaniem Scrutona spodziewać się jej można jedynie wśród ludzi, których łączy terytorium, historia i zwyczaje, ludzi stanowiących naród[19]. W tej układance religia nie ma znaczenia metafizycznego. Autor traktuje ją kulturowo jako kolejne, zanikające spoiwo społeczne, zbiór estetycznych kodów wytyczających przestrzeń wspólnoty, w której kultywować można cnotę odpowiedzialności[20]. Wewnątrz tradycyjnej angielskiej społeczności mamy przykład państwa budowanego oddolnie, poprzez prawo precedensowe i lokalne stowarzyszenia obywatelskie, dzięki którym wolność bronić się może przed tyranią. W kontraście Unie Europejska, tworzona odgórnie przez elity i trybunały, znosi granice państwowe, podważając tożsamość narodów. W oczach autora niszczy ona poczucie odpowiedzialności z dwóch stron, niwelując tradycyjne więzi społeczne poprzez niepohamowany przepływ imigrantów (w tym z Europy środkowej), oraz zastępując suwerenność obywatelską listą możliwych roszczeń.
W Jak być konserwatystą odczuć można nutę pastoralnej naiwności gdy, wobec globalnych problemów ekologicznych czy postępowania międzynarodowych koncernów, Scruton proponuje rozwiązania oddolne. Z kolei niezachwiana wiara autora w prawo precedensowe idealizuje to, jak skutecznie common law zapewnia sprawiedliwość i wolność. Warto przypomnieć, że sędziowie owego systemu prawnego uzasadnili i przez wieki w większości potwierdzali legalność posiadania i handlowania niewolnikami w Wielkiej Brytanii. Praktykę tą obalił dopiero parlament w 1833 r.[21].
W książce znajdziemy też kilka niespójności. Z jednej strony Scruton zwraca uwagę na dobre obyczaje, wolnościowe nawyki i wynikającą z nich trwałość instytucji publicznych, jako nadrzędne wobec mechanizmów demokratycznych takich jak wybory[22]; z drugiej, zarzuca Unii niedemokratyczny charakter ze względu na to, że wytworzyła klasę polityczną nie podlegającą wyborom właśnie[23]. Raz ubolewa nad tym, że oświeceniowy rozum dążący do prawdy zostaje zniesiony przez liberalny prymat relatywizmu i tolerancji[24], kiedy indziej zwraca uwagę na niedostatki owego rozumu, gdy chodzi o planowania rozwiązań społecznych[25]. Tu stawia tezę, że u podstaw europejskiej demokracji znajdziemy chrześcijańskie akty spowiedzi i przebaczenia, bez których nie mielibyśmy współczesnej odpowiedzialności politycznej[26], w innym miejscu sugeruje, że religie należy zastąpić patriotyzmem narodowym[27].
Owe niespójności nie stanowiłyby większego problemu (zgodnie z pochwałą niekonsekwencji, jaką czyni Leszek Kołakowski[28]) gdyby nie aspiracje Scrutona, by z konserwatyzmu czynić ideologię[29]. W centrum tej ideologii znajdować ma się skąpo broniący swojej odrębności naród. Dlatego największym zaniechaniem autora Jak być konserwatystą jest brak poważnej próby wytłumaczenia, dlaczego w modelu amerykańskim, w którym naród uformowany został zupełnie inaczej niż w przypadku Europy, wolność się jednak ostała. Tak zadane pytanie zwróciłoby uwagę nie na politykę otwartych granic Unii czy na prawa pozytywne, tylko na charakter europejskich tożsamości narodowych, dziedzictwa kolonialnego czy przyjętego modelu integracji mniejszości[30].
Moment publikacji Jak być konserwatystą, uznanej przez „Sunday Times” za „najlepszą książkę roku,” jest nieprzypadkowy i argumenty w niej zawarte będą służyć kampanii antyunijnej. Należy uszanować wielką tradycje wolności angielskiej, która nadaje eurosceptycyzmowi wyspiarzy inny wymiar. Anglicy pamiętają lato 1940 roku, gdy kontynentalna Europa dała się pożreć faszyzmowi i Korona sama broniła wolnego świata. Pamięć ta służy przekonaniu, że Anglosasi ulepieni są z innej, niż reszta Europy, gliny. Obecne jest też jednak inne rozumienie historii, zgodnie z którym Anglia potrzebna jest we wspólnocie aby zrównoważyć hegemonie niemiecką oraz powstrzymywać autodestrukcyjne zapędy Kontynentu. Wreszcie, pamiętać należy o angielskim zdrowym rozsądku. A zdrowy rozsądek wskazuje, że Brexit może wywołać reakcję łańcuchową, doprowadzając do zupełnego rozpadu Unii. Skorzysta zaś na tym na przykład Rosja, która wprawdzie nie propaguje nielubianych przez konserwatystów liberalnych praw pozytywnych, ale za to nie za bardzo przejmuje się prawem czy anglosaską tradycją wolności w ogóle.
Roger Scruton, Jak być konserwatystą, przełożył Tomasz Bieroń, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2016.
ilustracja: James Ward John Levett Hunting at Wychnor, Staffordshire
[1] Jerzy Szacki, Kontrrewolucyjne paradoksy, Archiwum Warszawskiej Szkoły Historii Idei, Wydawnictwo IFIS PAN, Warszawa 2012.
[2] Scruton, op. cit., s. 21.
[3] Ibidem, s. 109.
[4] Edmund Burke, Rozważania o Rewolucji we Francji, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2008.
[5] Jan-Werner Muller, Contesting Democracy, Yale University Press, New Haven and London 2011, s. 128.
[6] Por. Scruton, op.cit., s. 200. Aleksander Hamilton był współautorem Listów Federalistów oraz konstytucji amerykańskiej.
[7] Scruton, op. cit., s. 147.
[8] Ibidem, s. 215. Rozpatrując problem wolności, Scruton sięga po Hegla, co jest nieco nietypowe dla anglosaskiego konserwatysty. Archetypiczny konflikt między panem i niewolnikiem, który wedle epistemologii Heglowskiej napędza dialektyczne dzieje historii, stanowi dla autora ilustracje faktu, że wolność jest wartością, do której należy aktywnie dążyć.
[9] Ibidem, s. 139.
[10] Ibidem, s. 134.
[11] Ibidem, s. 146. U Berlina słynne rozróżnienie na wolność negatywną i pozytywną odnajdujemy w eseju Dwie koncepcje wolności.
[12] Scruton, op. cit, s. 18.
[13] Zob. Roger Scruton, The Meaning of Conservatism, oryginalnie wydana w 1980 r.. Wydanie polskie: Co znaczy konserwatyzm, Zysk I S-KA , Warszawa 2014.
[14] Scruton, op. cit., s. 45.
[15] Ibidem, s. 172 – 176.
[16] Ibidem, s. 119.
[17] Scruton już w 1979 roku opublikował książkę Co znaczy konserwatyzm, podejmującą polemikę z wolnorynkową ideologią thatcherowskich think tanków. Por., op. cit., s. 104.
[18]Ibidem, s. 117. Autor nawiązując do reguły feudalnej Disraelego, wedle której tak jak za feudalizmu pan feudalny brał odpowiedzialność za swoje tereny, tak też dziś prawo własności powinno być obowiązkiem. Zarzut naiwności takiego postulatu w erze globalnego kapitalizmu jest nieunikniony.
[19] Ibidem, s. 64.
[20]„Próba umocnienia światopoglądu religijnego przez odtworzenie jego zewnętrznych znamion początkowo przebiegała pomyślenie, ale w znacznym stopniu opierała się na współudziale innych – księży i nauczycielek, które przekazywały dawne nauki religijne na długo po tym, jak intelektualna elita przestała w nie wierzyć, rodziców, którzy wychowali dzieci w wierze chrześcijańskiej, nie zważając na własne wątpliwości, i wreszcie społeczności, które podtrzymywały religijne zwyczaje i ceremonie, zamykając sceptycyzm w sferze prywatnej.” Zob., ibidem, s. 313.
[21] Samuel Freeman, The Enemies of Roger Scruton, “New York Review of Books”, Volume LXIII, Number 7.
[22] „Obserwując niestabilność nowych demokracji [po roku 1989], dobitnie sobie uświadomiłem, jak mało istotne są w tym ustroju wybory w porównaniu z trwałymi instytucjami i duchem publicznym…” Zob. Scruton, op. cit, s. 36.
[23] Ibidem, s. 37. Zgodnie z Tocquevillowskim pojęciem „mœurs de cœur,” czyli nawykami serca lub, inaczej mówiąc, obyczajami. Zob. Alexis de Tocqueville, Œuvres II, De La Democratie en Amerique I & II, Editions Gallimard, 1992.
[24] Autor nie przebiera w słowach: „Poglądy feministyczne będą użyteczne dla każdego, kto chce zrobić karierę na amerykańskim uniwersytecie, tak samo jak poglądy rasistowskie były użyteczne dla uniwersyteckich aparatczyków w nazistowskich Niemczech, ale nie wynika z tego bynajmniej, że poglądy te są prawdziwe”. Zob. Scruton, op. cit, s. 157. Wątek mód na światopogląd został moim zdaniem ciekawie rozwinięty w wydanej 30 lat wcześniej książce Allana Blooma The Closing of the American Mind. Porównaj: Allan Bloom, The Closing of American Mind, Simon & Schuster Paperbacks, New York 1987.
[25] Scruton, op. cit., s. 58.
[26] Autor twierdzi, że to nawyki odpowiedzialności i tradycja rozliczania rządzących, mające swoje korzenie w religii, stanowią o wolnościach Europejskich. Stąd pretensje wobec autorów niedoszłej konstytucji Europejskiej, którzy ominęli jej chrześcijańskie korzenie. Por. Scruton, op. cit., s. 20.
[27] Scruton, op. cit., s. 294.
[28] Leszek Kołakowski, Pochwała niekonsekwencji. Pisma rozproszone z lat 1955-1968, Oficyna Wydawnicza Puls 2002.
[29] „Rola państwa jest albo powinna być mniejsza, niż domagają się tego socjaliści, i większa, niż dopuszczają to klasyczni liberałowie”. Scruton, op. cit., s. 241.
[30] Konserwatyzm może i powinien zajmować się tymi problemami, czego dobrym przykładem jest chociażby The Closing of the American Mind.