Co zostanie po hiszpańskiej rewolucji?
Na czym polega ta nowa jakość? Po pierwsze: brak udziału sił, które zawsze wykazywały się największymi możliwościami w zwoływaniu demonstracji, czyli partii i związków zawodowych. Dzięki temu na udział w ruchu zdecydowała się duża grupa […]
Na czym polega ta nowa jakość? Po pierwsze: brak udziału sił, które zawsze wykazywały się największymi możliwościami w zwoływaniu demonstracji, czyli partii i związków zawodowych. Dzięki temu na udział w ruchu zdecydowała się duża grupa ludzi, która nigdy wcześniej nie brała udziału w politycznych wydarzeniach.
Po prawie 4 tygodniach od 15 maja protestujący z Puerta del Sol podjęli decyzję o zakończeniu okupacji placu. W niedzielę ma się odbyć sprzątanie placu, a wieczorem – ostatnia mobilizacja. Oczywiście planowane jest kontynuowanie zgromadzeń w dzielnicach. Od jakiegoś czasu pojawiały się głosy, że likwidacja acampady będzie decydującym momentem dla ruchu 15 maja. Warto więc zadać sobie pytanie: co zostawią po sobie „indignados” i czy ma to szansę przetrwać?
Jednak jak na razie – wciąż dużo się dzieje. Protest pod budynkiem parlamentu w Madrycie. W Barcelonie marsz w solidarności z demonstrantami z Walencji, brutalnie potraktowanymi przez policję. Demonstracje solidarnościowe w wielu miejscach na świecie, niekiedy – jak w Grecji – przerastające rozmiarem te w Hiszpanii. Ciągła okupacja Puerta del Sol, Placa de Catalunya i innych głównych placów w miastach państwa hiszpańskiego. Wreszcie trwające przygotowania do międzynarodowej (również w Warszawie) mobilizacji 19 czerwca, skupiającej się na sprzeciwie wobec „paktu dla euro”. Mija czwarty tydzień od pierwszej demonstracji o prawdziwą demokrację w Madrycie – a powstały ruch wciąż się rozwija i niekiedy trudno jest nadążyć za wszystkimi powiązanymi wydarzeniami.
Spontaniczny początek
Wróćmy więc do samego początku. 15 maja – demonstracje w całej Hiszpanii zwołane przez ruch „Democracia real Ya!” (Prawdziwa Demokracja Teraz!), zrzeszający 400 różnych grup i organizacji, w większości istniejących nie dłużej niż kilka miesięcy. Mimo to, udało im się zmobilizować do wyjścia na ulice kilkadziesiąt tysięcy ludzi w pięćdziesięciu miastach. Część demonstrantów z Madrytu postanowiła kontynuować protest przez noc, okupując Puerta del Sol – nad ranem zostali jednak usunięci stamtąd przez policję. Przerwanie protestu przez policję nie było jednak końcem ruchu – wręcz przeciwnie, stało się prawdziwym początkiem tego, co określa się teraz jako Ruch 15 maja czy krótko 15-M.
Dlaczego interwencja policji stała się początkiem czegoś większego? Dlatego, że ruch nabrał rozpędu, zbierając się po raz kolejny, już w większym gronie. Pierwsza próba okupacji Puerta del Sol, ta uniemożliwiona przez policję, była spontanicznym dziełem kilkudziesięciu osób. Ponowne podejście było już niemożliwe do tak łatwego powstrzymania. Sami organizatorzy, którzy włożyli dużą pracę w przygotowanie protestów 15 maja, przyznawali, że to co stało się później, było dla nich zaskakujące i od nich niezależne.
Nie partie, lecz obywatele
Odejdźmy jednak od omawiania tego ilu, gdzie i jak długo. Ważniejszą kwestią jest: jak i po co. I dlaczego właśnie Hiszpanom udało się zainspirować ludzi na całym świecie oraz przyciągnąć uwagę mediów. Przecież nie były to najliczniejsze manifestacje w ostatnich miesiącach. W Wielkiej Brytanii przeciw cięciom wydatków protestowało pół miliona ludzi, Grecy regularnie organizują ogromne manifestacje. Nawet w samej Hiszpanii związki zawodowe potrafiły zmobilizować większe ilości ludzi niż tych kilkadziesiąt tysięcy, które zebrały się 15 maja. Być może takim czynnikiem jest długość protestów – przecież tak naprawdę medialny odzew pojawił się po dobrym tygodniu od ich rozpoczęcia. Wydaje mi się jednak, że głównym powodem tego, że ruch 15-M znajduje coraz to nowych naśladowców, a i media nie mogą już omijać tego tematu, jest wprowadzenie przezeń całkiem nowej jakości do dziedziny politycznej działalności i pokazywania swojego sprzeciwu.
Na czym polega ta nowa jakość? Po pierwsze: brak udziału sił, które zawsze wykazywały się największymi możliwościami w zwoływaniu demonstracji, czyli partii i związków zawodowych. Dzięki temu na udział w ruchu zdecydowała się duża grupa ludzi, która nigdy wcześniej nie brała udziału w politycznych wydarzeniach. Wielu z nich nie czuło się reprezentowanymi przez dotychczasowych aktorów sceny politycznej – młodzi bezrobotni, pracujacy na umowy śmieciowe, niemogący znaleźć mieszkania nie są przecież osobami, o których głosy biją się partie. Związki zawodowe nie wiedzą, jak postępować z tymi, którzy nie pasują do klasycznego obrazu pracownika, wobec dotkniętych prekaryzacją życia. Na Puerta del Sol protestujący nie zbierają się pod konkretnym sztandarem, który często jest symbolem jakiegoś rozczarowania – są po prostu oburzonymi obywatelami.
Kolejną siłą Ruchu 15-M jest brak hierarchii; egalitarna, pozioma struktura. Nie ma przywódców ani wybranych osób do reprezentowania protestujących na zewnątrz. W prasowych portretach „indignados” często pojawia się niechęć do zabierania głosu w imieniu wszystkich członków ruchu. Rzecznicy organizatora pierwszych protestów, Democracia Real Ya!, regularnie zmieniają się na tym stanowisku. Puerta del Sol i inne place Hiszpanii nie są miejscem promowania swojego nazwiska czy logo swojej partii – są miejscem dyskusji i tworzenia alternatywy dla systemu, który zmusił tych ludzi do wyjścia na ulice.
To bardzo ważne – że „indignados”, domagając się naprawy demokracji, sami przestrzegają jej zasad. Decyzje podejmowane są jednogłośnie – choć sprzeciw wymaga uzasadnienia. Podczas dyskusji każdy ma prawo głosu, a słuchający mają prawo wyrazić swoje zdanie na temat wszystkich wypowiedzi. Powstają grupy robocze zrzeszające osoby zainteresowane konkretnymi tematami – jak edukacja, gospodarka, środowisko czy migracje. Podczas ich posiedzeń wypracowywane są stanowiska, które przedstawiane są później ogółowi demonstrantów.
Już po kilku dniach protestów hiszpańscy politycy zwracali uwagę na to, że Ruch 15 maja nie proponuje żadnych konkretnych postulatów. Jak zauważyli „indignados”: ci, którzy przez ponad 30 lat nie przedstawiają konkretnych rozwiązań problemów, od protestujących wymagają, żeby zaproponowali je w kilka dni. Mimo tak krótkiego czasu, ustalono jednak pewne stanowiska: czy to ogólne, jak postulaty „Democracia Real Ya!” (http://lewica.pl/?id=24596), czy bardziej szczegółowe, jak manifest feministyczny Acampada Sol. Prawdą jest jednak, że jak dotąd obozy na hiszpańskich placach są bardziej miejscem dyskusji niż źródłem gotowych rozwiązań – ale to przecież jedna z cech demokracji, w której nikt nie może podjąć decyzji bez konsultacji i uzgodnienia jej z ogółem.
Zarazić demokracją teraz
Ostatnią z cech Ruchu 15 Maja, na którą chciałbym zwrócić uwagę, jest ciągłe rozszerzanie się. Nie chodzi tylko o pojawianie się obozów i demonstracji solidarnościowych w kolejnych miastach Hiszpanii i świata. Uczestnicy ruchu nie skupiają się w jednym miejscu. W Barcelonie zjawiają się na przykład tam, gdzie ma być obecny Felipe Puig, osoba odpowiedzialna za brutalną interwencję służb porządkowych przeciw demonstrantom 27 maja. Ale, przede wszystkim, powstają zgromadzenia dzielnicowe, skupiające się na potrzebach lokalnych społeczności i pozwalające na udział tym, którzy nie mogą zjawić się tam, gdzie odbywają się główne manifestacje. Zgromadzenia organizują protesty, np. przeciw prywatyzacji lokalnych przychodni, inicjują działania na szczeblu miasta czy tworzą grupy pomocy imigrantom. Oceniając skuteczność działań, wypadają chyba lepiej niż zgromadzenia walczące o zmiany na poziomie kraju.
Ruch 15 Maja inspiruje. Udało mu się zorganizować ludzi, zachęcić ich do wyrażenia swojego niezadowolenia i skierowania go na tworzenie alternatyw dla panującego systemu. Czy można go przenieść w inne niż hiszpańskie realia? Czy międzynarodowa mobilizacja 19 czerwca doda mu jeszcze impetu, czy może będzie początkiem jego wygasania? Tego jeszcze nie wiemy – ale wiemy, że przynajmniej przez cztery tygodnie inna – prawdziwa – demokracja, była i jest możliwa.