Co za wybór?
Nadchodzące wybory są niezwykłe z wielu różnych powodów. Do wyboru mamy nawiedzonych nacjonalistów z ludzką maską, w miarę sprawnych technokratów bez wyrazu, drugą grupę technokratów tyle, że mniej sprawnych i jeszcze bardziej zmęczonych, chłopów w marynarkach i kolorową czeredę ludzi bez imienia pod wodzą znanego skandalisty.
Nadchodzące wybory są niezwykłe z wielu różnych powodów. Do wyboru mamy nawiedzonych nacjonalistów z ludzką maską, w miarę sprawnych technokratów bez wyrazu, drugą grupę technokratów – tyle, że mniej sprawnych i jeszcze bardziej zmęczonych, chłopów w marynarkach i kolorową czeredę ludzi bez imienia pod wodzą znanego skandalisty. Czterech na pięciu całkowicie bez jakiegokolwiek wyrazu, pytanie, na ile czasu wystarczy świeżości piątemu. Wydaje się, że wybór następuje głownie drogą eliminacji. Choć wyborcy mogą zachować się przewrotnie.
Polemiki:
Agnieszka Graff – Dlaczego popieram Ruch Palikota?
Wojciech Przybylski – Szacunek dla wyboru
Aleksandra Bilewicz – Mamy prawo odmówić wyboru
Artur Celiński – Spokojnie, to tylko wybory
Widać to już po wynikach sondaży, które udowadniają, że lamenty o zabetonowaniu sceny politycznej okazały się oderwane od rzeczywistości. Dobry wynik Palikota w tych wyborach oznaczać będzie najprawdopodobniej wypchniecie SLD ze sceny politycznej w najbliższych kilku latach. Okazało się, że jeden zdeterminowany człowiek jest w stanie w przeciągu roku zatrząść elektoratem jednej z najbardziej ugruntowanych i instytucjonalnie najsilniejszych partii politycznej. Beton okazał się galaretką – wystarczyło nieco wyrazistości i pracy w terenie. Dla Palikota te wybory to sprawdzian, dla SLD walka o życie, bo miejsca na dwie partie liberalne obyczajowo raczej u nas nie ma. Ta rozgrywka staje się dużo ciekawsza niż zmagania PiS i PO, z tej chociażby przyczyny, że zwycięzca ma przed sobą raczej krótką perspektywę świętowania.
Biada zwycięzcom – oto hasło przyświecające tym wyborom. Mało kto wierzy, że uda się nowemu sejmowi dotrwać do końca kadencji – dwa lata jest optymistycznym założeniem. Najbliższe lata będą dla Polski trudniejsze niż cały dotychczasowy kryzys. Dotychczas udało nam się dzięki różnym amortyzatorom przetrwać kryzys w miarę komfortowych warunkach, ale nadchodzące wyboje mogą przekroczyć możliwości naszej odporności na czynniki zewnętrzne. Grożące nam załamanie gospodarcze może doprowadzić do wydarzeń na wzór węgierski i przejęcie pełni władzy przez lidera opozycji. Do tej roli przygotowuje się Jarosław Kaczyński, ale może mu się to nie udać, jeśli to on będzie u władzy.
Prognozowany rozkład głosów zapowiada brak przytłaczającej przewagi jednej partii i trzech dość silnych mniejszych uczestników rozgrywek parlamentarnych. Niewykluczone, że rządzić będzie koalicja złożona z trzech partii, co oznacza, że rządzić może każdy, ale nikomu nie będzie na tym zbyt mocno zależeć. Wiązać się to będzie bowiem z ciągłymi tarciami w koalicji, a w rezultacie paraliżem decyzyjnym i wystawianiem się na biczowanie przez opozycję.
Jaki z tego wniosek dla wyborcy? Czekają nas ciekawe czasy nieżalenie od tego, kogo wybierzemy. Nie chcę przez to powiedzieć, że zupełnie nie ma znaczenia, kto zacznie nas prowadzić przez globalną transformację gospodarczą, ale tak czy inaczej nasz wpływ na wichry historii będzie niewielki. Wygrana PiS nie przeraża już tak bardzo wyborców PO, bo nie potrwa zbyt długo i będzie ograniczona przez siłę współkoalicjantów. To samo zresztą można powiedzieć, zamieniając w poprzednim zdaniu miejscami nazwy partii. To daje wiatr w żagle alternatywom, bo zabija polaryzację. Możemy więc głosować na kogo chcemy, a nie na kogo musimy. I przygotujmy się na pasjonujące widowisko przez następnych kilka miesięcy.
3 komentarze “Co za wybór?”