Ciała opowiedziane, ciałem opowiadane
Recenzja książki Bożeny Karwowskiej Ciało. Seksualność. Obozy zagłady (Kraków 2009) Publikacja Bożeny Karwowskiej dołącza do bardzo licznej (i ciągle wzbogacanej) grupy tekstów poświęconych zagadnieniom związanym z Holokaustem. Mam na myśli wydaną przed książką Karwowskiej, niezwykle […]
Recenzja książki Bożeny Karwowskiej Ciało. Seksualność. Obozy zagłady (Kraków 2009)
Warto zaznaczyć, że Karwowska konsekwentnie przestrzega przyjętej we Wstępie optyki rozpatrywania tekstów, tj. koncentruje się na tym, co wymyka się patriarchalnie nacechowanemu językowi, skupia się na (pozornych już dziś?) marginesach, o których opowiedzieć adekwatnie nie sposób. Literaturoznawczyni następująco scharakteryzowała swój punkt widzenia oraz założenia badawcze:
Okazuje się bowiem, że zastosowanie kategorii feministycznych wychodzących poza tradycyjne narzędzia opisu literatury, a szczególnie literatury martyrologicznej, pozwala uchwycić to, czego dotychczasowe podejścia nie były w stanie ani zobaczyć, ani opisać, a co znalazło swój wyraz w tekście jakby na przekór językowi, który był dostępny autorom. (…) Moje analizy dotyczą utworów, które powstały zanim ci, którzy szukali języka i sposobu opisu rzeczywistości uznawanej za nieopisywalną, spotykali się z pojęciami postpamięci, pamięci konstruowanej, z pojęciowością dyskursu postmodernistycznego, zanim pojawiły się w ich tekstach pytania przekraczające świadomość modernistyczną.[1]
Książka, skonstruowana z kilkunastu tekstów podzielonych na trzy grupy, to nie tylko interpretacja doświadczeń obozowych, lecz także zakrojona na szeroką skalę zapowiadana w tytule analiza cielesności, seksualności, płciowości (w znaczeniu biologicznym i kulturowym). Ciało stanowi tu nie tylko przedmiot opisu, terytorium zapośredniczonych w narracjach doświadczeń. Było/jest ono przecież przestrzenią, w której szczególnie dobitnie objawiło/objawia się działanie władzy. Najbardziej prywatne zostało zawłaszczone przez oprawców, stało się miejscem walki o (prze)trwanie, (prze)życie.
Pozornie skoncentrowana wokół jednego zagadnienia, publikacja złożona z kilkunastu, niekoniecznie korespondujących ze sobą elementów (co jest zaletą, gdyż zapewnia wieloaspektowość oglądu, a wadą, gdy okazuje się, iż wspólny szyld jest nieco mylący, co prowadzi do pewnych zgrzytów w obiorze czytelniczym), posiada swoisty punkt zwrotny – stanowią go teksty o diarystycznych refleksjach owdowiałej Marii Dąbrowskiej, odbywającej żałobę po mężu Marianie, oraz Tadeusza Borowskiego narracje o Oświęcimiu – narracje pisane przez kochającego mężczyznę. Zaangażowanie emocjonalne i uczuciowe, splatające się ze sobą miłość i śmierć, są sygnałami zmian języka opisu kobiecych doświadczeń cielesnych (przypadek Dąbrowskiej; próba przepracowania niespodziewanej utraty męża, według Karwowskiej, stała się dla przyszłej autorki Nocy i dni asumptem do otwartego pisania o cielesności/seksualności w dzienniku), jak również pozwalają na odczytanie (przypadek Borowskiego) doświadczeń obozowych przez pryzmat miłości – jako wartości kluczowej i performatywnej. Paradoksalnie – graniczność opisywanych sytuacji staje się twórcza.
Godna pochwały konsekwencja badaczki, objawiająca się w wierności feministycznym i postkolonialnym chwytom interpretacyjnym, pozwoliła na uwzględnienie zagadnień genderowych w opowieściach o Holokauście. Patriarchalizm kultury znalazł odwzorowanie w rzeczywistości obozowej (tu odsyłam do tekstu poświęconego Pięciu latom kacetu Stanisława Grzesiuka – Karwowska dogłębnie analizuje w nim patriarchalne mechanizmy organizacji obozowej społeczności). Trudny do przekroczenia, nie był jednak na tyle silny, by nie mógł być adaptowany przez więźniów i więźniarki do swoich potrzeb. Jako ewidentne narzędzie władzy był dla nich szansą na obronę samych siebie. Książka Karwowskiej nie jest bynajmniej pochwałą patriarchatu. Wręcz przeciwnie, co szczególnie dobrze zostało zilustrowane na przykładzie stosunku więźniarek do prostytutek z obozowych puffów np. w Dymach nad Birkenau Szmaglewskiej, I boję się snów Wandy Półtawskiej, Przeżyłam Oświęcim Krystyny Żywulskiej. Prostytutki, postrzegane jako dewiantki, nie mogły liczyć na zrozumienie pozostałych kobiet. Ich cielesność, seksualność, była nie tylko towarem, a wręcz ich tożsamością, od której nie mogły uciec. W rzeczywistości obozowej, gdzie wyróżniki genderowe często przestawały mieć rację bytu, a ciało postrzegane było jako apłciowe, seksualność prostytutek wyjątkowo silnie przypominała, iż w przestrzeni publicznej kobiety pojawiają się jako istoty cielesne. Istnieją, o ile są przedmiotami estetycznej kontemplacji. Istnieją, jeśli są widziane – przez mężczyzn lub kobiety przyjmujące męskocentryczne reguły.
Kobieca cielesność, podszyta erotyzmem, niekiedy oddalała śmierć, dawała szansę na ocalenie tożsamości; odpowiednio zainscenizowana (choć nie do końca przez same kobiety) była walką ze nieustannym zagrożeniem, co wielokrotnie podkreśla Karwowska. Przykład – Szmaglewska w Dymach nad Birkenau opowiada o orkiestrze złożonej z młodych węgierskich Żydówek. Skrzypaczki, grając wesołe melodie, gdy obok przechodzili ludzie kierowani do komór gazowych, stawały się rzeczniczkami piękna w świecie niezmierzonego okrucieństwa. Grały, a jednocześnie tańczyły. Taniec w obozie oznaczał odzyskanie własnego ciała, scalał, przypominał o indywidualności, jednostkowości:
„Tańczące skrzypaczki” czy obozowy rysunek baletnicy przywracały ciału więźnia obozu poczucie rozdzielności jego obu sfer – odbudowywały jego „pozaobozową” biologię i przypominały, na czym polega kulturowa konstrukcja piękna – tym samym wyzwalały więźnia (zniewolonego), przywracając mu jego cielesną przestrzeń wolności2.
Sztuka w obozowej rzeczywistości dobitnie przypominała, iż miejsce kaźni, podobnie jak ona, jest wytworem człowieka.
Aczkolwiek narracje o Zagładzie stanowią najważniejszy przedmiot badań polskiej literaturoznawczymi, zajmuje się ona również narracjami, by tak rzec, z Zagładą w tle. Teksty traktujące o postaciach Niemek w polskiej kobiecej literaturze powojennej oraz o Pasażerce Zofii Posmysz jako doskonałym przykładzie palimpsestowości nie tylko literatury, ale i dyskursu o Holokauście, każą zastanowić się nad etycznymi i historycznymi konsekwencjami Zagłady. Postulat, głoszący iż: „(…) literatura dotycząca hitlerowskich obozów musi być czytana jako wielowarstwowe palimpsesty, w których polityczne, kulturowe i społeczne zasady i trendy wpływały na tekst, w wielu przypadkach tworząc „poplątaną” [involuted] powierzchnię, aby posłużyć się terminem Thomasa De Quincey3”, staje się szczególnie cenny, gdy zostanie wywołane z milczenia tak trudne i bolesne zagadnienie, jak gwałty dokonywane przez żołnierzy Armii Czerwonej zarówno na uwalnianych z obozów więźniarkach, jak i Niemkach. Na poziomie historycznym, okrutne doświadczenia okazują się być w pewnym sensie ponadnarodowe, na równi dotykały Polki, Niemki, Żydówki; dodatkowo uwypuklają, iż podczas II wojny światowej i tuż po niej kobiety:
Wszystkie, niezależnie od narodowości – są ofiarami tej samej przemocy, tej samej „kultury końca wojny” – i obserwacja prowadzi do ponownego odkrywanie wspólnej pamięci obu (tj. polskiego i niemieckiego – uzup. moje, A. P.) narodów4.
Karwowska, dzięki dostosowaniu narzędzi zaczerpniętych z krytyki feministycznej (sięga po ustalenia takich badaczek jak Toril Moi, Bell Hooks, Sandra Gilbert, Inga Iwasiów, by wymienić jedynie kilka nazwisk5) i postkolonialnej do analiz Holokaustu, ukazała znane już teksty w innym świetle. Co więcej, przypomniała, iż niekoniecznie narzędzia muszą być na siłę dopasowane do tekstów, wręcz przeciwnie, drugie z wymienionych mogą być tworzywem nowych sposobów interpretacji. Nie tylko ze względów metodologicznych Ciało. Seksualność. Obozy Zagłady jest publikacją interesującą. Równie ważne (co więcej, być może najważniejsze) jest wskazanie na ciało jako swoisty farmakon. W ciele, cielesności, somatyczności kryła się szansa na przeżycie, na ocalenie (nie tylko fizyczne, ale, by tak rzec, mentalne), a również ciało było tym, co najbardziej kruche, podatne na choroby, ból, zranienie, a w końcu śmierć. O ciałach opowiadają autorzy i autorki, wskazując jednocześnie na własną cielesność. Tylko ucieleśniony podmiot może opowiadać o ciele, które wielokrotnie okazuje się być największym wrogiem konkretnej jednostki. Głęboka, niekiedy dojmująca, świadomość cielesności, jej ambiwalencji, pozwala, choć pośrednio, opowiedzieć doświadczenie Zagłady. Ciało okazało się być medium języka, nie odwrotnie. Niemniej, ciała opowiedziane i opowiadane są jedynie odległym echem niemożliwej reprezentacji Holokaustu, aczkolwiek to nie anuluje doniosłości owych narracji. Są niezbędne, ponieważ chociaż w niewielkim stopniu neutralizują absolutną bezsensowność, nieogarnione okrucieństwo, są śladem (bez)owocnych poszukiwań wyznaczników etycznych w świecie poza etyką.
1B. Karwowska, Ciało. Seksualność. Obozy Zagłady, Kraków 2009.
2B. Karwowska, dz. cyt., s. 170.
3Tamże, s. 130.
4Tamże, s. 159.
5O co upomina się również Aleksandra Ubertowska w: Shoah i niespełniona obietnica opowieści [w:] Narracja i tożsamość (I) Narracje w kulturze, pod red. W. Boleckiego i R. Nycza, Warszawa 2004 oraz w „Pisałam sercem i krwią”. Poetyka kobiecych autobiografii Holokaustowych, „Ruch Literacki” 2008, nr 6; „Niewidzialne świadectwa”. Perspektywa feministyczna w badaniach nad literaturą Holokaustu, „Teksty Drugie” 2009, nr 4. Tym samym Ciało. Seksualność. Obozy Zagłady po raz kolejny okazuje się elementem większej całości, a mianowicie projektu polegającego na uwzględnieniu perspektywy kobiet w badaniach nad Holokaustem.