Celiński: 100 dni rządu Kaczyńskiego
Mamy dwa rządy w Polsce. Jeden z nich pozostaje zupełnie poza obywatelską kontrolą.
Mamy dwa rządy w Polsce. Beata Szydło ustaliła już swoje priorytety na najbliższe 100 dni i dzięki jej expose wiemy przynajmniej, czego można się spodziewać i z czego Panią Premier rozliczać. Drugi rząd pracuje pod kierownictwem Jarosława Kaczyńskiego. Jego celem jest poważna modyfikacja ustroju Państwa.
Tak pilnie wprowadzone przed chwilą zmiany w ustawie o Trybunale Konstytucyjnym to tylko jeden z wielu elementów planu Prezesa PiS. Innym jest mianowanie swych najbliższych współpracowników na kluczowe dla pomysłu na odnowę Rzeczypospolitej stanowiska. Błaszczak, Macierewicz, Ziobro i Kamiński gwarantują kontrolę nad sprawami bezpieczeństwa, systemem sądownictwa i administracją. Profesor Gliński doprowadzi do przejęcia kontroli nad mediami publicznymi – jedynymi, z których opinią Kaczyński na razie się liczy. Wyeliminowanie rotacyjnego przewodnictwa speckomisji i mianowanie takich osób jak Stanisław Piotrowicz na szefa Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka pokazuje też, że lider PiS zabezpiecza newralgiczne dla swojego wielkiego projektu elementy procesu decyzyjnego. To oczywiste czyszczenie przedpola. Ma ono doprowadzić do tego, że kiedy przyjdzie do wykonywania decydujących kroków machiny zmian nie będzie można już zatrzymać.
Witold Waszczykowski zasugerował wczoraj, że pozostawienie służb pod obecnym kierownictwem jest istotnym „zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa”. Dlatego właśnie trzeba było dokonać pilnej nocnej zmiany. Myślę, że doskonale pokazuje to filozofię wyznawaną przez Kaczyńskiego. On i jego współpracownicy są przekonani, że Polska nie istnieje, a o wszystkim, co dla niej istotne decyduje układ ludzi kontrolujących służby, media i najważniejsze instytucje – w tym również sądy. Już raz spróbowali się z nimi zmierzyć, czego efektem był raport Macierewicza. Wówczas im się nie udało – przelicytowali. Tym razem jednak są mądrzejsi o wcześniejsze doświadczenia i naprawdę nie powstrzymają się przed działaniami na granicy prawa, by swój cel osiągnąć. Tu nie będzie miejsca na dyskusje ani wymiany argumentów. Każda krytyczna opinia zamieszczona w Gazecie Wyborczej, Polityce czy wygłoszona w programach TVNu będzie dla nich sygnałem potwierdzającym, że idą właściwą drogą. Bo przecież układ będzie walczył. W ich głowach nawet przez moment nie pojawi się myśl, że „układowi” może równie mocno chodzić o dobro Polski, co im.
Myślę, że czas na odświeżenie idei IV RP. Bo kiedy PiS mówił o „Polsce w ruinie” wcale nie odnosił się do tego, że infrastruktura naszego państwa nie jest w najlepszej kondycji. Podczas kampanii wyborczej mogło się wydawać, że kiedy premier Kopacz pokazuje piękną Polskę z okien pędzącego Pendolino daje skuteczny odpór retoryce Prawa i Sprawiedliwości. Albo że wszystkie te memy pokazujące piękne i monumentalne budynki stanowią ciętą ripostę. Tak jednak nie było – podczas gdy politycy Platformy wymieniali liczbę wybudowanych kilometrów autostrad na Nowogrodzkiej planowano już radykalną zmianę struktur decydujących o funkcjonowaniu państwa. Jestem pewien, że Kaczyńskiemu chodzi o zmianę Konstytucji.
Dzisiaj matematyka nie daje bezpośredniej szansy na taki krok. Kaczyński potencjalnie dysponuje dzisiaj 275 głosami posłów ze swojej partii i stronnictwa Kukiza. Do zmiany konstytucji potrzeba 307. Nie wolno zapominać jednak o PSLu, którego stanowisko, jak pokazuje historia, wcale nie tak trudno zmienić. To dawałoby razem 291 głosów. Brakuje już tylko 16. Cztery lata kadencji Sejmu może tu przynieść bardzo różne rozwiązania. Tym bardziej, że w planie Kaczyńskiego nie ma miejsca na dywagacje. To będzie walka totalna, walnka o zmianę cywilizacyjną. Kiedy sprawy nabiorą realnego kształtu wielu z nas dostanie ultimatum – albo opowiemy się po stronie zwycięzców, albo przegranych. Ułaskawienie Kamińskiego przez Prezydenta jasno pokazało, że warto być po stronie zwycięzców i co można stać się przegranym.
Jarosław Kaczyński już raz przez to przechodził i wie dobrze, że nie można otworzyć walki na wszystkich frontach. Stąd pomysł na Szydło. Jej obecność i pomysły rządu na polepszenie dobrobytu Polaków poprzez zastrzyki żywej gotówki mają pomóc w stworzeniu dobrej atmosfery. Będzie też odwracać uwagę od najbardziej istotnych kwestii. Czas antenowy i strony gazet, które poświęcimy na debatę o likwidacji gimnazjów nie pomieszczą już informacji o tym, jakich zmian dokonują służby specjalne i co się dzieje w administracji. Pani Premier będzie też wielokrotnie powtarzała okrągłe zdania o chęci współpracy i konieczności wsłuchiwania się w głosy obywateli. Jednak jednocześnie pomijała będzie fakt, że na Nowogrodzkiej działa drugi rząd, pozbawiony obywatelskiej kontroli.
Nie wykluczam, że potrzebujemy zmian w systemie funkcjonowania naszego państwa. Nie wykluczam, że Konstytucja wymaga poprawek. Boję się tylko sytuacji, w której działania te nie będą wynikały z debaty publiczne oraz tego, że ważna będzie nie siła argumentów, a liczba szabel, które do dyspozycji będzie miał Prezes PiS. Boję się też, że pozostający poza kontrolą obywatelską rząd Kaczyńskiego przyjął strategię, wedle której debaty odbywać się będą już po dokonaniu zmian, a jedyną ich wartość osądzi dopiero historia.