Budżetowanie partycypacyjne w Ameryce Południowej
Profesor Benjamin Goldfrank, autor Deepening Local Democracy in Latin America: Participation, Decentralization and the Left,opowiada o funkcjonowaniu budżetów partycypacyjnych w Ameryce Południowej. Anna Wójcik: Gdzie w skali świata budżet partycypacyjny jest najbardziej rozpowszechniony? Benjamin Goldfrank: Budżety partycypacyjne […]
Profesor Benjamin Goldfrank, autor Deepening Local Democracy in Latin America: Participation, Decentralization and the Left,opowiada o funkcjonowaniu budżetów partycypacyjnych w Ameryce Południowej.
Anna Wójcik: Gdzie w skali świata budżet partycypacyjny jest najbardziej rozpowszechniony?
Benjamin Goldfrank: Budżety partycypacyjne obowiązują w ponad 2 500 miast i miasteczek w Ameryce Południowej. Peru przoduje w tej dziedzinie, ponieważ istnieje tam regulacja na poziomie krajowym, która obliguje do jego wprowadzenia do jednostki samorządu terytorialnego wszystkich czterech szczebli, co daje około 2 000 jednostek. W Republice Dominikany budżet partycypacyjny obowiązuje w 157 miastach, a w Brazylii w około 200.
Czy budżet partycypacyjny sprawdza się tylko w dużych miastach?
W Ameryce Południowej wiele gmin wiejskich lub perfyferyjnych miasteczek wprowadza to rozwiązanie. Zresztą w mniejszych miastach procent partycypacji mieszkańców jest większy. W miejscowościach rzędu tysiąca-dwóch tysięcy mieszkańców odsetek wynosi do 75%. Dlatego większe miasta decydują się na decentralizację, na tworzenie budżetów partycypacyjnych dla dzielnic lub części dzielnic.
W których krajach to rozwiązanie okazało się najbardziej skuteczne?
Uważam, że budżet partycypacyjny jest bardziej skuteczny, czyli lepiej spełnia swoją rolę – przez co rozumiem, że uczestniczy w nim wyższy odsetek obywateli – w Brazylii niż w Peru albo Republice Dominikany. Sukces Brazylii polega nie tylko na większym zaangażowaniu mieszkańców, ale też na bardziej egalitarnej redystrybucji środków. Dzielnice, w których dostęp do miejskiej infrastruktury, od kanalizację po szkoły, jest gorszy, dostają więcej środków z budżetu partycypacyjnego. W innych krajach przeznacza się mniej pieniędzy z budżetów partycypacyjnych na finansowanie inwestycji infrastrukturalnych, poza tym odsetek przegłosowanych, ale niezrealizowanych projektów jest tam wyższy.
W jaki sposób kraje Ameryki Południowej, szczególnie te o dużym rozwarstwieniu społecznym, walczą z fasadową partycypacją?
W niektórych krajach, jak w Brazylii, prawo do głosowania nad budżetem partycypacyjnym mają wszyscy obywatelem, ale w wielu innych tylko zarejestrowani członkowie stowarzyszeń mogą uczestniczyć w tym procesie, co w oczywisty sposób ogranicza liczbę osób decydujących o przeznaczeniu środków z budżetu partycypacyjnego. Dlatego każdemu krajowi, który chce zwiększyć rzeczywisty udział, zalecałbym umożliwianie jednostkom, a nie stowarzyszeniom. Poza tym liczy się wiele pozornie drobnych czynników: większej partycypacji sprzyja między innymi planowanie sesji poza godzinami pracy i w weekendy.
Jaki procent ogólnego budżetu najlepiej przeznaczyć na budżet partycypacyjny, żeby móc efektywnie go wykorzystać?
Procent ogólnego budżetu, który zostaje przeznaczony na budżet partycypacyjny, zazwyczaj zalezy od tego, ile miasto przeznacza na projekty inwestycyjne. W wielu krajach południowoamerykańksich większość miejskiego budżetu stanowią wydatki na bieżące utrzymanie dotychczasowej infrastruktury i usług. Niewiele zostaje na inwestycje, często mniej niż 5% budżetu miasta. W niektórych miastach cała ta nadwyżka idzie do budżetu partycypacyjnego, w innych – tylko ułamek. Oczywiście ludzie chętniej uczestniczą w procesie, jeśli cała lub znaczna część nadwyżki jest dedykowana budżetowi partycypacyjnemu.
Jakie inicjatywy dostają zazwyczaj najwięcej funduszy z budżetów partycypacyjnych?
Zależy to zawsze od istniejącej infrastruktury i zadowolenia z usług publicznych, W latach 90. w Caracas ludziom zależało na lepszym dostępie do wody. W Porto Alegre – na kanalizacji. W Montevideo – na wywózce odpadów komunalnych oraz kanalizacji. W większych miastach południowoamerykańskich najczęściej doinwestowuje się najbardziej podstawową infrastrukturę. Z drugiej strony kilka lat temu głośno był przypadek miasta San Pedro położonego w Monterey w Meksyku. To najbogatsza gmina tego kraju. Zdecydowano się tam na budowę parku z jeziorem, na którym pływały łabędzie.
W jaki sposób nowe technologie wpływają na budżetowanie partycypacyjne w krajach latynoamerykańskich?
W miastach takich jak Porto Alegre czy Belo Horizonte, w których dostęp do internet jest powszechny, głosowanie elektroniczne ma sens, ale w mniejszych ośrodkach technologie cyfrowe są właściwie nieprzydatne, bo brakuje podstawowej infrastruktury cyfrowej.
Jak wygląda zainteresowanie budżetowaniem partycypacyjnym w skali globalnej? Czy niektóre rejony świata nie są już nim przesycone?
Uważam, że budżetów partycypacyjnych nigdy dość. W USA eksperymenty przeprowadzono między innymi w Chicago i Nowym Jorku, ale Stany Zjednoczone, Kanada oraz Meksyk nie mają bogatych doświadczeń z takim rozwiązaniem. Z kolei w Europe Środkowej i Wschodniej to rozwiązanie rozprzestrzenia się dość szybko.
Jaki jest symboliczny wymiar budżetowania partycypacyjnego dla krajów globalnego Południa?
Brazylia dzięki Porto Alegre z budżetowania partycypacyjnego zrobila swoją markę, w czym na pewno pomogło World Social Forum, zorganizowane tam po raz pierwszy w 2001 roku. To forum, rodzaj alternatywy dla Forum Ekonomicznego w Davos czy innych establishmentowych konferencji, zbiera współczesną międzynarodówkę” krytyków neoliberalnej gospodarki. Inne miasta chcą kopiować ten wizerunkowy sukces. Często motywacją do wprowadzenia budżetów partycypacyjnych są kwestie wizerunkowe.
Czy budżet partycypacyjny jest dobrym narzędziem do zwiększenia zainteresowania polityką miejską wśród mieszkańców?
Na pewno promuje zakładanie stowarzyszeń oraz inspiruje większą spójność społeczną. Porto Alegre to klasyczny przypadek miasta, w którym w ciągu dekady liczba lokalnych stowarzyszeń wzrosła trzykrotnie. Większa liczba stowarzyszeń sprzyja z kolei rotacji władzy. Poza tym często rośnie liczba osób płacących podatki, bo mieszkańcy widzą, że dostają za nie usługi.
Partycypacja opiera się na konsensusie między mieszkańcami a władzą, w czym niektórzy, np. Markus Miessen, widzą jej wadę.
Uważam, że partycypacja może zawierać w sobie dyssensus, element sporu. Oczywiście w niektórych miastach mamy przykłady postępowanie top-down, kiedy burmistrz popiera fasadową partycypację i opiera się na zaufanej grupie głosujących. Jednak na szczęście często rządzący są bardziej otwarci i przyjmują krytykę, zwłaszcza ze strony ruchów miejskich.
Rozmowa została przeprowadzona podczas konferencji “Culture, Economy, Participation and Governance in Latin American Cities”, która odbyła się 21-22 lutego 2014 roku w Aarau w Szwajcarii. Dziękujemy prof. Uwe Serdült oraz dr Yaninie Welp z The Centre for Democracy Studies za pomoc w przeprowadzeniu rozmowy.