Brawo Cameron
Przemówienie premiera Camerona o przyszłości Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej to długo oczekiwany powiew świeżości w polityce europejskiej. Europejskie szczyty przypominają bowiem ostatnio gaszenie pożarów bez jakiejkolwiek wizji długoterminowego rozwoju. Cameron, skupiający się na polityce […]
Przemówienie premiera Camerona o przyszłości Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej to długo oczekiwany powiew świeżości w polityce europejskiej. Europejskie szczyty przypominają bowiem ostatnio gaszenie pożarów bez jakiejkolwiek wizji długoterminowego rozwoju. Cameron, skupiający się na polityce wewnętrznej, jakby niechcący taką wizję proponuje.
Nie piszę tego jako eurosceptyk. Wręcz przeciwnie, jestem gorącym euroentuzjastą pamiętającym jeszcze jak wyglądały granice między „zaprzyjaźnionymi” demoludami. Powrót do takiego stanu rzeczy wcale mi się nie uśmiecha. Ale uczestnictwo w projekcie europejskim nie może być karą, a powinno być świadomym wyborem społeczeństw, który przynosi korzyści. Kurczowe utrzymywanie wszystkich krajów w Strefie Euro albo w samej Unii sprawia wrażenie, że organizacje te mają za cel wyzysk jednych państw przez inne (w domyśle wszystkich przez Niemcy). Dziś w opinii wielu problemy Grecji wynikają z nadzoru znienawidzonej Troiki, a nie dekad życia ponad stan. Tymczasem Unia sobie bez Wielkiej Brytanii poradzi, a Strefa Euro bez Grecji będzie się miała wręcz lepiej.
Wyjście krajów ze struktur unijnych może mieć właściwie same pozytywne efekty. Z jednej strony byłoby to laboratorium ostatecznie rozstrzygające czy Unia to korzyści, czy straty. Póki co debatujemy z użyciem komunałów, że UE to dobro, albo zło. Wpływ Brixit na brytyjską gospodarkę zostały tymczasem z grubsza oszacowane – brytyjscy przedsiębiorcy są więc najbardziej zainteresowani pozostaniem w Unii. Potwierdzenie tych szacunków w rzeczywistości wytrąciłoby oręż eurosceptykom wszędzie, a tym samym umocniło Unię. Powrót do Drachmy wymusiłby na Grekach jeszcze większe oszczędności niż te wprowadzane dzisiaj, ale nie mogliby obarczać za nie odpowiedzialnością wrogich sił zewnętrznych – kolejny cios dla eurosceptyków.
Z drugiej strony groźba wyjścia wymusiłaby na Brukseli, przecież dalekiej od doskonałości, bardziej sensowne działania. Przerost biurokracji, na który słusznie zwraca uwagę Cameron, wynika w dużej mierze z faktu, że państwa są w zamyśle przywiązane do UE „dożywotnio”. Brak konkurencji i przywiązanie klienta jest jak wiadomo prostą ścieżką do degrengolady, której objawy obserwujemy. Wiele można zrobić by Unia jako organizacja stała się znacznie bardziej atrakcyjna. Deregulacja jest Unii niewątpliwie bardzo potrzebna, bo narzucona mnogość reguł, regulacji i norm stanowi poważne ograniczenie w rozwoju przedsiębiorczości, a śmiem twierdzić, że to główny powód dla którego Strategia Lizbońska okazała się wielkim niewypałem.