Będzie boleć tylko jeśli zechcesz
Kiedy się pojawia, dominuje nad innymi odczuciami, odsuwając na dalszy plan otaczającą nas rzeczywistość, logiczne myślenie, spontaniczną aktywność. Bywa narzędziem przymusu, a historia jego rozumienia jest opowieścią o przejmowaniu nad nim kontroli i wykorzystywaniu go […]
Kiedy się pojawia, dominuje nad innymi odczuciami, odsuwając na dalszy plan otaczającą nas rzeczywistość, logiczne myślenie, spontaniczną aktywność. Bywa narzędziem przymusu, a historia jego rozumienia jest opowieścią o przejmowaniu nad nim kontroli i wykorzystywaniu go do własnych celów. Ból jest jednym z najbardziej uniwersalnych doświadczeń w świecie ludzi (i zwierząt).
Pewność, że doświadczyliśmy bądź kiedyś doświadczymy bólu jest równa pewności, że zdarzy nam się umrzeć. Jest nieodłącznym elementem bycia człowiekiem – pojawia się w jego ciele, dotyka jego duszy, współtworzy kontekst jego życia. Ból ma wymiar zarówno prywatny, jak i publiczny. Dotyczy ludzi jako zbiorowości – ból przewlekły i związana z nim niepełnosprawność są źródłem kosztów i przyczyną wykluczenia ze społeczeństwa. Jako jeden gatunek posiadamy ten sam mechanizm powstawania bólu, mimo że samo doświadczenie bólu jest prywatne i indywidualne. Ból ma też swoją historię – to, jak ludzie go rozumieją, czemu przypisują jego przyczyny i jak sobie z nim radzą, zmienia się na przestrzeni wieków i współgra z tym, jak w różnych okresach historycznych i w różnych kulturach ludzie nadają sens światu.
Doświadczeniu bólu, jak każdemu elementowi naszego świata, przypisujemy funkcję i logiczne (a czasem mistyczne) uzasadnienie. Jest to mechanizm broniący nas przed grozą niezrozumiałej i nieraz zagrażającej przyrody, niedostępnego dla naszych oczu i nietykalnego wnętrza naszego ciała. Gdyby ból pojawiał się bez przyczyny i uzasadnienia, życie ludzi byłoby wypełnione na co dzień bezsensownym cierpieniem. Kiedy ból pojawia się bez przyczyny i ten, kto go doświadcza, nie widzi dla niego wyraźnego uzasadnienia, na przykład w poznanych już przez naukowców przypadkach bólu psychogennego lub bólu chronicznego, poza cierpieniem fizycznym człowieka dotyka też cierpienie psychiczne i duchowe. Często traci nadzieję, zamyka się na świat, skupiając jedynie na swoim bólu, przestaje żyć aktywne, czasem zapada na depresję, cierpią też jego najbliżsi, a w konsekwencji nie jest w stanie żyć w satysfakcjonujący sposób. Dlatego w leczeniu bólu chronicznego specjaliści często skupiają się właśnie na budowaniu nadziei i wspieraniu aktywności, a nie na medycznej interwencji.
Nic dziwnego, że chcemy nadawać cierpieniu sens. Ból jest systemem wczesnego ostrzegania przed niebezpieczeństwem, chroni przed śmiercią. Po pierwsze – przekazuje wyraźny, głośny komunikat „cokolwiek teraz robisz, przestań”, zapobiegając nieprzyjemnym i niebezpiecznym skutkom naszych działań czy wpływów otaczającego świata. Po drugie, zwraca naszą uwagę na miejsca w ciele, które odniosły lub mogły odnieść obrażenia, dzięki czemu możemy objąć je ochroną. Zwichnięcie kostki zmusza biegacza do zatrzymania się i odciążenia nogi zamiast pozwolić mu biec dalej, co nieodwracalnie uszkodziłoby staw. Można myśleć o bólu jako o szybkim i potężnym narzędziu perswazji, które organizm wytworzył w celu ochrony samego siebie. Pojawienie się bólu natychmiast zmusza do przerwania wykonywanej czynności lub nawet ucieczki. W większości przypadków człowiek nie jest w stanie zatrzymać tego mechanizmu mocą własnej woli, zwykle też nie potrafi stoicko przyjąć związanej z bólem przykrości. Każdy może zaobserwować ten mechanizm, kiedy odruchowo odsuwa rękę od zbyt gorącej wody w kranie. Wiele żywych istot, a człowiek szczególnie, nauczyło się wykorzystywać fakt, że ból jest bezwzględnie nieprzyjemny i uniwersalny. Dzięki niemu nasze życie jest pod kontrolą, ale umożliwia też kontrolowanie zachowania innych. Za jego pomocą można zniechęcić napastnika, obezwładnić ofiarę, ostrzec dziecko, ukarać winowajcę. Zadając ból można pokazać swoją przewagę.
W toku ewolucji człowiek bardzo szybko pojął znaczenie bólu i rozpoznał zyski, które może mu przynosić. Nigdy jednak nie udało mu się tego zjawiska w pełni poznać – nie udało się do dzisiaj, mimo znacznego postępu nauki i lepszego rozumienia mechanizmu powstawania bólu. Czasem łatwo rozpoznać przyczynę tego doświadczenia – uszkodzenie skóry, ukąszenie owada, bolesny upadek.
Czasami jednak ból pojawia się niespodziewanie, bez widocznego źródła lub trwa, pomimo nieustannych prób jego usunięcia. Ta niemożność zdiagnozowania źródła bólu zawsze budziła lęk o własne zdrowie. Być może właśnie dlatego człowiek prehistoryczny powiązał ból, tak jak inne trudne do wyjaśnienia zjawiska wokół niego, ze światem duchów i magii. Ból przychodził z zewnątrz, z innego świata. Wdzierał się w ludzkie ciało pod postacią magicznych płynów lub nawiedzał je w osobie złych duchów czy demonów. Tymi środkami inna, nadludzka istota przejmowała kontrolę nad ciałem człowieka, karząc go za niewłaściwe czyny, przekazując mu swoją wolę bądź po prostu manifestując swoją obecność i potwierdzając władzę. Można było z pokorą przyjąć cierpienie, uznając obce panowanie. Można było podjąć próbę uśmierzenia bólu, przejęcia kontroli nad własnym ciałem.
Wraz z tą pierwszą teorią pochodzenia bólu pojawiły się pierwsze sposoby leczenia i zapobiegania mu. Skoro przyczyną bólu była ingerencja sił nadprzyrodzonych, człowiek nie mógł poradzić sobie z nim w pojedynkę. Konieczne było odwołanie się do „specjalisty” posiadającego odpowiednią wiedzę i kontakt z inną, nadprzyrodzoną rzeczywistością.
Szamani, kapłani i czarodzieje obojga płci zaczęli zajmować się bólem zawodowo, mając na celu usunięcie z ciał cierpiących przyczyn bólu. Stosowano do tego egzorcyzmy złych duchów, trepanacje czaszki w celu wypuszczenia demonów lub drobne nakłucia ciała mające służyć za miejsce ujścia dla duchów czy szkodliwych płynów. Stosowano ziołowe napary i lecznicze mikstury, licząc, że zneutralizują działanie toksyn. Profilaktyka natomiast sprowadzała się do noszenia amuletów, talizmanów, tatuaży czy biżuterii w celu odpędzenia demonów przynoszących ból.
Wiele starożytnych cywilizacji dalej pielęgnowało przekonanie o zewnętrznych przyczynach bólu. Dla Egipcjan była to boska interwencja bądź duchy przodków, które dostały się wewnątrz człowieka przez ucho lub nos. Zmieniły się natomiast sposoby radzenia sobie z dolegliwościami, które zaczęły upodabniać się do tych, które stosujemy współcześnie. Zaczęto stosować masaże, stymulowanie bolących miejsc ciepłem i zimnem oraz ćwiczenia fizyczne. Korzystano z trepanacji, ale także używano terapii wstrząsami – wykorzystywano do tego ryby elektryczne. Chińczycy wiązali ból z zaburzeniem równowagi przepływu energii Chi, którą należało przywrócić za pomocą odpowiedniej diety, ćwiczeń czy akupunktury.
W tamtym czasie pierwiastek nadprzyrodzony powoli przestawał być dominującym wyjaśnieniem dolegliwości bólowych. Ciągle źródła bólu upatrywano w czymś poza człowiekiem, jednak natura tego zjawiska coraz bardziej oddalała się od świata bóstw i demonów. Starożytni Grecy byli pierwszymi, którzy poszukali przyczyn bólu wewnątrz samego człowieka.
Przede wszystkim zaczęto traktować ból jako doświadczenie emocjonalne. Panowała jednak niezgoda co do przyczyn jego występowania. Hipokrates rozumiał ból jako zaburzenie równowagi pomiędzy czterema podstawowymi fluidami w ciele człowieka (krwią, flegmą, żółcią i czarną żółcią). Stosowano zatem wszelkie metody regulowania tych płynów (upuszczanie krwi jeszcze długo później utrzymało się jako jedna z częstszych praktyk medycznych, wspomagająca leczenie wielu chorób somatycznych i psychicznych). Równie silny był wpływ myśli Platona i Arystotelesa, którzy łączyli ból z działaniem duszy, a jako jego źródło w ciele wskazywali serce. Nawet odkrycia rzymskiego lekarza Galena, do złudzenia przypominające nasze dzisiejsze uzasadnione naukowo poglądy na powstawanie bólu, wiążące doznania bólowe z jednym z typów nerwów (a przez to pośrednio z mózgiem), nie zaszkodziły poglądom Arystotelesa, które przetrwały kolejne dwa tysiące lat. Choć wspomniane koncepcje różnią się wyraźnie – Hipokrates i Galen uważali ból za własność ciała, a Arystoteles przypisywał ból duszy – łączy je umiejscawianie go wewnątrz człowieka.
Przez kolejne stulecia serce było uznawane za ośrodek doznań (tych zmysłowych, jak również bólu), mózg natomiast był siedliskiem rozumu. Oddzielanie tych własności sprawiało, że pomimo lokalizacji bólu wewnątrz ciała, pozostał on poza wpływem samego człowieka utożsamianego z rozumem. Ból zdarzał się czasem bez powodu (podobnie jak emocje), opierał się prawom logiki i nie dawał się kontrolować, więc nie mógł być związany z rozumem, a przez to z mózgiem. Siła i trwałość tego poglądu przejawia się nawet dzisiaj w powiedzeniach i potocznych poglądach na temat opozycji myśli i emocji.