Barack Obama i Occupy Wall Street

Barack Obama opowiedział od nowa amerykańską historię, złożył nową obietnicę, odsłonił nowe zagrożenia i tym samym stworzył nowy obszar amerykańskiej kultury politycznej. Intelektualiści izraelscy i palestyńscy opowiadają od nowa historie swoich plemion, starając się powiązać […]


Barack Obama opowiedział od nowa amerykańską historię, złożył nową obietnicę, odsłonił nowe zagrożenia i tym samym stworzył nowy obszar amerykańskiej kultury politycznej. Intelektualiści izraelscy i palestyńscy opowiadają od nowa historie swoich plemion, starając się powiązać te nowe opowieści z władzą, a zwykli ludzie poprzez swoje codzienne życie ustanawiają nowe sposoby okazywania godności i szacunku, pracują nad wzajemnym zrozumieniem.

 

CC BY 2.0 by DoctorTongs

Gdy siła kultury sprzeciwia się kulturze władzy – od Polski, poprzez Stany Zjednoczone, po Izrael i Palestynę – kultura polityczna może ulec i ulega odnowie, zmieniając podłoże władzy i związek władzy z kulturą. Odnowa kultury politycznej zdystansowała władzę państwa partyjnego od kultury i władzy wspólnego działania w Europie Środkowej i Wschodniej; wykorzystała siłę retoryki politycznej w celu zakwestionowania amerykańskich postaw zdroworozsądkowych w sprawach dotyczących powiązań między kapitalizmem a demokracją oraz w kwestiach rasowych i w kwestiach tożsamości amerykańskiej; jest realizowana przez zwykłych ludzi i grupę wybitnych, lecz politycznie marginalnych intelektualistów, którzy działając zarówno wspólnie, jak i przeciw sobie, starają się wykroczyć poza ramy tragedii Izraela i Palestyny.

Poprzez swój rozwój i znaczenie kultura polityczna dostarcza podstawy dla alternatywnych scenariuszy w przyszłości. Odnowa pojęcia kultury politycznej jest koniecznością, która umożliwia nam lepsze zrozumienie tego, jak działa nasz świat polityczny. Jest ona także ideologicznym imperatywem, ponieważ staramy się nie tylko zrozumieć świat, ale też demokratycznie go zmienić.

Walka o związek między władzą a kulturą oraz definicja amerykańskiego snu i amerykańskiej demokracji zostały na nowo zakwestionowane przez Occupy Wall Street, „okupację ground zero” w sercu globalnego kapitalizmu, przecznicę od miejsca ataków z 11 września. Occupy Wall Street forsował zmiany, które Obama zasugerował, lecz których nie udało mu się dokonać.

Pragnę przedstawić polskim czytelnikom i czytelniczkom swoje wstępne uwagi dotyczące aktualnych wydarzeń w moim kraju. Doceniam historyczne znaczenie Baracka Obamy. Całkowicie zredefiniował amerykański sen, włączając do niego ludzi uprzednio wykluczonych. Próbował zmienić zdroworozsądkowe rozumienie związku między państwem a gospodarką. Pokazał, że klasyczna retoryka może wziąć górę nad chwytliwymi hasłami i wykorzystał siłę polityki drobnych spraw, by zwyciężyć w wyborach. Zmiany wprowadzone przez Obamę napotkały jednak bardzo silny opór ze strony jego republikańskich przeciwników.

Powyższy kontekst wskazuje na znaczenie Occupy Wall Street (OWS), ruchu, który w moim rozumieniu, tworzy lewicową politykę drobnych spraw, politykę krytyczną wobec tej praktykowanej przez dwie główne partie polityczne, włączając w to Partię Demokratyczną Obamy. Aktywiści OWS traktują obietnice Obamy poważnie i krytykują zarówno jego, jak i republikanów i Partię Herbacianą, opierając się w dużym stopniu na ideałach, którym Obama hołdował, ale których nie wcielił w życie.

OWS w istotny sposób otworzył dyskusję publiczną. Jak utrzymywał ich najbardziej popularny slogan, OWS przemówił w imieniu 99% przeciw korporacyjnym i państwowym siłom wyższym. Wiele osób najbardziej aktywnych w OWS występowało przeciw kapitalizmowi, jednak większości sympatyków OWS nie zaprzątała krytyka kapitalizmu, lecz interesował ich sprzeciw wobec pogłębiających nierówności społecznych w Ameryce.

Ruch OWS był niewielki i działał na marginesie amerykańskiej sceny politycznej, szybko jednak został wepchnięty na scenę globalną. I choć jego upadek był równie nagły jak wzlot, wkład OWS w odnowę amerykańskiej kultury politycznej przyniósł trwałe rezultaty. Jak powiedziałby Andy Warhol, OWS miał swoje piętnaście minut sławy. Ta krótka sława w krytycznym momencie zmieniła amerykańską kulturę polityczną. Dzięki OWS problem nierówności społecznych znów stał się częścią debaty politycznej, a dyskusja publiczna została otwarta w szerszym stopniu niż dotychczas.

Początki ruchu OWS były skromniejsze niż planowano. Adbusters, organizacja, która jako pierwsza nawoływała do protestów, liczyła na tysiące demonstrantów, tymczasem było ich tylko kilkudziesięciu, może kilkuset. OWS utrzymywał się dzięki zwykłemu trwaniu w symbolicznym centrum władzy, Wall Street, i kwestionowaniu reprezentowanych przez nie wartości. Ludzie zgromadzili się w niewielkim parku na Dolnym Manhattanie, parku Zuccottiego, i zajęli go. Przemawiali i działali w swojej obecności, kwestionując należącą do Wall Street moc kształtowania życia większości Amerykanów. Uczestnicy ruchu przejęli nad nim władzę, zostawiając Adbusters w tyle. Uczestnictwo oznaczało przywództwo, co ostatecznie doprowadziło do niejasności. Kreatywna forma protestu sprawiła, że zaczęto zwracać uwagę na OWS: najpierw w parku Zuccottiego pojawili się celebryci, a później, co istotne, przedstawiciele związków zawodowych.

Policja najoficjalniej współpracowała z demonstrantami, wywołując przy tym jednak sporadyczne konflikty, które skupiały na sobie powszechną uwagę: w jeden weekend niesprowokowana użyła gazu pieprzowego, w inny przeprowadziła masowe aresztowania na moście Brooklińskim. Stawało się jasne, że pojawił się nowy ruch społeczny, jednak jego przekaz już tak jasny nie był. OWS stał się powszechnie widoczny dzięki uwadze świata skupionej na Dolnym Manhattanie jako symbolu i centrum globalnego kapitalizmu i celu ataków z 11 września.

Wokół OWS pojawiło się wiele niejasności. Slogan „jesteśmy 99%” został szybko podchwycony przez resztę społeczeństwa. Podczas gdy 1% cieszył się wzrostem gospodarczym ostatnich dekad, wywołał kryzys i zyskał najwięcej na działaniach rządowych mających na celu zapobieganie pogłębieniu kryzysu, 99% cierpiało przed kryzysem, w trakcie kryzysu i po nim. OWS uwidocznił drastyczne nierówności w amerykańskim społeczeństwie: społeczeństwie, które zdaniem Tocqueville’a cechował niespotykany poziom równości i mobilności społecznej, a które obecnie definiują rażące i trwałe nierówności społeczne. Istnieje ostry kontrast między ideałem a rzeczywistością i duża część społeczeństwa zaczęła głośno o tym mówić, a amerykańscy przywódcy polityczni, szczególnie z Partii Demokratycznej, podążyli ich śladem.

Jednak ci, którzy wszystko zaczęli, ci, którzy znajdowali się wśród pierwszych kilkuset aktywistów OWS, byli w swoim przesłaniu o wiele bardziej radykalni od większości Amerykanów. Aktywiści OWS dumnie oznajmili, że są anarchistami, przeciwnikami kapitalizmu, nie reformatorami czy negocjatorami, lecz prawdziwymi rewolucjonistami. Nie dla nich były dążenia Obamy do dokonania transformacji, jego próby przesunięcia centrum na lewo. Napięcie pomiędzy radykalnymi celami aktywistów a reakcją ogółu społeczeństwa na okupację doprowadziło do kluczowego pytania. Czego ci ludzie tak naprawdę chcą? Pytanie to było często zadawane i – ku satysfakcji wielu obserwatorów – pozostawiane bez odpowiedzi.

Z jednej strony, radykalny język części aktywistów wykraczał poza zdolność zrozumienia i tolerancji głównego nurtu społeczeństwa, a nawet lewego skrzydła Partii Demokratycznej. Z drugiej strony, wielu zwolenników i uczestników OWS przemawiało do zdrowego rozsądku społecznego, gdy mówili o nadużyciach elit, które wydawały się nadal świetnie prosperować bez względu na kryzys, który sami wywołali. Wiele osób potrafiło zrozumieć i utożsamić się z tym, czemu aktywiści OWS się sprzeciwiali, ale już nie tak łatwo było dojść do tego, za czym dokładnie OWS się opowiadał. Oczywiste było, że aktywiści OWS potrafili powiedzieć „nie”, zastanawiano się jednak czy będą też w stanie powiedzieć „tak” rozsądnym rozwiązaniom.

Choć brak jasnych i zrozumiałych celów jest istotnym problemem politycznym – szczególnie w kontekście naszych badań nad kulturą polityczną – myślę, że ruch OWS miał mimo wszystko jasne i niezwykle istotne znaczenie. OWS sprawił, że problemy nierówności i partycypacji społecznej zaczęły być szeroko dyskutowane. Na tym właśnie polega jednoznaczne dokonanie OWS: dodanie nowego głosu do debaty nad odnową amerykańskiej kultury politycznej.

Miałem okazję osobiście się o tym przekonać, gdy dołączyłem do think tanku OWS. Siedząc w kącie parku, dostrzegłem szersze znaczenie OWS i ich działań. Od południa do godziny osiemnastej think tank prowadził specjalne sesje dyskusyjne na różne tematy. Do realizacji projektu przyczyniło się wiele osób. Ja sam zgłosiłem się na ochotnika w odpowiedzi na e-mail z prośbą o pomoc. Tematy omawiane w ramach warsztatów obejmowały sprawy zarówno ogólne, jak i bieżące oraz praktyczne. Warsztaty miały objaśnić procesy podejmowania decyzji w parku oraz pomóc lepiej zrozumieć zagadnienia o szerszym znaczeniu publicznym, a nawet przyczynić się do opracowania stanowisk politycznych i zaleceń. Działalność think tanku OWS stanowiła imponujący przykład realizacji polityki drobnych spraw i utwierdziła mnie w przekonaniu, że w polityce środki są istotną częścią celów, do których prowadzą, a forma jest co najmniej tak ważna jak treść.

Temat prowadzonej przeze mnie sesji brzmiał: zdrowie psychiczne a Occupy Wall Street. Wprowadził go do porządku obrad pragmatycznie myślący aktywista, który pragnął omówić kwestie chorób psychicznych, uzależnień i problemów zdrowotnych w powiązaniu z Occupy Wall Street. Jego nagląca potrzeba zajęcia się tymi sprawami wynikała z faktu, że istotne problemy społeczne występujące w mieście zaczęły się pojawiać także w parku i niełatwo było się z nimi uporać. Skupiliśmy się na chorobach psychicznych i rozmawialiśmy o nich zarówno w kontekście ogólnym, jak i w odniesieniu do zjawisk w parku, które wymagały działania.

Rozmawialiśmy około dwóch godzin. W dyskusji brało udział wiele głosów reprezentujących różne stanowiska i wskazujących na różne wrażliwości i doświadczenia. Dwoje uczestników sesji opowiedziało o własnych zmaganiach ze zdiagnozowaną chorobą psychiczną: jedna z osób postrzegała siebie jako ofiarę nieprawidłowej diagnozy i szaleństwa zakładów psychiatrycznych; druga jako osobę wyleczoną dzięki odpowiedniej opiece lekarskiej. Młody mężczyzna krytykujący system medyczny twierdził, że leki stosowane w jego leczeniu były o wiele gorsze od narkotyków, od których był wcześniej uzależniony. Uzdrowiona młoda kobieta w empatyczny sposób mówiła w imieniu ludzi cierpiących o potrzebie wczucia się w ich sytuację i okazywania im współczucia. Mężczyzna i kobieta nie spierali się ze sobą, włączyli się do dyskusji, odnosząc się do swoich różnych doświadczeń. Choć nie zgadzali się co do tego, czym jest choroba psychiczna, oboje opowiedzieli się za kierunkiem działań opartym na szacunku dla godności osób dotkniętych problemami natury psychicznej. Ale oczywiście niczego nie ustalili.

Do rozmowy dołączyli inni, między innymi kobieta zawodowo zajmująca się sprawami zdrowia psychicznego (nigdy nie zrozumiałem, co dokładnie robiła), aktywista szukający pomysłów na rozwiązanie problemów agresji i kłótni w parku oraz kobieta dostrzegająca potrzebę działań, gdy dowiedziała się o przypadku molestowania seksualnego na terenie parku kilka dni przed naszą sesją. Dyskusja dotyczyła z jednej strony ogólnych zagadnień traktujących o podejściu do osób psychicznie chorych, z drugiej strony naglących spraw związanych z porządkiem i atmosferą w parku.

Czasami zdarzały się zakłócenia: główne z nich wywołał pewien starszy mężczyzna, który wolał mówić niż słuchać, i krytykował tematy zaprzątające OWS oraz think tank i utrzymywał, że najbardziej nagląca jest walka przeciw skorumpowanym politykom, także – a może nawet przede wszystkim – przeciw Obamie. Naprawdę nie zwracałem większej uwagi na to, co mówił. Skupiłem się raczej na tym, żeby grupa dyskusyjna nie odbiegała od tematu.

Zasadniczo trzymanie się tematu nie stanowiło problemu. Wydaje mi się, że rywalizujące ze sobą postawy wobec chorób psychicznych obecne w naszej dyskusji nie różniły się od tych, które mogą się pojawić w dyskusji między psychiatrami, z których część jest głęboko oddana rozwiązaniom farmakologicznym, a część radykalnie im się sprzeciwia. Nie zasugerowano żadnej linii postępowania, nawet się do tego nie zbliżyliśmy. Naświetlono jednak główne kwestie: czy zwracać się o profesjonalną pomoc spoza parku czy nie; czy miłość i współczucie, czy bezpieczeństwo; traktowanie ludzi jak równych sobie czy wskazywanie na ich jawne ułomności. Zrozumiano, że ogólne problemy społeczne zaczęły się nieuchronnie pojawiać wewnątrz OWS, tworząc potrzebę odpowiedzialnych działań.

Żadna z powyższych kwestii nie została rozwiązana. Nie chcę przeceniać znaczenia naszej dyskusji, ostatecznie była tylko jedną z wielu i nie niosła ze sobą żadnych oczywistych i bezpośrednich konsekwencji. Jednak wyłoniła się z niej przekonująca odpowiedź na pytanie, czego chce OWS. Uczestnicy naszej sesji i ogólnie uczestnicy OWS zaangażowali się w ruch, ponieważ wyrażali sprzeciw wobec sposobu, w jaki władza korporacyjna zniekształciła demokrację. Postrzegają rosnące nierówności społeczne jako moralny, polityczny i gospodarczy skandal. Mają poczucie, że panujący porządek rzeczy nie funkcjonuje tak, jak powinien. Mówienie „nie” ich jednoczy. Ma to rozstrzygające znaczenie, jak zauważył Adam Michnik w rozmowie z OWS w ramach „latającego seminarium”, które zorganizowałem z Elżbietą Matynią na New School for Social Research: w pewnym momencie trzeba powiedzieć „nie” i zdolność mówienia „nie” staje się zdolnością rewolucyjną. Jednak będąc już razem, działając w swojej obecności i rozmawiając o skomplikowanych problemach, aktywiści OWS wykroczyli poza „nie” i zaczęli mówić „tak”. Sposób, w jaki wzajemnie na siebie oddziaływali, ujawnił pozytywną naturę ich zaangażowania. Dyskusje oparte na wzajemnym szacunku, otwarte na przeciwstawne stanowiska polityczne, w praktyczny sposób skupiały się na naglących problemach, a nie zapominano przy tym o podstawowych zobowiązaniach wobec demokracji. Zaobserwowałem to w think tanku, w parku Zuccottiego i w próbach utrzymania OWS przy życiu w ciągu ostatniego roku.

Wiem, że to wszystko może się wydawać nieistotne z zewnątrz. Radykalne przekonania wielu aktywistów zostały użyte przez ich oponentów w celu zniechęcenia ludzi do OWS. Było to szczególnie widoczne relacjach i komentarzach emitowanych przez stację Fox News. Tak jak wcześniej starali się stworzyć wrażenie istotnego znaczenia Partii Herbacianej, tym razem próbowali podważyć znaczenie Occupy Wall Street. Mimo wszystko głównym osiągnięciem OWS – wspieranym i podważanym przez przedstawianie ruchu w mediach – była odnowa kultury politycznej.

OWS starał się zarówno przesunąć kulturę polityczną na lewo, jak i podkreślić wagę otwartej dyskusji na naglące tematy społeczne i odpowiedzialnego udziału w debacie publicznej. Niezaprzeczalnie sprawili, że kwestie nierówności społecznych znów stały się częścią programów politycznych. Obama obiecał przesunąć kulturę polityczną na lewo, ale zdaniem wielu zwolenników lewicy nie udało mu się tego osiągnąć. OWS położył większy nacisk na kwestie sprawiedliwości społecznej, głośniej domagał się partycypacji społecznej.

Dziś, gdy od momentu szczytowego OWS minął rok, nie wiadomo, jak trwały okaże się jego wpływ. Dzięki OWS publiczne niezadowolenie w Stanach Zjednoczonych przestało być kojarzone wyłącznie z rewoltą podatkową i ludźmi, którzy myślą, że podstawowym zadaniem rządu jest robić tak niewiele, jak tylko można. Odebrano bogaczom możliwość

dalszego określania się mianem „twórców miejsc pracy” [job creators], jak mieli w zwyczaju nazywać ich republikanie. Badania opinii publicznej wskazywały na rosnącą popularność pomysłu opodatkowania najbogatszych w celu sfinansowania usług publicznych i stworzenia nowych miejsc pracy.

Idea sprawiedliwości społecznej podkreślana przez OWS przetrwała nawet wtedy, gdy dyskusje wewnątrz OWS zaczęły odbiegać tematem od szerszej debaty publicznej. OWS wycofał się na margines amerykańskiego życia publicznego, ale jego znaczenie było odczuwalne w szerszych kręgach społecznych. Pod tym względem OWS zdecydowanie różnił się od Partii Herbacianej. Partia Herbaciana spenetrowała Partię Republikańską i w znacznym stopniu ją zdominowała; stanowiła popularną, kontrrewolucyjną siłę społeczną, która korzystając z polityki drobnych spraw, starała się odwrócić zmiany przedstawione przez Obamę. OWS zaakcentował główne tematy poruszane przez demokratów z kręgu Obamy, wywierając nacisk na demokratów, ale też odcinając się od demokratów w o wiele większym stopniu niż Partia Herbaciana odcięła się od republikanów. Partia Herbaciana przeniknęła do Partii Republikańskiej, podczas gdy aktywiści OWS unikali tego, co postrzegali jako kooptację przez demokratów i związki zawodowe.

Dlatego też uważam, że zadaniem demokratów i Obamy jest podjęcie tematów przedstawionych przez OWS i zaprezentowanie ich ogółowi społeczeństwa w sposób, który pomoże wpłynąć na powszechne postawy zdroworozsądkowe i zmieni historie, które Amerykanie opowiadają sobie o sobie samych. Stało się to oczywiste w kampanii wyborczej Obamy i demokratów w 2012 roku.

Gdybym miał napisać drugą część tej książki, przeprowadziłbym dokładną analizę różnic między amerykańską polityką drobnych spraw na lewicy i prawicy oraz tego, w jakim stopniu przyczynia się ona do odnowy amerykańskiej kultury politycznej i reakcji na tę odnowę. Musiałbym rozważyć, jak Partia Herbaciana i aktywiści OWS są postrzegani przez innych Amerykanów. Przyjrzałbym się też temu, jak można z powodzeniem promować zmiany na marginesach życia politycznego, szczególnie wtedy, gdy udaje się zwrócić na sobie uwagę głównych mediów, co było w pewnym stopniu widoczne w przypadku Partii Herbacianej, ale odnosi się szczególnie do OWS. Zwróciłbym też uwagę na to, że zarówno Partia Herbaciana, jak i OWS skupiły wokół siebie grupy zwolenników odnoszących się do tematów trwale obecnych w kulturze amerykańskiej, takich jak (odpowiednio) wolność i równość oraz uwagę szerszych i bardziej zróżnicowanych kręgów społeczeństwa, dokonując w ten sposób transformacji życia publicznego. Pod tym względem amerykańskie ruchy społeczne ostatnich lat mają wiele wspólnego z ruchami społecznymi pojawiającymi się ostatnio w innych częściach świata.

***

Powyższy tekst jest fragmentem książki Jeffreya C. Goldfarba Odnowa kultury politycznej. Siła kultury kontra kultura władzy, która została wydana przez Europejskie Centrum Solidarności pod patronatem Res Publiki Nowej.
Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa