Anty–Todorov potrzebny od zaraz
We wstępie wydanej właśnie Teorii symbolu zadeklarował, że nie napisał tej książki dla ludzi uczonych, wyspecjalizowanych w tematyce, dlatego starał się maksymalnie uprościć wykład – i brzmi to trochę tak, jakby dla uczonych koniecznym było pisać […]
We wstępie wydanej właśnie Teorii symbolu zadeklarował, że nie napisał tej książki dla ludzi uczonych, wyspecjalizowanych w tematyce, dlatego starał się maksymalnie uprościć wykład – i brzmi to trochę tak, jakby dla uczonych koniecznym było pisać zawsze trudno i skomplikowanie, bo tylko takie szlachectwo prawdziwie zobowiązuje, chociaż można o tym samym mówić łatwiej.
Tzvetan Todorov pozostaje jedną z najbardziej wpływowych postaci francuskiej refleksji literaturoznawczej. Jest autorem 21 jeden książek, ale na język polski przetłumaczono ich ledwie kilka i tylko jedną poświęconą wyłącznie problematyce literackiej – w 1973 roku, a był to w Polsce czas uniwersyteckiej prosperity strukturalistycznej, opublikowana została Poetyka. Potem całe lata nic – wyłącznie książki diagnozujące problematykę bardziej ogólną: społeczną, kulturalną, polityczną… Wydawnictwo „słowo/obraz” postanowiło więc przybliżyć polskiemu czytelnikowi Teorie symbolu, jedną z najbardziej znanych książek Todorova.
Przez tysiące lat próbowano poddawać ścisłym definicjom i usystematyzować to, co dopiero kultura romantyczna nazwała „niewyrażalnym”. Badacz śledzi koleiny historyczne odwiecznych sporów teoretycznych o sposoby nazywania – relacje, jakie zachodzą pomiędzy językiem a jego materialnym odniesieniem, jak mawiają literaturoznawcy – między signifiant i signifié: od czasów najdawniejszych po współczesność. Książka składa się z dziewięciu względnie niezależnych rozdziałów, spiętych tematyczną klamrą, a tytułowe słowo nie jest przez autora poddane ścisłej definicji, stanowi rodzaj metafory uruchamiającej całość wywodu – emblemat.
Książka w przeważającej części traktuje o zdobyczach antycznej retoryki i przełomie romantycznym, który całkowicie przewartościował nie tylko poetycki sposób patrzenia na język. Początkowo, mniej więcej do czasów Cycerona, retoryka, w ogóle refleksja nad mową ludzką, skupiała się wokół użytkowego (perswazyjnego) charakteru języka i temu podporządkowywano refleksję teoretyczną. Wraz z zachwianiem się rzymskiego ustroju demokratycznego i umacnianiem się monarchii dotychczasowa rola mówców uległa załamaniu, a retoryka w większej mierze poczęła się skupiać na estetycznej stronie wypowiedzi, przeszła na stronę czystej estetyki, czym zbliżyła się do literatury. To spowodowało, że na całe tysiące lat literatura stała się przede wszystkim mową uczoną – aby pięknie pisać, aby stworzyć językowe dzieło sztuki, należało się uprzednio wyedukować w znajomości uprzednio skodyfikowanych i nazwanych tropów. Autor Teorii symbolu śledzi i analizuje owe systematyzacje, bywa, że wyłuskuje logiczne kiksy, łapie na nieścisłościach.
Romantycy całkowicie zerwali z dotychczasową tradycją estetyczną, w klasycznie pojmowanej retoryce stanowiącej rezerwuar gotowych narzędzi językowych widzieli wyłącznie spis ograniczeń. Wtedy też zdefiniowano dwa tropy poetyckie, które dotychczas ze sobą mylono, synonimizowano, używano wymiennie… Alegoria i symbol – to myśliciele romantyczni nadali tym pojęciom znaczenie, jakiego używamy dzisiaj. Alegoria jako znak czasu minionego oraz symbol stanowiący zaczątek nowej estetyki, nowej filozofii językowej. W alegorii widziano ten rodzaj metafory, który paraliżuje zamiar twórczy – jako z definicji jednoznaczna, dana z góry, ściśle przypisana do desygnatu, sui generis retoryczna. Już w samym jej źródłosłowie doszukiwano się odwołania do czegoś, co jest na zewnątrz, a więc nie jest skupieniem samym w sobie, a odwołuje się do podległości, wyklucza samodzielność. Symbol – przeciwnie: spontanicznie autorski, natchniony, panoramizujący znaczenie, pogłębiający je, wyrażający owo niewyrażalne, czyniący wypowiedź artystyczną (nie tylko literacką) dziełem sztuki. Stanowi o czymś, czego niepodobna zdefiniować (a o czym naiwnie myślano jeszcze w dobie oświecenia), a czego istnienia jesteśmy pewni obcując z artystycznym pięknem.