AL-IBADI: Nie ma bomb pod strojem
Muzułmanki w sporze o burkini znajdują się między młotem a kowadłem. Kobiety z Bliskiego Wschodu są teraz pozbawione możliwości decydowania o sobie także na Zachodzie
Po zamachu terrorystycznym w Nicei, który miał miejsce w lipcu 2016 roku, mer Cannes David Lisnard wydał rozporządzenie, które zakazuje noszenia strojów kąpielowych okrywających całe ciało. Z rozporządzenia wynika, iż muzułmanki noszące burkini mogą stanowić zagrożenie dla porządku publicznego. Grzywna za noszenie burkini wynosi 38 euro. W rozporządzeniu znajduje się także informacja o tym, że strój kąpielowy nie powinien świadczyć o przynależności religijnej.
BBC podaje, iż ok. trzydziestu prezydentów miast i gmin francuskich jest pod presją dostosowania się do decyzji wydanej 27 sierpnia przez Radę Stanu, nakazującej zawieszenie zakazu noszenia burkini, z uzasadnieniem, iż zakaz ten przekracza granicę osobistej wolności. Mimo to władze gmin, które sprzeciwiają się przebywania na plaży w burkini, lekceważą ten wyrok. BBC Arabic informuje także, że sondaże opinii publicznej wskazują na popieranie zakazu noszenia burkini przez większość Francuzów. Jego celem jest według nich utrzymanie porządku publicznego oraz świeckiego charakteru państwa. Zakaz doprowadza jednak do tego, że muzułmanie czują się niesprawiedliwie traktowani.
Wynalazczyni
Australijka libańskiego pochodzenia, Aheda Zanati jest muzułmanką noszącą hidżab. Jej zdaniem strój kąpielowy typu burkini, który spotkał się z ostra krytyką we Francji, jest swoistym narzędziem integracji dla kobiet praktykujących islam oraz pozwala im czerpać radość z pływania.
Zanati wspomina, że „plaża, morskie fale i słońce są częścią australijskiej kultury i miała wrażenie, że została tego pozbawiona w okresie swojej młodości”. Opowiada, że idea tego stroju przyszła jej do głowy, kiedy obserwowała bliską osobę, która grała w siatkówkę, mając na sobie hidżab. Mówi, że nie chciała, by ktokolwiek borykał się z brakiem możliwości uprawiania sportu ze względu na różne ograniczenia religijne czy zdrowotne. W 2005 roku Zanati otworzyła swój pierwszy sklep z burkini w Sydney i od tamtego czasu sprzedała ponad 700 tys. sztuk, także klientom ze Szwajcarii, Wielkiej Brytanii oraz wielu innych krajów.
O mecenacie idei i filantropii w Polsce – nowy numer Res Publiki Nowej, „Złodzieje i filantropi”. Do zamówienia już teraz w naszej księgarni https://publica.pl/filantropia
Nie ma bomb pod strojem
Zanati ubolewa nad negatywną perspektywą dla popularyzacji tego stroju kąpielowego we Francji, stwierdzając, że francuscy politycy używają słowa burkini w złym znaczeniu. Podkreśla: „To słowo wymyślone przeze mnie, aby oznakować wynaleziony wyrób”. I dodaje: „pod burkini nie chowamy bomb i nie jest ono wykorzystywane w szkoleniu terrorystów”. Według niej celem powstania tego stroju jest odpowiedź na konkretne potrzeby. Burkini służy do tego, by nosić je w bardzo konkretnej sytuacji – jeśli trzeba, możemy nosić bikini pod tym strojem. Burkini zbulwersowało część francuskiej sceny politycznej. Premier Manuel Valls poparł decyzję burmistrzów, głównie prawicowych, aby zakazać jego noszenia na plażach należących do zarządzanych przez nich gmin.
Cui bono?
Wyznawczynie islamu w sporze o burkini znajdują się między młotem a kowadłem. Kobiety pochodzące z Bliskiego Wschodu są pozbawione możliwości decydowania o sobie. Gdy zamarzyły o wolności, osoby uważające się za jej patronów zaczęły dawać pretekst radykalnym muzułmanom do przekonywania zwykłych wyznawców Allaha w Europie, by walczyć w ich szeregach – są przecież izolowani przez społeczeństwo zachodnie.
Może ktoś z krytykujących zada pytanie, dlaczego w Arabii Saudyjskiej zmusza się kobiety do noszenia hidżabu. Odpowiadając należy zauważyć, świat zachodni nie doszedłby do tego stopnia świeckości, gdyby nie zaczęto rozliczać i krytykować przedstawicieli religii, co spowodowało oddzielenie instytucji państwa od związków wyznaniowych. Zjawisko to nie występuje niestety w krajach arabskich i islamskich, zwłaszcza że owe kraje od momentu powstania są silnie związane z religią oraz jeszcze wcześniejszą tradycją i na razie raczej się to nie zmieni, aż do momentu wzrostu krytycznego nastawienia wobec tych wartości.
Z drugiej strony, istnieją francuskie ugrupowania polityczne, które są w stanie wykorzystać nienawiść pojawiającą się w kraju do własnych celów. Zwłaszcza że kampania wyborcza zbliża się ku końcowi, więc należy zrobić wszystko, aby pozyskać jak najwięcej zwolenników.
Rozłam
Media arabskie nigdy przedtem nie interesowały się problemami diaspor arabskich lub muzułmańskich na świecie – niewiele słyszało się nawet o falach emigrantów syryjskich umierających w wodach Morza Śródziemnego. Nagle środki masowego przekazu zaczęły intensywnie podawać wiadomości o zakazie noszenia burkini. To wszystko okazało się impulsem dla radykalnych muzułmanów we Francji i w krajach z większością muzułmańską do prób pozyskiwania nawet przeciętnych wyznawców islamu jako nowych zwolenników. Arabskie media i portale społecznościowe informowały, że milionerzy z krajów arabskich zachęcają kobiety we Francji do noszenia burkini, oni zaś zobowiązują się pokryć wszelkie ewentualne kary pieniężne. Wśród radykalnych islamistów podnoszą się głosy, że tym czynem Europa i świat zachodni izoluje muzułmanów. Tak więc wszyscy muzułmanie muszą stać ramię w ramię w walce z niewiernymi.
Warto pamiętać o tym, że burkini jest zakazane także przez imamów radykalnego islamu – mokry strój kąpielowy (nawet zakrywający całe ciało) może zbyt mocno podkreślić kobiecą sylwetkę, co nie zgadza się z kanonem. To muzułmańscy radykałowie będą beneficjantami francuskiego sporu o burkini.
Fot. Kobiety z Bangladeszu w Mekce, 4. kwietnia 2015 r. | Wikimedia Commons