Przybylski: Plan pokojowy

Festiwal protestu odsuwa na dalszy plan jedyny sprawiedliwy cel każdej wojny, czyli plan pokojowy


Weźmy głęboki oddech i wyobraźmy sobie Polskę na nowo, za kilka lat. Po przemarszach i manifestacjach. Po fali oburzenia i momentach wspólnych wzruszeń.

Co nas będzie łączyć i jakie cele będą scalać nasze różnorodne działania w jeden wspólny, sprzyjający dobremu życiu i rozwijający się naród?

Bardzo się cieszę z marszu, który odbył się w sobotę. Mobilizacja demonstrantów domagająca się rządów prawa nie zmieni kierunku, jaki obrał Jarosław Kaczyński, ale jest bardzo ważnym symbolem podważającym arogancką tezę o woli narodu, która stoi ponad prawem.

Na poniżanie instytucji państwa i falandyzację prawa nie może być zgody, bo to działania wymierzone przeciwko Polsce. Winni zajmują większość ław sejmowych.

Marsze nie zakończą jednak wojny na słowa i symbole, która trwa przecież od dawna, a szczególnie nasiliła się w ostatnich dwóch wyborczych latach. Festiwal protestu odsuwa w dodatku na dalszy plan jedyny sprawiedliwy cel każdej wojny, czyli plan pokojowy.

Tymczasem takiego planu, jasno wyartykułowanych celów dzisiejsza opozycja nie formułuje. Być może wychodzi ze słusznego taktycznie założenia, że wystarczy wykorzystywać wyjątkowo krytyczny stosunek Polaków do władz i punktować potknięcia rywali. Tym samym jednak pogłębia dalszy podział społeczeństwa i, w konsekwencji, marginalizację opozycji – ktokolwiek by się w niej znalazł.

Odpowiedzialność za dzisiejszy i przyszły stan rzeczy spoczywa na dwóch największych partiach zarówno z powodu dawnych błędów jak i ich dzisiejszej roli w parlamencie. Póki co wątpliwym jest jednak, by Platforma potrafiła dokonać autokrytycznego oczyszczenia, a PiS mógł wyjść poza fundamentalistyczną retorykę i dostrzec wyrządzane szkody.

.Nowoczesna, wraz ze skokowym wzrostem poparcia znów staje przed wyzwaniem, któremu nie sprostała mimo świetnej kampanii – grając jedynie na polu, jakie wyznacza PiS. Ryszard Petru, by zbudować szersze poparcie może w przyszłości stanąć przed pokusą Donalda Tuska, by z rywala politycznego uczynić kukłę do bicia. Zanim dokona takiego wyboru ma jeszcze czas, by próbować tworzyć głębsze fundamenty pod nowy pokój.

Kwestie, które mogą określić wspólny cel dla Polski są różne. Niegdyś wspólne pole debaty wyznaczało hasło dwóch głównych partii: siły Polski w Europie. To bardzo dobry cel ogólny, ale być może dziś już niewystarczający do określenia pokojowych ram współdziałania. W dzisiejszym kontekście cel ten może też okazać się niebezpiecznie pojemy i megalomański.

W rozmowie o Polsce nieobecne są natomiast bardzo czytelne jak się wydaje pytania i odpowiedzi. Jedne dotyczą przekształcenia sąsiedztwa Polski, w tym Rosji w obszar stabilnego i pokojowego rozwoju. Dziś wydaje się to utopijne. Niemniej długofalowym, być może obliczonym na pokolenia wyzwaniem jest doprowadzenie do takich zmian instytucjonalnych i kulturowych u naszych wschodnich sąsiadów, które wyeliminują zagrożenie konfliktu, a zwiększą potencjał współpracy gospodarczej.

Pytanie o siłę Polski można też przełożyć na kwestię wzrostu powszechnego dobrobytu i przyrostu naturalnego. Oby było nas więcej, bogatszych i w powszechnie cieszących się z rozwoju własnego życia. Inkluzywność praw i języka, które integrowałyby nie tylko wykluczonych, ale także spodziewanych migrantów staje się wówczas podstawowym zadaniem na przyszłość. Po sposobie w jaki się do siebie odnosimy jasne jest także, że wielu obecnych obywateli trzeba reintegrować do minimum poszanowania godności innych.

Także pytanie o przyszłość otoczenia naturalnego, określenia podstawowych warunków życia każdego narodu staje się uniwersalnym transformacyjnym hasłem, dzięki któremu można snuć plany zakopania wojennego toporu. Kończący się sukcesem szczyt klimatyczny w Paryżu nie załatwi za Polaków problemu złego powietrza, deficytu wody w kraju, zniszczeń gleby w wyniku eksploracji złóż energetycznych i tym samym potencjalnego braku żywności i przyszłego konfliktu o terytoria.

Nie wyobrażam sobie byśmy mogli w rozmowie o Polsce nadal te sprawy pomijać. Państwa, do poziomu których aspirujemy i gdzie Polacy czują się najlepiej, odpowiedziały na tego typu wyzwania nie tylko retorycznie, ale przede wszystkim poprzez instytucje narodowe i międzynarodowe. I nie mam tu na myśli budynków, ale konsekwencję w sposobie realizowanych, często dobrowolnie, zadań.

Tymczasem niechlujność instytucjonalna PiSu i PO tworzy niebezpieczną pokusę dla .Nowoczesnej, by pójść po władzę polityczną drogą na skróty. Na końcu tej drogi jest tylko ciepła woda w kranie i bezideowa pustka. Chciałbym się więc przekonać, że Ryszarda Petru stać na więcej niż telewizyjny show.

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Jeden komentarz “Przybylski: Plan pokojowy”

Skomentuj

Res Publica Nowa