Fiasko innowacji?

Startup-y najczęściej nie „odkrywają Ameryki”. Krzysztof Kolumb też jej nie odkrywał. Jego celem było zoptymalizowanie drogi do Indii


W trakcie lektury Mitologii startupu Marcina Czardybona i Anny Wójcik przychodziły mi do głowy tytuły takie jak choćby Wiele hałasu o nic, czy Gdzie ta rewolucja? Z argumentami, które Czardybon i Wójcik przytoczyli odnośnie społeczności startupowej zdarzyło mi spotkać się już wcześniej. Co nie oznacza wcale, że są one celne. Autorzy poruszają kilka problematycznych kwestii, w tym: bezzasadnej ich zdaniem popularności startupów, niejasności narosłych wokół definiowania terminu „startup” i domniemanego braku innowacyjności startupów. Postaram się do nich odnieść.

„Internety robię, imponuję Tobie”

– śpiewał Michał Sadowski – założyciel Brand24, wyśmiewając się już kilka lat temu z przerostu hipsterskich klimatów, które zaczęły być widoczne również w środowisku startupów. W nagraniach dostępnych na YouTube odnosi się do tego też Bartek Gola – jeden z bardziej poważanych VC.

Startupy stały się modne. Trudno się dziwić. Miliony z funduszy europejskich, inwestowane w pobudzanie przedsiębiorczości i innowacyjności w Polsce, zostały wydane między innymi na nowoczesne siedziby akceleratorów i duże wydarzenia oraz przyznane funduszom inwestycyjnym na dalsze inwestycje, dzięki czemu kwoty kilkuset tysięcy złotych stały się stosunkowo łatwo dostępne. Niemniej sprawa „mody” czy jej braku nie powinna odciągać uwagi od wartości tworzonej przez startupy oraz ich rzeczywistego wpływu na gospodarke, o czym jako Fundacja Startup Poland staramy się wyraźnie mówić.

Popularność tego pojęcia, kojarzenie go z innowacjami i przypisywaną mu pozytywna konotację poczytujemy sobie za sukces. Choć, jak z każdym pojęciem, które staje się popularne tak i w tym przypadku, zdarza się, że identyfikują się z nim ludzie niekoniecznie związani ze startupową branżą. A jeśli nawet któremuś z polityków zdarzy się mówić o startupie (i chwała mu za to nawet, jeśli robi to tylko dla budowania swojego wizerunku), to cieszymy się i mamy nadzieję, że postulaty dotyczące startupów znajdą się w programach politycznych największych partii tak, jak to ma miejsce np. w Wielkiej Brytanii.

Czy warzywniak jest startupem?

Kolejnym problematycznym zagadnieniem jest tu definicja. Ile wydarzeń, publikacji i specjalistów, tyle prób definiowania… Można wskazać kilka przyczyn tego stanu. Po pierwsze, w USA i Wielkiej Brytanii termin „startup” odnosi się do każdego typu nowej firmy podczas, gdy w całej Europie kontynentalnej pojęcie to pojawia się najczęściej w odniesieniu do młodej firmy technologicznej.

Dodatkowo, rzadko kiedy startup definiowany jest w ustawodawstwie. Na pewno takiej definicji nie ma w polskim prawie, które nawiasem mówiąc nie odwzorowuje przemian technologicznych na świecie. Brak definicji utrudnia dokładne zbadanie wpływu startupów na gospodarkę i, w efekcie, uniemożliwia wprowadzanie zmian, które mogłyby gwarantować ułatwienia dla tych podmiotów.

Najbardziej popularna definicja startupu stworzona przez Steva Blanka głosi natomiast, że startup to: „tymczasowa organizacja poszukująca powtarzalnego, skalowalnego i zyskownego modelu biznesowego”(Blank, 2010).

Na potrzeby spotkań Fundacji Startup Poland z administracją państwową „startupem” określamy firmę, która spełnia większość poniższych kryteriów:

– działa w obszarze nowych technologii,

– nie ma stałego modelu biznesowego – tzn. zmienia model podczas testowania założeń dotyczących grupy docelowej oraz produktu, którego ta grupa oczekuje,

– działa nie dłużej niż 3 lata,

– ma duży potencjał wzrostu, ponieważ jej model oparty jest na Internecie,

– wprowadza jakiś rodzaj innowacji.

Ponieważ startupy często mylone są z nową firmą z sektor MSP, zwracamy uwagę, na różnice w charakterystyce takie jak:

– wielkość rynku, który jest większy w przypadku startupów m.in. dlatego, że lokalizacja klienta nie jest kluczowa dla powodzenia biznesu;

– szybszy wzrost;

– wyższy stopień wykorzystania technologii i narzędzi biznesowych np. w budowaniu relacji z klientem;

– szybkość reakcji na trendy i wrażliwość na nie. Co oznacza, że startupy są bardziej zależne od trendów oraz szybciej niż MSP wykorzystują je do rozwoju własnego biznesu,

– nowoczesny model biznesowy, ponieważ startupy wykorzystują modele niepopularne jeszcze na polskim rynku np. freemium czy subskrypcja;

– przewagę produktów nad usługami. Podczas gdy sektor małych średnich przedsiebiorstw jest zdominowany przez usługi, większość startupów oferuje produkty;

– źródłem kapitału – w przypadku udanych startupów jest to głównie kapitał zewnętrzny wniesiony przez fundusz inwestycyjny.

Więcej o nowej wojnie informacyjnej w numerze 219
O Mitologii startup-ów dyskutujemy w numerze 219 Res Publiki Nowej

Wróćmy jednak do tekstu Wójcik i Czardybona – pytają oni: „Które przedsiębiorstwo nie dąży do rynkowej dominacji?”. To jeszcze jedna różnica pomiędzy startupem, a małą firmą. Wiele nowych firm z sektora innego niż technologiczny, to biznesy które są alternatywą wobec bycia freelancerem bądź też mają na celu zapewnienie miejsca pracy dla właściciela i jego rodziny, jak np. warsztaty samochodowe, sklepy spożywcze, gabinety kosmetyczne, biura rachunkowe itp. Mniejszość natomiast stanowią te firmy, które mają ambicję stać się liderem branżowym.

Dalej pada pytanie: „Które (przedsiębiorstwo) nie opiera się na jakiejś nowatorskiej idei lub jej zastosowaniu, a przynajmniej nie sugeruje tego w akcjach promocyjnych?”. Myślę, że powyższy przykład unaocznia, że firmy wytwarzające innowację należą do nielicznych. Ponadto, potwierdzają to dane europejskie wskazujące na jedną z najniższych na kontynencie innowacyjność polskich firm.

Wójcik i Czardybon kontynuują „Które wreszcie (przedsiębiorstwo) nie wykorzystuje dziś możliwości oferowanych przez sieć, choćby jedynie do działań marketingowych”. Po raz kolejny wystarczy odwołać się do liczb – jedynie nieco ponad połowa firm sektora MSP posiada stronę internetową (65.3% – “Społeczeństwo Informacyjne w Polsce”, 2014, GUS). Jeszcze niższy procent firm korzysta z narzędzi analitycznych, wykorzystuje media społecznościowe lub monitoruje swoją markę w internecie

Kolumb nie odkrywał Ameryki

Kolejnym zarzutem, który pada pod adresem środowiska startupowego jest brak wytwarzania „prawdziwych” innowacji przy jednoczesnym utożsamieniu z kulturą innowacyjności.

Startupy najczęściej nie „odkrywają Ameryki”. Krzysztof Kolumb też nie odkrywał Ameryki. Jego celem było zoptymalizowanie drogi do Indii. I to robią dziś startupy. Można śmiać się z kolejnej aplikacji mobilnej do parkowania czy zamawiania taksówki, bez której możemy przeżyć, ale te rozwiązania realnie ułatwiają nam funkcjonowanie. Pomagają w byciu lepiej zorganizowanymi, oszczędzają nasz czas i pieniądze oraz podnoszą zadowolenie z życia.

Można pójść jeszcze o krok dalej i powiedzieć, że być może naukowiec pracujący nad lekiem na raka szybciej osiągnie swój cel, jeśli będzie lepiej się wysypiał w swoim inteligentnym mieszkaniu (m.in. dostosowującym temperaturę pomieszczeń do pory dnia), mniej czasu poświecał na dojazd do pracy swoim inteligentnym samochodem, który monitoruje stan pracy poszczególnych części i przypomina o serwisowaniu i utrzymywał dobry stan zdrowia m.in. dzieki opasce monitorującej i analizującej aktywność fizyczną.

Poza tym startupy rzeczywiście zmieniają życie wielu osób. Np. Migam.org, które wprowadza rozwiązania dla głuchoniemych dzięki którym mogą aktywniej uczestniczyć w życiu społecznym. Podobnych przykładów jest wiele – Myspiroo, którego założyciele produkują mobilny spirometr czy Harimata i Dromnibus udostępniające gry, które m.in. wspierają rozwój dzieci autystycznych.

Czy startupy zapewniają model alternatywny

Zarzut dotyczący korporacjonizowania się startupów, również nie wydaje się do końca trafiony – startup to bowiem firma w specyficznym okresie swojego funkcjonowania. Po udanej fazie startupu firma wchodzi w okres wzrostu a nastepnie ekspansji i siłą rzeczy struktura, która była wystarczająca w początkowej fazie musi się rozrosnąć, co nie znaczy, że firma musi stracić charakter startupu. Jeśli jest mądrze zarządzana pozostaje w niej płaska struktura i szacunek wobec zasobów takich jak czas i pieniądze, które nie są marnowane na wdrażanie projektów bez ich przetestowania. Przykładem takiej firmy na polskim rynku jest grupa Integer.pl, której najbardziej rozpoznawalnym produktem są paczkomaty. Mimo zatrudniania około 10.000 osób, pomysły pracowników na rozwój trafiają bezpośrednio do osób decyzyjnych.

Mimo mocno obecnego w środowisku startupowym hipsterskiego kolorytu nie należy więc bagatelizować wpływu tego rodzaju podmiotów na gospodarkę i społeczeństwo. Nawet, jeśli wprowadzane rozwiązania nie wydają się przełomowe, razem tworzą pewną całość, która podnosi jakość życia milionów osób w naszym kraju. I, w dłuższej perspektywie – jak mam nadzieję – motywuje także tradycyjne firmy do podniesienia standardów pracy i większej innowacyjności.

 

RPN 213
Na ten temat: W nowej fali modernizacji najbardziej rewolucyjne zmiany dotyczą, paradoksalnie, świata analogowego. Postęp cyfrowy sam w sobie nie jest niczym zaskakującym; od stuleci świat kurczy się – znosi kolejne tradycyjne podziały, a w ich miejsce wytwarza nowe. Zaskakujące jest natomiast to, że narzędzia technologów zmieniają politykę w imię demokracji, ale dokonują tego poza sferą publiczną, w zaciszu serwerowni. Niczym technokraci, technologowie określają dziś naszą przyszłość bez wiedzy i zgody ogółu, deklarując, że działają w imię dobra wspólnego. Ale czy na pewno? Res Publica Nowa pisze o technologach i technokratach

Foto: Tom Bech / Flickr

Sailing

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

Skomentuj

Res Publica Nowa