Bogaci składek ZUS nie płacą

Jak działa najbardziej regresywny podatek w Polsce, czyli o dysfunkcjonalności systemu ZUS słów kilka


O dysfunkcjonalności systemu finansowania ZUS nie decyduje wcale demografia i starzejące się społeczeństwo. Wpływ na to mają ustanowione limity wpłat i brak limitów wypłat. Składki ZUS funkcjonują jak nieracjonalny podatek regresywny. Nie muszą ich płacić osoby lepiej sytuowane, a cały ciężar obciążeń spada na niżej zarabiających.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest jednym ze szczytowych osiągnięć cywilizacyjnych naszych przodków, oddolnej inicjatywy pracowników rozmaitych gałęzi polskiej gospodarki. Jednak stworzony współcześnie system finansowania go w oparciu o tzw. „składki” jest patologicznie nieracjonalny. Nie ma się co dziwić, że ZUS jest ciągle niedofinansowany, ponieważ system składek czyli podatków zasilających go został skonstruowany tak, by lepiej zarabiające osoby nie musiały się dokładać do jego funkcjonowania. Jest to system agresywnie degresywny. Składają się na to dwa mechanizmy.

Decyduje o tym przede wszystkim tzw. górny limit rocznej podstawy składek emerytalno-rentowych umieszczony w art. 19 ustawy o ubezpieczeniach społecznych. Jest to główny mechanizm powodujący, ze system składek ZUS jest dysfunkcjonalny. Zgodnie z wprowadzonymi przepisami limit ten nie może wynieść więcej niż 30-krotność prognozowanego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia. W 2014 r. roczny limit wynosił 112 380 zł.

W praktyce oznacza to, że osoby dobrze uposażone płacą składkę tylko przez część roku, np. osoba zarabiająca 20 tys. zł. miesięcznie odprowadza składkę emerytalnorentową tylko przez pół roku. Górny limit składki ZUS powoduje, że jest ona najbardziej degresywnym podatkiem w naszym kraju (dla porównania, jedyny w Polsce progresywny podatek – od dochodów osobistych PIT zbudowany jest odwrotnie: jest kwota najniższych dochodów nieopodatkowana, kwota obłożona 18% podatkiem i kwota najwyższych dochodów obłożonych 32% podatkiem).

Dodać należy, że także podstawa wymiaru składek na dobrowolne ubezpieczenie chorobowe dla osób prowadzących działalność gospodarczą nie może przekraczać określonej kwoty, czyli 250% prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego. W 2015 roku będzie to zaledwie 9897,50 zł. To jest zadziwiający przepis ograniczający wpłaty do systemu zamiast bardziej logicznego i prostego w zastosowaniu limitu wypłat.

Drugim, bardziej znanym mechanizmem jest pogłówny charakter składek ZUS dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Jego charakter określa sformułowanie „zadeklarowana kwota” oraz „nie niższa jednak niż” limit minimalnej podstawy składek w art. 18 p. 8. „Zadeklarowana kwota” jest w tym miejscu lekko pozbawionym sensu sformułowaniem – nie boję się postawić spiskową tezę, że być może kiedyś było tam sformułowanie „zadeklarowana kwota przychodu”, ale w procesie legislacyjnym ktoś wykreślił ostatnie słowo (zupełnie tak, jak słynne „lub czasopisma”).

Składki na ubezpieczenia społeczne czyli emerytalna, rentowa, chorobowa i wypadkowa wyznacza w tym przypadku minimalna podstawa wynosząca 60% prognozowanego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w danym roku. W przypadku składki zdrowotnej, podstawa wynosi 75% prognozowanego przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w danym roku. Przy czym dzięki brakowi słowa „przychód” w rzeczonym artykule przedsiębiorca może zadeklarować kwotę wyższą, ale nie musi (i w przypadku składek emerytalno-rentowych nie może to być kwota wyższa niż opisany wyżej górny limit). W efekcie wszystkie osoby samozatrudnione muszą zapłacić co miesiąc określoną kwotę, a nie odsetek proporcjonalnie do wysokości przychodów, jak pracownicy najemni (z zastrzeżeniem górnego limitu ponownie). W 2014 roku suma obowiązkowych składek ZUS dla samozatrudnionych wynosiła 987,39 zł.

6174172046_b37d81b23b_zFot. Rocky Lubbers/Flickr/CC

Stosując miarę proporcjonalną oznacza to, że osoba, której przychód wyniósł 1000 zł musiała wpłacić do ZUS prawie 100% swego przychodu, a osoba, której dochód wyniósł 10 tys. zł., musiała zapłacić tylko 10% zarobków. Natomiast osoba, która miała słaby miesiąc i zarobiła tylko 100 zł., musiała zapłacić prawie 1000%, czyli dziesięciokrotność swoich przychodów. Pogłówny charakter składki ZUS dla prowadzących działalność gospodarczą powoduje, że jest to podatek radykalnie degresywny.

Jest to prymitywny i nieracjonalny sposób opodatkowania stosowany w gospodarkach o grabieżczym typie zarządzania, np. feudalnej czy kolonialnej. Gorącym orędownikiem wprowadzenia powszechnego podatku pogłównego jest Janusz Korwin-Mikke, który nie ukrywa swoich antydemokratycznych i plutokratycznych poglądów feudalnego monarchisty. Wielu Polaków już wie, jak taki podatek działa i wolałoby w jego miejsce podatek proporcjonalny do uzyskiwanych przychodów.

Opisane limity powodują, że nisko zarabiający nie mogą płacić mniej, niż ustalono, a wysoko zarabiający nie muszą płacić więcej – stosownie do swoich zarobków. Jednak o ile na wejściu systemu składek ZUS obowiązują ograniczenia, nie ma ich na wyjściu. Wypłaty z ZUS nie są objęte żadnymi ograniczeniami. W efekcie mamy paradoksalną sytuację. Można wypłacać wyższe emerytury niż się wpłaca. Jeżeli prawdą jest, że najwyższa wypłacana przez ZUS emerytura wynosiła w 2014 ponad 14 tys. zł., to istnieje zatem grupa osób, które pobierają wyższe świadczenia niż mogą być wpłacane. Emerytury powyżej średniej krajowej pensji, czyli 4 tys. zł dostaje 4,2 proc. świadczeniobiorców, czyli ponad 200 tys. osób.

Z drugiej strony skali mamy 0,8 proc. świadczeniobiorczyń, które dostają mniej niż 700 zł., czyli poniżej minimalnej emerytury, która wynosiła w 2014 r. 844,45 zł. (zob. raport ZUS). Świadczeniobiorczyń, ponieważ są to niemal w całości kobiety, które większość życia spędziły poza systemem ubezpieczeń pracując jako gospodynie domowe. Natomiast emerytalne tuzy to w olbrzymiej większości mężczyźni. Z ZUS wypłacane są emerytury zawyżone za pomocą arbitralnie określonego mnożnika. Jest to część zjawiska nazwanego już w latach osiemdziesiątych „uwłaszczeniem nomenklatury”. Nawet prezydenci dostają mniej.

Jak cynicznie przedstawiono w materiałach projektu edukacyjnego „Lekcje z ZUS” dla szkół „System ten, zwany systemem zdefiniowanej składki, odporny jest na presję poszczególnych grup pracowników”. W tej sytuacji nie dziwne jest, że jedyną grupą, która podnosi problem zbyt wysokich obciążeń podatkowych płac pracowniczych są pracodawcy. Systemem zdefiniowanej składki zastąpiono system zdefiniowanego świadczenia w 1998 r. za rządu Jerzego Buzka. Najwyraźniej wyłączono z tego procesu osoby najlepiej sytuowane w systemie emerytalnym.

O skali tego problemu niech świadczy wysokość wpływów ze składek ZUS, które wynosiły w 2013 r. 140 mld. zł, czyli aż połowę wpływów budżetowych całego państwa ze wszystkich innych podatków, ceł i akcyz. Dla porównania, wpływy z podatku od korporacji CIT, po jego zmniejszeniu z 40% do 19%, wyniosły zaledwie 23 mld. zł. Składka ZUS jest największym podatkiem w Polsce, a ZUS jest swego rodzaju państwem w państwie. Problem w tym, że jest ono finansowane z rażącym naruszeniem zasad racjonalnej alokacji zasobów.

System składek ZUS jest najbardziej regresywnym podatkiem w Polsce. Jednocześnie jest on przeznaczony do finansowania instytucji państwa opiekuńczego, którego jedynym racjonalnym sposobem finansowania jest system podatków progresywnych oparty o ulgi i zwolnienia dla osób niżej zarabiających. Irracjonalne jest bowiem zabieranie największej części pieniędzy osobom, które najbardziej potrzebują wsparcia ze strony państwa.

To ogromny paradoks, że instytucja sytuowana w sercu systemu opiekuńczego finansowana jest z podatku regresywnego. Legislatorzy, ustanawiając taki system finansowania, wykazali się kompletnym brakiem wiedzy na temat funkcjonowania systemów podatkowych. Taki system nie może prawidłowo działać. Taki system nie może w ogóle działać i systematycznie ograniczane są jego funkcje. Gdyby nie dodatkowe stale zwiększające się dofinansowanie z budżetu, jego zapaść byłaby nieunikniona. Dumping socjalny jest efektem dumpingu fiskalnego.

7408488456_140de6e14e_zFot. Tax Credits/Flickr/CC

System składek ZUS należy zmienić, gdyż obecny jest nieracjonalny i dysfunkcjonalny. Po pierwsze należy znieść limity składek, tak by składka ZUS stała się podatkiem proporcjonalnym do przychodów danej osoby, niezależnie czy to jest pracownik najemny, czy osoba samozatrudniona. Byłoby to tylko połowiczne rozwiązanie zamieniające składkę ZUS z podatku regresywnego w podatek liniowy, podczas gdy jedynym zaawansowanym cywilizacyjnie systemem podatkowym jest system podatków progresywnych. Aby jednak to osiągnąć należałoby zrezygnować z tzw. „składek” w ogóle i finansować ZUS w całości (co w części i tak ma miejsce obecnie) z budżetu zasilanego dzięki stworzeniu progresywnego systemu podatków majątkowych i dochodowych, m.in. CIT i PIT.

W drugim kroku należałoby limity na wejściu systemu zamienić na limity na jego wyjściu. Wprowadzenie górnego limitu emerytur wypłacanych na poziomie prognozowanej średniej krajowej pozwoliłoby na duże oszczędności. Jednocześnie bezwzględne egzekwowanie emerytury minimalnej spowodowałoby podwyższenie zaniżonych emerytur do jej poziomu, co nie stanowiłoby zbyt dużego obciążenia dla budżetu ZUS, za to byłoby korzystne moralnie i wizerunkowo (jak zresztą w pierwszym wypadku też). Obniżenie zawyżonych świadczeń umożliwi zwiększenie świadczeń zaniżonych.

Wynikiem takich zmian byłoby zwiększenie wpływów do ZUS przez likwidację regresywności i objęcie większej liczby osób bardziej wyrównanymi świadczeniami. Jednocześnie możliwe byłoby całościowe obniżenie stawek składek ZUS – czyli zmniejszenie obciążenia podatkowego pensji pracowniczych. Składki ZUS są wysokie dlatego, że osoby lepiej zarabiające nie muszą się dokładać do funkcjonowania tego systemu. Żadne podnoszenie wieku emerytalnego nie zbilansuje nierówności społecznych wpisanych w obecnie istniejący system ZUS.

Nie ma się też co ekscytować kolejnymi wyborami prezesa ZUS i obietnicami składanymi przez kandydatów. Kluczowe decyzje pozostają w rękach wybieranych przez nas parlamentarzystów, którzy jako jedyni mogą zmienić funkcjonowanie tego systemu na poziomie ustawowym, czyli wprowadzić odpowiednie zmiany do ustawy o ubezpieczeniach społecznych. Jednak bez społecznego nacisku tzw. polityczna wola się nie pojawi. Trzeba tylko wiedzieć, przeciw czemu protestować i co proponować. W pierwszym rzędzie, jeżeli coś można by nieść na transparentach, to powinno to być usunięcie art. 19 i wstawienia słowa „przychodu” do art. 18 p. 8 ustawy o ubezpieczeniach społecznych.

Niestety wybrani przez nas legislatorzy z niezwykłą konsekwencją właśnie uchwalili kolejny mechanizm narzucający składkom ZUS regresywny charakter: od 2016 roku umowy zlecenia będą kumulatywnie oskładkowane, ale tylko do wysokości płacy minimalnej. I znowu lepiej zarabiający nie będą musieli i mogli odprowadzać składek od wyższych dochodów.

Warto przypomnieć w tym miejscu wyniki badań nad rozmaitymi próbami ograniczania publicznego systemu emerytalnego w krajach bogatego zachodu-północy. Ich efektem zawsze było wydłużenie kolejek starszych osób do urzędów pomocy tudzież solidarności społecznej.

Fot. Tax Credits/Flickr/CC

Skomentuj lub udostępnij
Loading Facebook Comments ...

2 komentarze “Bogaci składek ZUS nie płacą”

  1. Wiktor

    totalna bzdura w stylu Janosika. Bogaci mają płacić liniowo od dochodu a otrzymywać nie więcej niż.
    A kto broni autorowi tego artykułu być bogatym? Brakuje mu talentu do zarabiania? To mógł się uczyć a nie „załatwiać”.

    Odpowiedz

Skomentuj

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Res Publica Nowa